Friko, to moze ja pomogę z trasą do IE?
Wszystko na podstawie swoich doświadczeń, trasy z KRK, jechanej niestety LR, nie osobówką.
Jedziesz ok 22-24h, plus jakaś przerwa na spanie. By być na promie w Cherbourgu, ruszajacym wtedy coś koło 19? trzeba było dzień wcześniej kolo południa startować (ale to autem jadącym średnio 100km/h, jakby była zwykła osobówka i lecisz 160, to znacząco redukujesz czas). Prom płynie 19h i lądujesz w PD-WSCH Irlandii, do Athlone ok 2,5h jazdy, do Bigosa jeszcze godzina do półtorej. Bonusem zakupy we Francji, w Cherbourgu zaraz koło promu jest Carrefour a w nim sery, kiełbasy, wina, przeróżne alkohole, a wszystko w cenach prawie ze Polskich (butelka dobrej irlandzkiej whiskey za 14e, połowa ceny z IE ). Bonusowo, jakby ktoś chciał, wracając mamy rzut beretem do plaż Omaha itd, wiec jak ktoś jest fanem szeregowca ryana, to ma szansę na żywo pooglądać.
Ceny autostrad w 2008 to było ok 35e w jedną stronę.
paliwo - 2450km razy spalanie razy aktualne ceny w eurlandzie.
Cena promu - smieszna. Cena promu do SE mnie rozwaliła, bo buja się po jakimś większym bajorku z prędkością żółwia i kosztowwał ponad 1600, jak nie lepiej. do IE za prom idący pełną parą przez Atlantyk, za jedną osobę plus ponadgabarytowy samochód z przyczepą na której spał linder sportsman płaciłem...140e
Teraz, sprawdziłem z dzisiaj ceny na majowy weekend 26.04-04.05 i dla 4 osob i auta, tam i nazad wyszło 304e za prom, za kolejne 60e masz kabinę dla 4 osób...
Jak by jechac normalnie palącym dieslem to wielkiej różnicy czasowo i kosztowo w dotarciu nie ma, w stosunku do miejsca gdzie byliśmy w tym roku, prom jakies lata świetlne lepszy od tego lepszego promu na Bałtyku...
To co zapłacisz więcej za nocleg, zapłacisz mniej za jedzenie, pod tym względem Szwecja rozłożyła mnie na plecy, jest min 2x drożej niż w IE. Pamiętac nalezy jeszcze o licencjach, które też potrafią te 3-4 stówki na wyjazd wessać, z którymi w E problemu na jeziorach czy wielu rzekach nie ma. I paliwo w trasie do IE jakby duzo tańsze niż w SE. Odległościowo - jest do przejechania z 800km ekstra, wszystko jednak autostradami, w PL dotarcie do Gdańska z KRK to już jest jakiś koszmar, później drogi w SE tez nie są jakieś znakomite i ostatnie 300km goniliśmy jakimiś zwyklakami, nie autostradą. Nie wiem czy jazda czasowo nie wyjdzie z
niewielką różnica na niekorzyść IE - startujac ok 4 rano z KRK łowiliśmy dwa dni później, od północy.
I tak reasumujac - i w Szwecji sa miejsca, gdzie jednego dnia, na tym samym kampie, z wody wyjeżdża szczupak ponad metr na muchę, z brodzenia i pstrąg o ile pamiętam 86cm. Na łososie trzeba by było ze 100km podjechać. Ale to nie ważne.
Co mnie najbardziej ruszyło w tym wątku, to porównywanie rzeczy nieporównywalnych. Klimatu miejsca, atmosfery, stylów łowienia.
O ile Szwecja rzuca na kolana dzikością, czystością, niezachodzącym słońcem, klimatem ogniska i szumu rzeki koło namiotu, to Eire z powietrzem spowitym mgłą, zapachem tamtejszej wody w herbacianym kolorze i opcją wieczornego steka z jednej z najlepszych wołowin jakie biegają po łez padole podlanego dobrym piwem, które nie lubi podróżować - ma swoje mocne strony
![:mellow:](/public/style_emoticons/default/mellow.png)
Klimat w Irlandii jest niepowtarzalny i nawet lejący deszcz, jak się nie ma szczęścia (a o ile pamiętam całe zlot w IE nie padało?) też ma swój urok. Jest też alternatywa o której zapominamy - IE to nie tylko szczupaki. Ja bym tam jechał głównie na salmonidy i... morskie łowienie. Klimat plaży i marzenia na branie, szumu i zapachu oceanu - wypas, za tym najbardziej tęsknię.
Jedyna rada - pojechać i tu i tam, nie licytować się gdzie lepiej, tylko cieszyć się ze mamy paszporty, nie potrzebujemy zaproszeń, wiz itd - korzystać z życia, poznawać ludzi i nowe miejsca, zamiast spędzać kolejny wyjazd w tym samym miejscu