Drogi Kubo,
Jakiś czas nie miałem możliwości napisania komentarza, ale skoro już włączyłem się do dyskusji, to postaram się "nadrobić" ...
Zaczynając od końca - wobec pytania "ile sprzeda się w PL" wygląda to bardziej na "hobby" niż na poważne przedsięwzięcie. Gdyby było to coś, co ma "zawojować rynki", to sytuacja wyglądałaby inaczej. Ale wciąż wymagałoby ulokowania wytwarzania w miejscu, w którym siła robocza do wytworzenia czegoś tak nieskomplikowanego, byłaby tania. Domniemane koszty produkcji nie stanowią uzasadnienia dla ceny ... jeśli ktos produkuje zbyt drogo, to musi poszukac tańszego wykonawstwa ... Ewentualnie pozostaje kwestia zautomatyzowania produkcji, bo "struganie" czegoś takiego indywidualnie to gruba przesada. W łączu, które podał Pan Daniel na początku (a do którego teraz zajrzałem), jest kilka wyrobów o większej funkcjonalności, uwzględniających te uwagi, których kilka wyżej napisałem, oraz w cenach niezbyt odbiegających od tego co w Krakowie podano. A Polska to nie Ameryka, z jej marketingowo napompowanymi cenami ...
Jak napisałem - wyrób jest bardzo nieskomplikowany, chyba, że ktoś chce pracochłonnie wiercić każdą dziurkę z osobna, strugać każdy kołeczek - tylko po co? Warto się napracowac wtedy, kiedy to ma znaczenie. Tymczasem takich kilka prostych listewek to typowy moduł dla masowej produkcji ... W dodatku, porównanie starannie dobranych, można powiedzieć - ergonomicznych, kształtów tych warsztatów pokazanych na amerykańskiej stronie, z maksymalną prostotą "listewek na stolnicy", wyprodukowanych w Krakowie, wskazuje, że ten rodzimy wyrób skomplikowany ani szczególnie przemyślany nie jest.
Do tego materiał ... jeśli prezentuje się wyrób jako "ekskluzywny", to, na miły Bóg, nie należy wykonywać go z bukowego drewna ... to jakieś piramidalne nieporozumienie ... Gdyby był z ładnego, jasnego dębu, jesionowy, orzechowy czy akacjowy, to prezentowałby się o wiele lepiej ... Tak prawdę mówiąc, to ta ... stolnica, kosztujaca jakieś drobne kilkadziesiąt złotych, która wzbudzała niezrozumiałą zupełnie wesołość, ma bardzo ładny rysunek drewna i po jego łatwym wydobyciu mogłaby stanowić piękną podstawę pod warsztat wędkarza ... Wolę "warsztat", a nie "bench" ... choć to też obce słowo, ale obecne od dawna i zadomowione w polskim języku, a przez to i przy tym niepretensjonalne ... ;-) A w końcu czymże innym jest taka podstawa "warsztatu", jeśli nie "stolnicą"?
Kilka słów odnośnie użyteczności samej konstrukcji. Wizualizacja tego "profesjonalnego" warsztatu jest bardzo trafna ... zwraca uwagę to, ze narzędzia "walają się" po blacie ... dlaczego? Otóż dlatego, że zapewne nikt przy takim czymś nie pracował i epatowanie domniemanymi, wielogodzinnymi "konsultacjami" zakrawają na żart ... Jesli ktoś podpowiedział wykonanie otworów, w które ma się wkładać narzędzia, na najwyższej listewce, poza rzędem szpulek, to znaczy, ze nigdy nie odkładał narzedzia po użyciu "na swoje miejsce" ... a wystarczyło zrezygnować z części tych 150 "kołeczków" na szpulki i zrobić "po bożemu" otwory na narzędzia (i to różnej wielkości, bo nie wszystkie są dostosowane do średnic max. 8 mm) na najniższym poziomie, bezpośrednio przy "blacie roboczym" ... wtedy sięganie po narzędzia i odkładanie ich w porządku, w "domyślnie osiągalne" miejsca byłoby wykonalne ... a to ważne, skoro taki warsztat ma spełniać inne funkcje niż tylko zastępować blat biurka ... Na marginesie - ta obserwacja natchnęła mnie do zrobienia takiego stojaka na narzędzia ... bo do tej pory moje "walają się" po blacie w sposób najwyraźniej bardzo "profesjonalny" ... ;-) Chyba wykorzystam do tego posiadany kawałek ... jesionowej poręczy schodów, w którym wystarczy nawiercić odpowiednią liczbę otworów wietłem i "otwornicą" odpowiedniej średnicy, żeby powstał statyw ...
Patrząc na wzory "zza oceanu" dostrzegłem jeden sposób, który rozwiązywał moje wcześniejsze "zastrzeżenia", a mianowicie uwzględnienie w całym zestawie kilku plastikowych, zamykanych pojemniczków na elementy takie jak koraliki, haczyki, czy inne, drobne elementy ... zresztą, niektóre mają też, wspomniany przeze mnie, biały blat ...
Zwróciem też uwagę, ze w wielu takich warsztatach całkiem zasadnie "kołeczki", na których są szpulki, mają wysokość znacznie większą niż wysokośc szpulki, co nie przeszkadza istotnie w zdejmowaniu szpulki do użycia, a zapobiega przypadkowemu zrzuceniu szpulki z "kołeczka" ...
Niemało jeszcze uwag zebrałoby się, żeby w istocie pomóc Kolegom z Krakowa w przygotowaniu czegoś rzeczywiście wartościowego, choć przyznam, że ograniczenie się do powierzchni takiego warsztatu sprawia na mnie wrażenie mocno klaustrofobiczne. Przy jednoczesnym, wspomnianym wcześniej, poczuciu przytłaczającego nadmiaru miejsca na te szpulki - miejsca, które mogłoby być przeznaczone na inne elementy wyposażenia i osprzętu ... Wolę poszczególne elementy "modułowe" wyposażenia ustawiać dowolnie na blacie biurka. Pozwala to też na łatwiejsze pomieszczenie ich w szafce czy na półce ... zaś sam "dodatkowy blat" mógłby, jak Paweł zasugerował, nadawać się do zawieszenia na ścianie ... tylko wtedy albo musiałby pozwalać na stabilizowanie tych wszystkich, drobnych elementów, albo, i tu znów pomysł "racjonalizatorski", stanowić tylko podstawę ("stolnicę" ), w której łatwo możnaby zamocować modułowe kasety zawierajace pozostałe elementy wyposażenia, a możliwe byłoby mocowanie niektórych, wszystkich, albo zamiennie istotnych modułów ...
Wracając do tego, co pisałem poprzednio. Kupiłem "za grosze" kasetki z "egzotycznego drewna", łądnie wykonane, o wymiarach 23 cm x 16cm x 6 cm, które mają na ruchomych listewkach tuzin kołeczków na szpulki, a do tego w drugiej części pojemnik na narzędzia i inne elementy - jedną długą przestrzeń, oraz trzy małe, z wyjmowanymi przegródkami, więc równie dobrze można utworzyć, w zależnosci od potrzeb, dużą, średnią i małą, albo dwie duże ... Dwanaście szpulek na jedną sesję wykonywania much uważam za liczbę wystarczającą ... Po otwarciu piudełka szpulki "stawia się na sztorc" i są dostępne. Po zakończeniu wykonywania much szpulki składa sie w wieko pudełka, są zabezpieczone przed wypadaniem, a całość zamyka się i łatwo chowa "do następnego razu" ... Chciałem dołączyć obrazek i może tym razem się uda ...
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
Szanowny Jerzy
Mimo częstego nie zgadzania sie z Twoimi poglądami i czasem burzliwego tupania nogami na Twoje słowa, za co jest mi później wstyd niezmiernie i mam problem, ze zachowałem się nie ładnie, pozwolę sobie kolejny raz się z Toba nie zgodzić, tym razem jednak jak najgrzeczniej potrafię.
Naiwnością byłoby sądzić, ze towar jest przeznaczony pod polskiego, no, powiedzmy - "wymagającego", by użyć neutralnego określenia, klienta.
Który zawsze sam potrafi, zrobi lepiej i oczywiście zapłaci jeszcze od tego podatek Stąd też pewnie i pojawiające się "kalkulacje" wyceniające materiały na złotych naście i oceniające konstrukcję jako całkowicie łatwą (cieszy też manewr z potwierdzaniem tego w co drugim zdaniu, takie kreowanie rzeczywistości małe ) i nieskomplikowaną. To, ze mimo bycia narodem, który wydał Adama Słodowego, jakoś podobnie wykonanych nie widać, wyraźnie nie jest podpowiedzią, ze może jednak jest to trudniejsze niż zaadaptowanie stolnicy czy postawienie znaku "=" między benchem a pudelkiem na nici . Oczywiście daleki jestem tu od jakiejkolwiek szydery, mimo, ze z natury, jestem do tego zawsze skłonny.
Pisał jakiś czas temu Michał, że nie przeszkadza nam kawałek alu obrobiony przez Changa na CNC według skopiowanego wzorca i "price tag" na nim rzędu kilkuset funtów - wciągamy to jak pelikany, mlaszcząc na końcu z ukontentowania, jak to dobrze się udało. Gdy przychodzi zapłacić za coś, przy czym ktoś się z tego co wiem sporo najebał, zaczyna się zaglądanie mu do kieszeni. A jest to coś, z czego miałem nadzieję ze się wyleczyłem, choć nadal się czasem na tym łapię. Zasadniczo - wiadomo jaka jest cena, i - odpowiada mi - kupuję, nie odpowiada - nie kupuję. Niekoniecznie robiąc przy tym tyrady o sprawiedliwości społecznej , choc czego sam jestem przykładem - nie łatwo.
Oczywiście - wszystko możemy zrobić i kupić tam, gdzie jest tańsza siła robocza. I zastanawiać się później w eksperckich panelach, czemuż to za oknem, ach czemuż , jest tak nieprzeciętnie wspaniale, bezrobocia nie ma i wszyscy szczęśliwi. Myślę, że takie dobre pomysły mają się dobrze, dopóki to autorowi nie grozi "outsourcing". Do tego czasu nie widać problemu w zakupach w zagranicznych marketach, robieniu wszystkiego po kosztach, kupowaniu przez net i krzywieniu się, że kolejny sklep padł.
O dziwo, co zupełnym jest zaskoczeniem, gdy sytuacja się obraca, to na przykład własnoręcznie "wyhodowany" dziki potok, lipień czy głowatka kosztuje zyliard, 6x tyle co mrożona panga czy tęczak i sztuka nie jest sztuka, bo to przecież to samo, tylko mówimy o tym, ileż to ludzi się musiało przy tym nałazić, napracować, na zajmować i namarnować czasu, "biednemu kłusownikowi" dosalając mu roszczenia, jakby może nie ukradł księżyc, ale co najmniej zajumał cesarskie hajdawery Nie wspominamy wtedy, ze przecież mogli to zrobić taniej, lepiej i z większym pomyślunkiem, a to ze wyszło im tak drogo, dowodzi li tylko złego planowania.
Czemu w takich sytuacjach nie posługujemy się cennikiem tęczaka z najtańszej hodowli?
Bo sprawa dotyczy nas osobiście?