Dzisiaj pierwszy raz postanowiłem zaatakować Wisłę na poważnie, padło na rejon poniżej mostu gdańskiego. Nie wiem dlaczego tak późno zdecydowałem się na ten krok, pewnie nadmiar przynęt w pudełkach zrobił swoje. Wodery na tyłek i do wody. Pod paru minutach chlapania się w wodzie po kolana zdałem sobie sprawę, że były one zbędne przy tym poziomie wody chociaż bosą stopą bał bym się chodzić. Pogadałem z owcami, baranami, kozami i wszystkim co gościło na pierwszej wyspie. W międzyczasie udało się trafić klenika 30+ i zaliczyć fajne branie, lecz spięte. Dochodząc do końca wyspy pojawił się ogromny uśmiech na twarzy gdy zobaczyłem rafę. Uśmiech nie trwał długo, gotując się w woderach dreptałem brzegiem szukając przejścia... i tu podziwiam tych którym przejście się udało. Kilka rzutów w okolicach kanału, odprowadzenie klenika do brzegu i powrót do góry... Miałem się zwijać, lecz chęci wyjęcia czegoś konkretniejszego z wody przytrzymały mnie jeszcze chwilę. Pod mostem przestrzelone wyjście do obrotówki bolenia Wybiła 15ta z groszem, graty w bagażnik.
Czy warto zaglądać w tamte rewiry jeżeli nastawiam się na klenia, jazia ew. bolenia jako przyłów ?
Czy przy obecnym stanie wody jest możliwe wejście na rafę, nie ryzykując skuchą w postaci kąpieli ? Osobiście zdrowy rozsądek wygrał, nie chciałem przegrać z nurtem