Napisano 06 lipiec 2019 - 23:11
Osobom, które chcą całkowitej i bezwzględnej likwidacji PZW twierdząc, że po tym fakcie wody przejdą w prywatne ręce, które będą o nie dbać, bo konkurencja to wymusi, co będzie fundamentem małego wędkarskiego raju starałem się pokazać, że to tylko jedna z możliwych opcji. Najbardziej optymistyczna ale niekoniecznie najbardziej prawdopodobna.
Osoby, które chcą wystąpić z PZW twierdząc, że nie będą IM płacić za bylejakość troszeczkę rozumiem - sam po jednym sezonie na pustym Gople i drugiej szansie na Noteci poniżej -gdzie króluje uklejka i krąpik do 15cm., to co przechodzi przez oczka siat -, stwierdziłem, że złodziejom (a rybaków bez wyjątku za złodziei i oszustów uważam) pieniędzy dobrowolnie oddawać nie będę.
Jednakże rezygnując z członkostwa w PZW pozbawiamy się jakiegokolwiek wewnętrznego wpływu na kształt Związku. Pozbawiamy się też moralnego prawa do krytyki.
Chcecie zmian - bądźcie gotowi poświęcić trochę czasu dla wyższego celu. Przede wszystkim chodźcie na zebrania sprawozdawcze w swoich kołach, co czwarty rok są sprawozdawczo-wyborcze, jeśli nie chcecie lub nie możecie działać, to chociaż przyjdźcie i pogadajcie, zagłosujcie na pasujących Wam kolegów, krórzy będą występować w Waszym imieniu.
Choć jestem prawie od początku mojej "kariery" w PZW związany z jednym kołem, to uczestniczyłem w zebraniach i innych kół przy różnych okazjach - w większości na zebrania przychodzi ta sama grupa, to ludzie, którzy chodzą na zawody, znają się od lat. Zazwyczaj w mocno średnim wieku i o konserwatywnych poglądach (jak się dużo złowi to w ocet). Często trudno się przebić przez ich mentalno-intelektualny mur, ale da się, daję słowo. W małych prowincjonalnych kółkach frekwencja na zebraniach sięga kilkudziesięciu procent, czasami jest nawet pełna. Ale w większych skupiskach ludzie mają też inne "rozrywki" niż msza, zebranie w remizie i serial. Na zebrania chodzi 2-5%? A wystarczyło by, by każdy, komu sytuacja na wodach PZW i w samym Związku się nie podoba przyszedł na zebranie i spokojnie, kulturalnie zapytał przedstawiciela ZO co Okręg robi w interesujących go sprawach.
W wielu okręgach wprowadzono mniej lub bardziej niedawno przepisy zaostrzające zapisy ogólnopolskiego RAPRu. Czy to "widełki" w wymiarach ochronnych drapieżników, zaostrzone limity czy wreszcie łowiska o charakterze "no kill".
Wszystkie chyba spośród tych inicjatyw były oddolne. To właśnie sami wędkarze, zwykli, szarzy, oddolnie drogą wolnych wniosków na zebraniach kołowych przedstawiali takie propozycje do rozpatrzenia przez władze okręgów. Czasem kilka lat trwało zanim w ogóle taki wniosek opuścił koło, bo większości na zebraniu idea wypuszczania białka się nie podobała, czasem kolejnych kilka zanim okręg to "przyklepał", ale kropla drąży skałę - co rok to samo trzeba wałkować, w końcu się uda.
Bierzcie udział w życiu kół, chodźcie na zawody, choćby wyłącznie towarzysko, chodźcie na zebrania i walczcie. O wspólne sprzątanie brzegów, o "widełki", o wody "no kill", o przejrzystość finansową i o to, byście Wy albo Wam podobni, z nowym spojżeniem na wędkarstwo i racjonalną gospodarkę byli wybierani na członków zarządów kół, delegatów do zarządów okręgów itd.
Michał Motowidełko i jego walka nie powinien być przestrogą, powinien być impulsem, bo komuś też się chce, ktoś ma dość betonu wyżej. Ludzie w Z.O. przyspawani od lat robią w portki na myśl o tym, że ich posadki mogą się posypać. Wbrew pozorom niewiele trzeba. Wystarczy, że kilka, kilkanaście procent niezadowolonych a dotychczas nieaktywnych się zmobilizuje i zaktywizuje i zamiast poprzestać na narzekaniach pójdzie ten raz w roku...
Teraz o samym programie. Odnoszę wrażenie, że jest to forma reżimowej propagandy, która ma pokazać nowemu społeczeństwu, że PZW jest zły, że jego władze to chachmęciarze, cwaniacy i naciągacze powiązani z aparatem opresyjnym Polski Ludowej i wprost byli UBecy również...
Być może jest to budowanie gruntu pod odgórną likwidację PZW pod pozorem walki z bastionami minionej epoki i krętactwem.
Troszkę mi to trąci PKF z lat 50tych.
Fajnie, że ktoś poza wędkarzami zaczyna widzieć problem, ale boję się, że wszelkie radykalne zmiany odbiją się nam czkawką.