Jaki by nie był gospodarz to i tak będzie do dupy...kiedyś kłusowników było pełno,a ryb było dużo więcej.
Parę lat temu znalazłem w lesie piękne rozlewiska, które powstały na skutek działalności bobrów, myślę , że łącznie ponad 1ha w kilku długich,wąskich rozlewiskach.Podczas upałów wielokrotnie zrobiłem pomiary temperatury i woda mega zimna maksymalnie 15stopni.Niedlugo potem wpuszczam pierwsze pstrągi potokowe 10szt 15-20cm.Ryby przyjmują się świetnie, po roku są już ok 10cm większe.Przystępuję do dalszych zarybień, na przestrzeni dwóch lat ok 400 szt narybku potoka,200szt narybku lipienia , w międzyczasie udało się jeszcze zakupić selekta potoka ok 50szt [35-45cm] i ok 70szt lipieni ok 30cm.Myślalem że sobie zrobiłem "Finlandię " nie daleko domu ...😀
Po tygodniu od wpuszczenia tych większych rybek pierwsza próba złowienia ich w końcu na wędkę i nic, nawet brania.Później koleje i też nic, w końcu udaje się złowić jakiś lipek, ale potoki jakby wyparowały.
Na koniec jakieś poruszenie w krzakach i dowiaduję się,że nie tylko mi to miejsce wpadło w oko, wydrze też się spodobało...
Później to już była równia pochyła, ślady po wydrze wszędzie, dodatkowo kilkakrotnie spłoszyłem też czaple, o zimorodkach to już nawet nie wspomnę...po kilku miesiącach w rozlewiskach zostały już chyba tylko śliz i słonecznice które występowały tam naturalnie.
Wiem, że jestem trochę poza wątkiem [pomijając fakt,że strumyk na którym są te rozlewiska to dopływ górnej Wisły ]ale uświadomiło mi to wszystko fakt ,że nieważne jaki by nie był gospodarz wody to przy obecnej liczebności tego wszelkiego rodzaju badziewia typu wydry,czaple , kormorany to nie ma szans by stworzyć w tym kraju dobrego łowiska, nawet typu NoKill...
Użytkownik Negative edytował ten post 26 lipiec 2022 - 09:23