Skocz do zawartości

  •      Logowanie »   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.

Zdjęcie

W celu odideologizowania C&R


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
159 odpowiedzi w tym temacie

#81 OFFLINE   lukomat

lukomat

    Zaawansowany

  • Moderatorzy
  • 2738 postów
  • LokalizacjaElbląg
  • Imię:Łukasz
  • Nazwisko:Materek

Napisano 16 sierpień 2007 - 12:22

@Jerzy Kowalski

Obowiazki wedkarskie powstrzymaly mnie przez dwa dni przed ustosunkowaniem sie do twojej odpowiedzi. Milo spedzilem czas na dobrze zagospodarowanych wodach, gdzie sa RYBY.

Dziwie sie, ze tak sie zbulwersowales, gdy nazwalem PZW spuscizna postkomunistyczna. Sam podkreslasz historyczna wage tej organizacji, tylko umknelo ci, ze rok powstania to 1950, a kto zna choc troszke historie, ten sam sobie reszte dopowie. Nie tylko zreszta korzenie zwiazku, ale i wladza na czele z towarzyszem Grabowskim, pochodza z mrocznych czasow. Wiec ci ktorzy jeszcze nie tak dawno biegali pod czerwonymi flagami, nie powinni sie tego wstydzic, a jesli sie wstydza, to co tu jeszcze robia?

Odnosnie wydatkow na sport, skoro tak skrupulatnie komentujesz kazda wypowiedz uczestnikow dyskusji, to dlaczego pomijasz sprawe czerteru samolotu poruszanego bodajze dwokrotnie przez @Roberta. No coz, niewygodny temat, wiec lepiej nastukac elaborat na 3000 slow jaki maly procent idzie na sport, niz udzielic krotkiej i zwiezlej wypowiedzi dlaczego ta kasa nie poszla np. na ochrone wod.

Gdyby wody PZW byly dobrze gospodarowane, to temat c&r w sferze merytorycznej nie istnialby, bo nie byloby takiej potrzeby. A taka duskusje pewnie ktos walkowalby na forum obroncow zwierzat.

O prywatyzacji juz pisalem dosyc jasno, ze moglaby przebiegac na podobnych zasadach do prywatyzacji ziemi, tylko powinna byc lepiej zorganizowana. Co ma do tego bolszewickie zadekretowanie konkurencyjnosci, to chyba sam tylko jeden wiesz.

No jakos korzysci z monopolu PZW dla szeregowych czlonkow nie ma, choc zapewne ZG dobrze sie powodzi.

Widze, ze nie zrozumiales mojej wypowiedzi na temat zaskoczenia brytyjczykow, wiec wytlumacze bezposrednio: Tak, wypadly im galy z oczodolow i szczeki rozbily sie o podloge, gdy uslyszeli, ze prawie 40mln kraj o powierzchni wiekszej niz UK, nie ma gdzie lapac, ale nie dltego, ze to pustynia, tylko ze wody sa bezrybne!

Tak jak kretaczom i cwaniakom z PZPN dobrali sie do skory, tak i przyjdzie czas na PZW czego sobie i szanownym kolegom zycze.

Pozdrawiam



#82 OFFLINE   Janusz Wałaszewski

Janusz Wałaszewski

    Zaawansowany

  • Zbanowani
  • PipPipPip
  • 4473 postów
  • LokalizacjaGrzybowo - Kołobrzeg

Napisano 16 sierpień 2007 - 12:34


Tak jak kretaczom i cwaniakom z PZPN dobrali sie do skory, tak i przyjdzie czas na PZW czego sobie i szanownym kolegom zycze.

Pozdrawiam

[/quote]
Też tak myślę.


#83 OFFLINE   Robert

Robert

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 3756 postów
  • LokalizacjaAreszt Wydobywczy Istambuł

Napisano 16 sierpień 2007 - 13:49

Panie Jerzy, ciągnąc to porównanie do samochodów to sytuacja wygląda tak, że prawie wszyscy jeżdżą pijani, dlatego moja logika sugeruje mi przerwanie tego obłędu nad wyniszczonymi wodami. Nie tak dawno na moje doniesienia o tym, że w kołach nawet na zawodach spławikowych, gdzie oszczędzenie ryb jest łatwo wykonalne, zabija się je bezsensownie, otrzymałem odpowiedz, że to pewnie gdzieś na prowincji (Pana ulubiona retoryka). Niestety odezwali się inni użytkownicy którzy donosili o podobnych praktykach nad ich wodami. Odpowiedz „wyczynowców” była taka, że na zawodach rangi ogólnopolskiej jest lepiej. Okazuje się, że nie jest. Nawet jak uda się Panu wskazać tego trzeźwego, to sprawy wyglądają dokładnie odwrotnie niż stara się Pan to przedstawiać. Nie chce wnikać dlaczego Pan tak broni sport wędkarski w polskim wydaniu. Nie podobają mi się metody których Pan do tej obrony używa. Proszę nie wymagać od dyskutantów aby przedstawiali dokumenty na to ile np. kosztował czarter samolotu do Hiszpanii bo dotarcie do takich rodzynków jest dla zwykłego członka PZW bardzo trudne. Nie odznacza to, że każdy przeciek to wyssana z palca bzdura. Opublikowałem kiedyś dane ze sprawozdania ZO Kielce na temat wydatków na sport, (tak wiem , jakieś tam Kielce) To pozycja nr 2 w wydatkach, bo wiele kół wydaj na to lwią cześć swojego budżetu. Ja uważam to w obecnej sytuacji za patologię, Pan za realizacje aktywność. To nie jedyny sposób na wyciąganie kasy ze związku który ma coraz poważniejsze problemy finansowe. Pod hasłem realizacji aktywności, np. turystyki, też można nieźle się nachapać. Co ciekawe cięcia w wydatkach dotykają zarybiania a nie wydatków na sport. Trudno aby ludzie patrzyli przyjaznym okiem na sport uprawiany przez garstkę. Proszę mi tylko zaoszczędzić argumentów w stylu „integracja”, „wymiana doświadczeń” itp. popierdółek, bo nie mam 12 lat aby to łykać. Reforma PZW przypomina nieco dylemat ze stadionem w Warszawie. Rozebrać? Remontować? A może wybudować nowy obok? Niedawno żartobliwie zaproponowałem zreformowanie hurtem PZPN którym wstrząsają podobne problemy jak PZW. Pomimo prób ze strony rządu i sił reformatorskich wewnątrz związku, demokracji, jakoś ta organizacja nie potrafi się zreformować. Nam nikt nie pomaga a ilość problemów jakie się skumulowały skłania do zastanowienia czy jest to w ogóle wykonalne. Wskazywanie palcem na bierności, nie likwiduje jej. Pozytywne przykłady nie promieniują tak bardzo aby poruszyć związkowe masy. Potencjalni działacze maja świadomość , ze oprócz zmagań z problemami obiektywnymi będą musieli się zmagać z garbem PZW. Jest nim totalne rozpasanie członków, postawa roszczeniowa, opór związkowego betonu itp. W takiej sytuacji wolę założyć stowarzyszenie niezależne od PZW bo odejdzie mi wówczas połowa problemów. To rokuje dużo lepiej niż naprawa PZW i jest przejawem racjonalizmu. Każdy rozumny człowiek dokonuje oceny, czy dane działanie odniesie skutek. Tak robię i ja. Nie jesteśmy pierwsi którym przyszło stanąć naprzeciw przygniatającym problemom. Ile lat trzeba było aby obalić komunizm? Niby takie proste, zbuntować się, przejąć sprawy we własne ręce. Okazuje się, że nie. I co dał ten zryw na który tyle czekaliśmy? Czerwona oligarchia ma się lepiej niż za komuny, złodziejstwo i łapówkarstwo ma zamiar stać się normą. Na oczach milionów ludzi kanalie urządzają gorszące i demoralizujące spektakle a ludzie jak klepali biedę tak klepią. TV wmawia im, że są biedni bo są homosovietikus. Prawda jest taka, że są biedni bo nie ma cudownej ręki co pchnie ich sprawy i nabije im konta w banku szwajcarskim. Trzymanie intratnych stanowisk da swoich odbywa się od najwyższych do najniższych szczebli. Każdy kto chce dbać o harmonijny rozwój Polski nadeptuje oligarchii na odcisk i jest niszczony przez media które są teraz pierwszą władzą. Tak funkcjonuje ten kraj. Jesteśmy na prostej drodze do kolejnej rewolucji a może samounicestwienia. Nic Panie Kowalski nie jest proste i ani Pan ani ja nie mamy patentu na sukces bo nie my o wszystkim decydujemy. To tak jak z łowieniem ryb, aby odnieść sukces trzeba spełnić szereg warunków które przystają do konkretnej sytuacji. Nie ma metod uniwersalnych. Pan podaje przykłady które maja zadziałać jako gotowe recepty, a ja się z Panem zgadzam tylko do momentu kiedy nawołuje Pan do podejmowania prób. Uważam, że myli się Pan w wielu kwestiach. Pisząc, że pilnowanie wód nie koniecznie daje najlepsze rezultaty dowodzi Pan, że nie stąpa mocno po polskiej ziemi. Kłusownictwo jest naszym problemem nr 1. Jest na tyle wielkie, że przyciągają uwagę zagranicznych mediów. Dyskutujemy tu ciągle na temat aktualnej sytuacji, kłusownictwa itp. i okazuje się, że z większych rzek, najlepsza sytuacja jest nad Odrze granicznej gdzie pilnowanie wód wspierane jest przez straż graniczną. Miejscowi wędkarze czując wielkie wsparcie, włączają się aktywna w ochronę, bo wreszcie widzą sens w tym działaniu. I to jest właśnie klucz - sens. Może nim być poczucie autentycznego decydowania a nie poczucie bycia trybikiem w machinie zniszczenia. Jest jeszcze kilka Pana kontrowersyjnych wypowiedzi do których się nie ustosunkuje ze względu na brak czasu.

#84 OFFLINE   joker

joker

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPipPipPip
  • 5133 postów
  • LokalizacjaWzgórze Tumskie nad Wisłą
  • Imię:Robert
  • Nazwisko:Ciarka

Napisano 17 sierpień 2007 - 08:34

Witam @Jerzy Kowalski

Nie włączałem się wcześniej w dyskusję, ponieważ dopiero teraz ją przeczytałem.

Skrajność wypowiedzi uczestników tej dyskusji, jest dla mnie zrozumiała tak samo, jak nie zrozumiałe jest dla mnie, zbyt szerokie używanie przez Pana skrótu C&R. Dla sporej grupy tego portalu, i nie tylko, C&R odnosi się głównie do samego uwalniania złowionych ryb(używania sprzętu, metod i obchodzenia się z rybami) i nie jest to ideologia, ale racjonalne podejście i szacunek do zdobyczy. Wystarczy przeczytać artykuły, które się pojawiły w wielu mediach.
Próba wprowadzania przez Pana innej terminologii w odniesieni do C&R, wprowadza mętlik i niezrozumienie, a może nawet niechęć do tego o czym Pan pisze.

„C&R wzięło się z intuicyjnego odczucia, że powstrzymanie się od zabierania ryb powinno zwiększyć ich liczbę.” Nie wiem jak Pan doszedł do takich wniosków, ale dla mnie jest to, odwieczny instynkt samozachowawczy, który posiadamy, a który nakazuje zabierać nam tyle, ile jest nam rzeczywiście potrzebne. Przyczyną nadmiernego zabierania ryb jest, traktowanie ich jako towaru, a nie jako dobra.

„W Polsce, gdzie C&R jest rozpowszechnione jako regulacja gospodarcza…” Proszę się nie obrazić ale tak bzdurnej wypowiedzi to nigdzie nie przeczytałem. Polskie ustawodawstwo nie określa limitów poławianych ryb, które można zabrać, ponieważ jest to podejście eksploatacyjne do zasobów naturalnych, gdzie tu pasuje C&R jako regulacja gospodarcza? Na wodach dzierżawionych przez PZW mamy określone limity ilościowe ryb, które możemy, ale nie musimy zabrać. Społeczność wędkarska otrzymała przyzwolenie „od władz” na takie traktowanie ryb, stąd rozpasanie i frywolność w postępowaniu z rybami, i coraz mniejszy brak szacunku dla nich. Dlatego twierdzę, że C&R ma korzenie w szacunku do natury, a nie tak jak Pan sugeruje z odczucia, że to sposób na wzrost populacji ryb
W moim odczuciu brakuje Panu przekonania do tego co Pan próbuje sprzedać, a to dlatego, że zasada C&R czyli „ Złów i Wypuść” nie jest narzędziem gospodarczym. Nie można pod skrót C&R podpinać: zarybienia, ochrony tarlisk, itp. Ponieważ określenia te nie mają nic wspólnego z zasadą C&R. W wielu miejscach pisze Pan mądre rzeczy, jednak całość przyjmuję jako ideologię i wariacje myślowe wokół C&R. Być może określenie „racjonalna gospodarka” nie pasuje Panu do nowego podejścia zarządzania zasobami naszych wód, które po prostu należy wdrażać w naszym kraju, ale C&R też nie pasuje. Sam zresztą Pan zauważa, że C&R jest jednym z elementów racjonalnej gospodarki.

„Sport wędkarski przyczynił się do wprowadzenia zasad C&R w Polsce.” Jest Pan merytorycznie bardzo dobrze przygotowany, co niejednokrotnie udowadniał Pan uczestnikom dyskusji. Dlatego poproszę Pana na jakiej podstawie zbudował Pan to twierdzenie. Przez wiele lat uczestniczyłem w zawodach wędkarskich, gdzie obowiązuje zasada zabijania złowionych ryb. Obecnie GKS wprowadził pseudo zasady zawodów na żywej rybie, które są karykaturą ich sposobu myślenia. Efektem jest olewanie tych zasad przez organizatorów zawodów wędkarskich na wszystkich szczeblach, gdzie nie widzi Pan problemu. Sami zawodnicy są na NIE do tych przepisów, ponieważ zawody wzmogły w nich przez lata odruch bezmyślnego zabijania. Wielu wędkarzy, którzy starują w zawodach odruch ten przenosi poza zawody i nie rezygnuje z zabijania wszystkiego, co trafi na hak. Nawet muszkarze, którzy w zawodach stosują haki bezzadziorowe, mają problem do zmiany przyzwyczajeń poza zawodami. Dlatego przesadził Pan z tą wypowiedzią w obronie sportu wędkarskiego w Polsce.
Pozdrawiam :D

#85 OFFLINE   Jerzy Kowalski

Jerzy Kowalski

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 672 postów

Napisano 18 sierpień 2007 - 11:30

@Jerzy Kowalski

Obowiazki wedkarskie powstrzymaly mnie przez dwa dni przed ustosunkowaniem sie do twojej odpowiedzi. Milo spedzilem czas na dobrze zagospodarowanych wodach, gdzie sa RYBY.




Panie Łukaszu,

Przede wszystkim proszę bardziej skupić się na odbiorze słowa pisanego. Wtedy łatwiej będzie Panu zrozumieć to, co piszą inni. Na razie pisze pan wyłącznie o swoich, ideologicznych, emocjonalnych, negatywnych odczuciach.

Gdyby Pan czytał ze zrozumieniem to nie przyszłoby Panu do głowy, że w jakikolwiek sposób „zbulwersowałem się” (tak a’propos, co Pan miał na myśli? Ten czasownik chyba nie ma formy zwrotnej.) jakimikolwiek epitetami pod adresem PZW. Zauważyłby Pan też, że nie jestem rzecznikiem PZW ani nie zajmuje się uzasadnianiem działań czy decyzji PZW, ani w Elblągu, ani w Kielcach, ani w Warszawie. Piszę pragmatycznie o możliwościach i warunkach jakie niesie ze sobą istnienie organizacji wędkarzy, o możliwościach wykorzystania jej zasobów i aktywów, oraz o tym jak to robią Koledzy tam gdzie im się chce i gdzie potrafią. Dziś i na przyszłość. Piszę również o sposobach jakie mogą prowadzić do skutecznego wpływania na decyzje i działania w PZW, które mogą być uzyskiwane przez ludzi, którzy chcą i którzy wiedzą jak.
Na pewno do tej grupy nie zaliczają się ludzie roszczeniowi i emocjonalni, posługujący się ideologią, stereotypami, domysłami…

Wydatków na sport nie komentuję, tylko staram się przybliżyć Panu wiedzę, której Pan nie posiada. Nie wypowiadam się więc o jakimś czarterze samolotu, o którym ktoś rzucił jakąś wzmiankę. Na podstawie tego mogę sądzić ogólnie, że było to rozwiązanie tańsze niż kupowanie biletów rejsowych na samolot, bo taka jest natura czarterów. Może napisze Pan w czym rzecz, co Pan WIE, a nie domyśla się czy sugeruje.
Mam nadzieję, że po informacjach, których Panu udzieliłem, ma Pan przynajmniej początki pojęcia o przeznaczaniu pieniędzy na różne rodzaje działalności w PZW.
Gdyby był Pan lepiej zorientowany w zasadach kształtowaniu budżetów (w każdej organizacji) to wiedziałby Pan, że te pieniądze były przeznaczone na działalność sportową PZW, zaś na ochronę są przeznaczane pieniądze zbierane w ramach składki okręgowej. Więc nie były przeznaczone na ochronę, nie pochodziły z funduszy zbieranych na ochronę, więc nie mogły być przeznaczone na ochronę.
Występy reprezentacji Polski są finansowane przez ZG PZW (z części składki członkowskiej, o czym wcześniej pisałem) i przez Ministerstwo Sportu, zaś ochrona wód jest w rękach dzierżawców wód, czyli okręgów, które wykorzystują składki okręgowe i opłaty za wędkowanie od osób niezrzeszonych, mając narzędzia ekonomiczne do ich generowania, oraz możliwości współpracy z instytucjami i służbami zajmującymi się ochroną wód (o czym pisał Pan Janusz Wałaszewski).

Gdyby wody PZW były dobrze zagospodarowane, to zagadnienia C&R byłyby w tym na jednym z pierwszych miejsc, tak jak się to dzieje tam, gdzie wody PZW są dobrze zagospodarowane. Tylko C&R merytorycznego, pragmatycznego, służącego zagospodarowaniu wód, a przy tym również C&R ochroniarskiego, dobrowolnego, „ideologicznego”, właściwe dyskusjom na forach ochrony zwierząt. Pan nie rozumie tego pierwszego zakresu C&R, tylko ten ideologiczny, stąd brak u Pana zrozumienia tej całej dyskusji.
Jak wszystkie działania ludzkie, tak i C&R podlega ciągłemu doskonaleniu i wymaga ciągłego doskonalenia.

O „prywatyzacji” to Pan napisał same bałamutne komunały. Takie „mądrości”, które są znane dzieciom w piaskownicy, które wiedzą co to znaczy „moje wiaderko i grabki”. Będąc w kraju o długiej tradycji, o znajomości tych zagadnień, proszę postarać się wykorzystać pobyt tam dla wzbogacenia swej wiedzy, przynajmniej potocznej.
Zaś co do konkurencji – skoro jej nie ma, choć są wszelkie warunki dla jej istnienia, to trzeba by ją na sposób dyktatorski, totalitarny „zadekretować”. „Tradycje” dyktatury trwają najlepiej tam, gdzie odwołuje się do emocji, a nie do rozumu.
Proszę też wyjść ze sfery baśni do sfery rzeczywistości. W Polsce nie ma prywatnej własności wód i jej nie będzie, przynajmniej w przewidywalnej przyszłości. A zagospodarować je trzeba. Więc proszę się raczej skupić na rozważaniach, które mogą mieć realne zastosowania. I proszę raczej nie wymyślać niczego, bo nie ma Pan podstaw, tylko na początek skupić się na tym, czego dokonują inni, którzy mają wiedzę, umiejętności i chęci, a których skuteczność jest potwierdzona wynikami, jakie osiągają.

Jeszcze raz powtórzę, że jeżeli Pan wprowadził swoich brytyjskich znajomych w błąd, opowiadając im takie komunały jak wypisuje Pan tutaj, a trafił Pan na równie „przygotowanych” odbiorców jak Pan, to nie ma się czemu dziwić. Kiedyś też „podróżnicy” opowiadali o jednorożcach zamieszkujących oddalone krainy, o zjawach wszelakich, a ci, którzy tego nigdy nie widzieli, wierzyli im na słowo….póki się nie przekonali…

Zaś co do PZW – najlepiej kiedy wędkarze dobrze organizują swoje stowarzyszenie, wykorzystując pragmatycznie istniejące możliwości, a nie epatują siebie i sobie podobnych emocjami i stereotypami.

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski



#86 OFFLINE   Jerzy Kowalski

Jerzy Kowalski

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 672 postów

Napisano 18 sierpień 2007 - 11:33

Panie Jerzy
Zgadzam się, że działania Społecznej Straży mogą powodować zagrożenia, o których Pan
wspomniał, dlatego też użyliśmy fortelu (o którym pisałem) aby pozyskać do współdziałania
służby mundurowe, konkretnie policję, w sile czterech funkcjonariuszy, z których zawsze
co najmniej jeden brał udział w naszych akcjach.



Panie Januszu,

Nie użyliście żadnego „fortelu” tylko nawiązaliście normalną współpracę ze służbami powołanymi do ścigania wykroczeń. SSR w zasadzie nie ma podstaw do samodzielnego działania. I najlepsze działania SSR są we współpracy ze służbami, które mają warunki i uprawnienia do szczegółowej kontroli, do skutecznej ochrony, czy wreszcie do występowania przed sądami w charakterze oskarżycieli publicznych (w sprawach o wykroczenia), potrafią i mogą zabezpieczać dowody dla postępowania w sprawach o przestępstwa.
Działania pracowników okręgu, SSR, policji, PSR, SG poza ważną rolą prewencyjną, pewną rolą w ściganiu kłusownictwa wędkarskiego, przynoszą swego rodzaju „surowiec” w sprawach o kłusownictwo rybackie. Aż, ale i tylko surowiec.
Zna Pan zapewne sprawy wytoczone kłusownikom w Krośnie, w którym ZO występował jako oskarżyciel posiłkowy, uzyskując znaczące nawiązki od przestępców, istotne wyroki, a także zmieniając orzecznictwo sądów w tych sprawach. Tam współpraca między strażnikami okręgu, PSR, policją, przebiega bardzo sprawnie, bez „forteli”. Dlatego współpraca między różnymi okręgami jest ważna, żeby te skuteczne działania rozpowszechniały się.

Tarliska są znane. Skuteczność tarła jest jednak często pomijana. To właśnie brak skuteczności tarła legł u podstawy budowania tarlisk w dorzeczu Słupi. Dlatego też namawiam Pana i Kolegów do kontaktów z Kolegami ze Słupska, którzy poza własnymi doświadczeniami mają kontakty z ludźmi, którzy mogą w tym pomóc. Ponadto, znają wiele normalnych sposobów, których nie nazywają „fortelami”, na współpracę z różnymi instytucjami, funduszami, samorządami oraz na wykorzystywanie tych relacji dla dobra łowisk.
Tarliska łososiowatych mają taką „urodę”, że wielkość najdrobniejszych frakcji (piasku, mułu) w żwirze, na głębokość budowania gniazda, ma kapitalne znaczenie dla skuteczności tarła. Z grubsza rzecz biorąc w żwirze o „zapiaszczeniu” 10% z ikry uzyskuje się ok. 40% wylęgu (400 szt. wylęgu z 1000 ziaren ikry), przy „zapiaszczeniu” 20%, już tylko 10% (100 szt. wylęgu z 1000 ziaren ikry), zaś przy „zapiaszczeniu” 40% - zaledwie 1% (10 szt. wylęgu z 1000 ziaren ikry). Najgorszą sprawą jest zamulanie gniazd tarłowych.

Przepraszam Pana, ale przy całym szacunku dla wysiłków „ochroniarskich”, nie na tym polega budowanie rybności łowisk. Trzeba mieć co chronić. Toteż ochrona jest ważnym elementem dla prowadzenia wielu innych działań na rzecz racjonalnego zagospodarowania wód. I często wcale nie polegających na zarybianiu.

Zarybianie w ujściach rzek ma sens gospodarczy dla odłowów morskich (i w tym celu jest prowadzone), ale nie przyrodniczy, z którego korzystają wędkarze. Zarybienia mające na celu odtwarzanie migracji ryb na tarliska w rzekach, z wykorzystaniem zjawiska „homingu”, odtwarzanie potencjalnie samowystarczalnych rozrodczo populacji, są oczywiście inne. Na pewno doskonale znane zarówno prof. Bartlowi jak i Januszowi Nykowi. Tylko oni pewnie wiedzą więcej o „ciągu dalszym” i o wymaganiach oraz nakładach potrzebnych do odtworzenia całego cyklu życiowego ryb anadromicznych. Można wpuszczać ryby do rzek, ale muszą one mieć potencjał rozrodczy oraz miejsca sprzyjające rozrodowi. Jeżeli tarliska nie przynoszą efektów, a ryby (jak introdukowane łososie) rzadko mają zdolność odbywania skutecznego tarła, to takie zarybienia mijają się z celem. Bardziej ekonomicznie wyhodować ryby w sadzach, a potem dorosłe wrzucić do wody do złowienia przez wędkarzy. Tak się robi kiedy wędkarstwo jest oparte głównie na zarybieniach. Inaczej można postępować kiedy zarybienia są uzupełnieniem naturalnie rozwijających się populacji (choć i tu często może być więcej szkód niż pożytku – takie ślepe zarybienia są elementem ideologicznego, a nie merytorycznego podejścia do zagospodarowania wód). Wpuszczanie narybku i oczekiwanie, że będzie się z tego łowiło duże ryby sprawia, że łowi się „złote rybki”, ponieważ koszt uzyskania w warunkach środowiska ryb dużych z narybku jest niezwykle wysoki. Wystarczy policzyć.

Życzę rozszerzania zakresu działalności i owocnej współpracy z innymi, którzy w swoich wodach skutecznie zajmują się elementami racjonalnego zagospodarowania łowisk.

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski


#87 OFFLINE   Jerzy Kowalski

Jerzy Kowalski

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 672 postów

Napisano 18 sierpień 2007 - 11:35

Panie Jerzy, ciągnąc to porównanie do samochodów to sytuacja wygląda tak, że prawie wszyscy jeżdżą pijani, dlatego moja logika sugeruje mi przerwanie tego obłędu nad wyniszczonymi wodami.



Panie Robercie,

Proszę więc się przyczynić do jego przerwania, a nie gadać.

Przede wszystkim, ja nie bronię niczego, tylko opisuję w sposób pozbawiony zacietrzewienia. To, że Pan atakuje wcale nie oznacza, że czegokolwiek trzeba bronić. Kiedy ktoś macha na oślep pałką, to wystarczy się odsunąć, czekając, aż sam sobie przygrzmoci w kolano.

Skoro się wysuwa jakieś oskarżenia, to trzeba mieć do tego informacje. Na pogłoskach są oparte pomówienia. Jeżeli się jakieś sprawy podnosi publicznie to warto o nich jak najwięcej wiedzieć.

Proszę nie uogólniać spraw zauważonych w Kielcach, na które ma Pan, w dodatku do rzeczywiście nienadzwyczajnej jakości wędkarskiego środowiska tamże, stosunek emocjonalny, zaburzający zdolność dokonywania racjonalnej oceny.

Pisanie o tym ile wydają koła na działalność sportową jest bałamutne. Pisałem Panu Łukaszowi o kwestiach konstruowania budżetu. Koła nie dysponują środkami na zagospodarowanie i ochronę wód, bo one w 100% są w dyspozycji okręgu. Budżety kół są więcej niż skromne, a ktoś nieco zamożniejszy, choć wcale nie szalenie bogaty, byłby w stanie utrzymać kilkusetosobowe koło „z własnej kieszeni”. Stąd każdy konkretny wydatek stanowi istotny odsetek w budżecie koła. Przy słabej jakości wędkarzy i ich przedstawicieli rzeczywiście najłatwiej realizować zawody wędkarskie (najczęściej towarzyskie, niewiele różniące się od wycieczek dla wędkarzy, a nie te, które są związane z prawdziwym sportem wędkarskim). Można o to „obwiniać” sport wędkarski, a nie ludzi, ale to kwestia emocjonalności optyki.

Znów, jeżeli ma Pan jakieś przesłanki do rzucania „doniesień” mających charakter tak czy inaczej kryminalny, czy charakter naruszeń statutowych w PZW, to są właściwe drogi do tego, krańcowo odmienne od egzaltacji i epatowania innych wymysłami na forach internetowych.

Zmiany w PZW zachodzą za sprawą wędkarzy, którzy zajmują się sprawami, którymi się interesują, na których im zależy, wykorzystując stowarzyszeniowy charakter PZW. Ci, którzy potrafią, wybierają swoje zarządy, integrują ludzi, motywują ich do działania. Pozytywnie, pokazując efekty działania. Oni pokazują, jak wiele „jest wykonalne”. Oczywiście pod warunkiem, że się coś robi, w sposób racjonalny. Bo oczywiście można się napracować głupio i nie uzyskać żadnego efektu, potem mając pretensje do „całego świata” jak nadąsany dwunastolatek.
Pokazywanie przykładów mądrej aktywności pozwala na naśladowanie. Wskazywanie bierności czy nieprawidłowości wcale nie pokazuje jak miałoby być „normalnie”, a oczekiwanie, że „samo się zrobi” nie jest mądrym podejściem do tych zagadnień.

Zgadzam się z tym, że największym „garbem” PZW jest niska jakość członków, ich przedstawicieli, wybieranych na podstawie zupełnie „niedzisiejszych” kryteriów. Tym większe wyzwanie dla tych, którym zależy na zmianach. A pozytywne przykłady pokazują, że można, że się da, a doświadczenia innych pozwalają na szybsze dochodzenie do efektów. Chyba, że chce się „wyważać otwarte drzwi”. Albo nawet tego się nie chce.

Założenie innej organizacji, firmy, spółki, stowarzyszenia, spółdzielni, jest równoważnym, cennym krokiem w organizowaniu wędkarstwa. Tylko proszę to zrobić, a nie gadać tylko o tym. I jak ma się to do wprowadzania zmian w PZW? Jedno drugiego nie wyklucza. Założenie stowarzyszenia jest łatwe. Robiłem to wiele razy. Tylko trzeba zebrać choć z 15 chętnych ludzi, a z Pańskim nastawieniem może Pan mieć z tym kłopot.

Ten kraj funkcjonuje tak jak umieją w nim funkcjonować jego mieszkańcy. Na ile SA w stanie racjonalnie zajmować się swoimi sprawami, a na ile opierają się na obiegowych opiniach, stereotypach i uprzedzeniach. Na ile mają zdolność współpracy, a na ile agresję i egoizm, oraz lęk przed innymi. Wielką karierę robi u nas populizm, odwołujący się do zaślepienia i braku wiedzy. Do emocji, a nie do rozumu.

Populizm kończy swoją karierę kiedy trzeba skonfrontować te emocje z rzeczywistością, kiedy trzeba po prostu coś zrobić. I tutaj rozumiem, że zgadza się Pan ze mną „…tylko do momentu kiedy nawołuję do podejmowania prób…” Podejmowanie prób i uzyskiwanie efektów jest miernikiem racjonalności rozważań.

Do pozostałych Pana wynurzeń nie ustosunkuję się, bo szkoda czasu.

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski



#88 OFFLINE   Jerzy Kowalski

Jerzy Kowalski

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 672 postów

Napisano 18 sierpień 2007 - 11:40

Witam @Jerzy Kowalski

Nie włączałem się wcześniej w dyskusję, ponieważ dopiero teraz ją przeczytałem.

Skrajność wypowiedzi uczestników tej dyskusji, jest dla mnie zrozumiała tak samo, jak nie zrozumiałe jest dla mnie, zbyt szerokie używanie przez Pana skrótu C&R.


Panie Robercie,

Doceniam to, że stwierdza Pan, że nie rozumie tego, co piszę o C&R. Z drugiej zaś strony mniej optymistycznie brzmi Pańskie zrozumienie dla skrajnych wypowiedzi niektórych uczestników dyskusji. Pożytek z dyskutowania bierze się z racjonalności i poszerzania wiedzy, a temu skrajność nie służy. Sam tytuł jaki nadałem tej dyskusji sugeruje nastawienie merytoryczne, a nie emocjonalne, „ideologiczne”.

Na początek wyjaśnię, że wiele z nieporozumień („misunderstanding”), jakie Pan podnosi w swej wypowiedzi, wynika z pomijania precyzyjnego używania słów, jakie stosuję. Otóż, w odniesieniu do C&R są dwie zasadnicze kwestie. Regulacje C&R oraz zasady C&R. Te pierwsze to egzekwowalne, obowiązkowe kryteria stosowania C&R, będące przedmiotem aków prawnych czy regulaminów, zaś te drugie to zalecane metody połowu, sprzęt, postępowanie z rybami, na razie przynajmniej zawarte w wytycznych, zaleceniach, sugestiach, choć opartych na wiedzy i badaniach.
Zarówno pierwsze jak i drugie mogą być intuicyjne, „ideologiczne”, jak i racjonalne, merytoryczne. Zazwyczaj rozumiane są intuicyjnie, choć ma to swoje znaczenie, natomiast efekty przynosi merytoryczne, racjonalne C&R. Zarówno po stronie regulacji jak i zasad.

Zasady można rozwijać, propagować, doskonalić niezależnie od zagospodarowania łowisk, zaś regulacje można wprowadzać, monitorować, dostosowywać w sytuacji posiadania realnego wpływu na wiążące decyzje, na podstawie dostępu do danych i posiadanej wiedzy.

Mam nadzieję, że teraz te kwestie, które Pan wyłowił z moich wypowiedzi będą bardziej zrozumiałe. Bo terminologia jakiej używam jest powszechnie znana i używana. Zachęcam do przyswojenia jej sobie.

„C&R wzięło się z intuicyjnego odczucia, że powstrzymanie się od zabierania ryb powinno zwiększyć ich liczbę.” Nie wiem jak Pan doszedł do takich wniosków, ale dla mnie jest to, odwieczny instynkt samozachowawczy, który posiadamy, a który nakazuje zabierać nam tyle, ile jest nam rzeczywiście potrzebne. Przyczyną nadmiernego zabierania ryb jest, traktowanie ich jako towaru, a nie jako dobra.

No cóż. Ryby są „pożytkiem” płynącym z wody. Są warunkiem uprawiania wędkarstwa, są też po prostu pożywieniem. C&R racjonalnie pojmowane wcale nie zakłada powstrzymania się od zabierania wszystkich ryb. Racjonalne C&R zazwyczaj oznacza wypuszczanie zgodnie z zasadami C&R ryb objętych regulacjami C&R. Niekiedy te regulacje wymagają objęcia ochroną całych populacji w wówczas ryb zabierać nie wolno, choć można uzyskiwać dobro w postaci satysfakcji z uprawiania wędkarstwa, łowiąc te ryby i ograniczając straty w populacjach przez zmniejszanie śmiertelności ryb związanej z ich złowieniem i wypuszczeniem.

C&R wzięło się stąd, że zauważono iż ryby rozmnażają się po osiągnięciu pewnych rozmiarów, co trwa lata (do dziś wielu ludzi o tym nie wie, nawet wędkarze nie mają takiej świadomości), stąd wprowadzono pierwszą regulację C&R, nakazując wypuszczenie każdej złowionej ryby, która nie osiągnęła minimalnych rozmiarów (pry których 50% populacji odbywa pierwsze tarło, bo takie kryteria są przyjęte dla wymiarów minimalnych).
Nie zdawano sobie sprawy z istotności zasad C&R i sposobu złowienia i wypuszczenia dla trwania populacji. Wydawało się, że rybę wystarczy wypuścić (wyrzucić), a ona przeżyje, bo „przecież odpłynęła”. Do dziś wielu tak się wydaje, w tym zagorzałym propagatorom C&R. Te regulacje były rozwijane, przez wprowadzanie innych regulacji poza samym wymiarem minimalnym.
Skądinąd ustanowienie jednego wymiaru ochronnego dla wszystkich łowisk jest „ideologiczne”, bo w wielu z nich taki wymiar może być zbyt mały. Czy to dlatego, że ryby przystępują do pierwszego tarła dopiero po osiągnięciu większych rozmiarów, czy też dlatego, że warto ochronić ryby, żeby przystąpiły do tarła kilka razy, a nie tylko raz, co ważne w intensywnie eksploatowanych wodach.

Inną regulacją C&R jest ustanowienie okresów ochronnych, podczas których wszystkie przypadkowo złowione ryby chronionych gatunków należy ostrożnie wypuścić, z zachowaniem zasad C&R.

Kolejną kwestią w rozwoju C&R było czysto ekonomiczne stwierdzenie, które zrodziło się w USA, mówiące, że „ryba jest zbyt cenna, żeby ją złowić tylko raz”. To doprowadziło najpierw do dobrowolnego stosowania C&R przez część wędkarzy, a następnie do regulacji dotyczących pozyskiwania ryb większych rozmiarów, aż do powstania łowisk z całkowitym C&R wobec pożądanych gatunków ryb. Takie całkowite C&R jest szczególnie ważne w łowiskach, w których jednym z celów jest utrzymanie populacji ryb dzikich czy rodzimych, bez zanieczyszczania środowiska zarybieniami.
Tak więc zawsze C&R zaczynało się od intuicji, od zauważenie dysproporcji między poziomem eksploatacji i reprodukcją populacji ryb, które potem znajdowało konkretyzację w postaci regulacji wynikających z badań nad populacjami ryb.

„W Polsce, gdzie C&R jest rozpowszechnione jako regulacja gospodarcza…” Proszę się nie obrazić ale tak bzdurnej wypowiedzi to nigdzie nie przeczytałem.

Nie obrażam się. Cierpliwie wyjaśniam. Uznając prawo każdego do nieznajomości rzeczy. Ładniej i bardziej prawdziwie byłoby, gdyby Pan napisał, że nie zrozumiał.
Otóż w Polsce niemal każdy gatunek ryb ma określony wymiar ochronny, który jest regulacją gospodarczą, nakazujący wypuszczanie złowionych (C&R) ryb, które go nie osiągnęły.
To, co napisałem wiązało się z ilustracją ideologicznego charakteru ustawodawstwa, bo niezbyt sensowne jest ustanowienie jednakowych wymiarów ochronnych dla całej Polski, podobnie jak niecelowe byłoby ustanowienie generalnych limitów połowu ryb. Jedną z nowelizacji, jaka proponowałem podczas procesu poprawiania Ustawy rybackiej, jedną z niewielu rzeczywiście sensownych i potrzebnych, jest przyznanie użytkownikowi rybackiemu prawa ustalania sankcjonowanych prawem i chronionych prawem, wymiarów, limitów, okresów ochronnych dla poszczególnych gatunków ryb, nie niższych niż minimalne ustanowione w rozporządzeniach. Takie wymiary, limity, okresy, powinny być dla każdego łowiska dostosowane do lokalnych warunków i wtedy mogłyby spełniać rolę, jaką spełniać powinny.

Co nie zmienia faktu, że regulacje C&R są w Polsce rozpowszechnione. Tam, gdzie zagospodarowanie łowisk jest racjonalne te regulacje mają charakter racjonalny.

W moim odczuciu brakuje Panu przekonania do tego co Pan próbuje sprzedać, a to dlatego, że zasada C&R czyli „ Złów i Wypuść” nie jest narzędziem gospodarczym.

To Pańskie odczucia i szanuję je, choć nie podzielam. Ja nie „próbuję sprzedać” tylko przekazać rzeczy takimi jakie są. C&R jest regulacją gospodarczą, jedną z wielu. Jest elementem zagospodarowania łowisk po stronie eksploatacyjnej bilansu łowiska. Sprawia, że mniej ryb ubywa. Po części jest też elementem gospodarczym po stronie „przychodów”, bo prowadzi do odbywania tarła przez wystarczającą liczbę osobników i przyczynia się do samoodtwarzania się populacji, w czym wiąże się z jakością i ochroną czy rozbudową tarlisk, a jednocześnie pozwala zmniejszyć czy wyeliminować zarybienia (te ostatnie jako czynnik nierzadko szkodliwy w środowisku).

Dziękuję za próby recenzowania moich wypowiedzi, ale proszę najpierw nieco więcej wiedzy zgromadzić na temat tych zagadnień.

„Sport wędkarski przyczynił się do wprowadzenia zasad C&R w Polsce.” Jest Pan merytorycznie bardzo dobrze przygotowany, co niejednokrotnie udowadniał Pan uczestnikom dyskusji. Dlatego poproszę Pana na jakiej podstawie zbudował Pan to twierdzenie. Przez wiele lat uczestniczyłem w zawodach wędkarskich, gdzie obowiązuje zasada zabijania złowionych ryb.

W wędkarstwie muchowym, którym przede wszystkim się zajmuję, to wędkarze uczestniczący w zawodach wędkarskich przenieśli zasady C&R na wędkowanie „rekreacyjne”. W tym ostatnim „zasada zabijania złowionych ryb” ma się doskonale. Wędkarze startujący w zawodach są ludźmi, którzy i tak łowią często i bardzo często. W czasie zawodów łowią pod największym nadzorem z możliwych, który przekracza nawet najdalej idące wyobrażenia zagorzałych zwolenników kontroli łowiących. Wtedy też nie łowią nigdzie indziej, tylko w miejscu odbywania zawodów.

W FIPS-Mouche, na przepisach której wzorują się organizacje krajowe, zasada C&R obowiązuje w czasie zawodów od 1989 roku, czyli od chwili powstania tej organizacji.
Wędkarze muchowi, którzy regulaminem zawodów, indywidualnym sędziowaniem, zostali zmuszeni do wypuszczania ryb, do stosowania haczyków bezzadziorowych, do dobrego postępowania z rybami, przekonali się, a potem przekonali innych, że taka zasada nie pogarsza wyników łowienia, a skoro tak postępują w czasie zawodów to łatwiej im się rozstać ze złowioną rybą niż innym. Od tych wędkarzy rozprzestrzeniała się mwiedza i praktyka C&R, zawody C&R ułatwiały wprowadzanie regulacji zmieniających poziom eksploatacji łowisk.
Trzeba Panu wiedzieć, że wielu wędkarzy sportowych jest liderami swoich środowisk wędkarskich, zajmuje się racjonalnym zagospodarowaniem łowisk, wywiera pozytywny wpływ na innych. Może ma Pan kontakt z innymi sposobami rozgrywania zawodów wędkarskich. Sugeruję uzyskiwanie wpływu na ich kształt i sposób rozgrywania, zamiast bezsilnego lamentowania.

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski



#89 OFFLINE   Robert

Robert

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 3756 postów
  • LokalizacjaAreszt Wydobywczy Istambuł

Napisano 18 sierpień 2007 - 13:34

Panie Jerzy, jeśli ktoś z nas dwóch wali na oślep, to jest nim raczej Pan. Nie ma Pan pojęcia co ja robię, co uzyskałem a co i dlaczego się mi nie udało. Tym bardziej ryzykownym jest ferowanie wyroków na mój temat. Proszę sobie wyobrazić, że z moimi wrednymi cechami zgromadziłem niegdyś nie 15 osób, ale ponad 20 i założyłem nowe koło, ponieważ uznałem, że to lepsze i szybsze wyście niż organizowanie opozycji dla kliki z jedynego wówczas koło w moim mieście. W ciągu 2 lat przeszło do tego koła ponad połowa miejscowych wędkarzy. Odeszli bo widzieli efekty pracy naszego zarządu. Dzięki niej przywróciliśmy życie martwym jeziorom. Ta obfitość ryb niestety zaczęła generować problemy bo chętnych do rybiego białka było wielu a do pracy garstka. Zaczęło się typowe polskie piekło nakręcane dodatkowo przez ZO. W pewnym momencie postanowiłem odpuścić aby się ludzie opamiętali. Wystarczyło 3 miesiące i przez zaniechanie okresowych zabiegów nad jeziorem wydusiły się prawie wszystkie ryby. Taki był finał 6 lat naszej pracy. Jak to w PZW, nie ma winnych, nikogo nie można ukarać dla przykładu i bajzel pod tytułem PZW kręci się nadal. Pomimo tej klęski mam zamiar jeszcze powalczy o te jeziora, ale nie pod egida PZW. Kto Panu powiedział, że siedzę i nic nie robię tylko wypisuje bzdury? Akurat czekam na wygaśnięcie umowy na użytkowanie jezior i nie mogę tego przyspieszyć, a bzdury Pan wypisuje co zraz wykażę. Co rok otrzymywałem z zarządu druk pt. Plan Budżetowy Koła na rok... W tym druku są gotowe tabelki które trzeba wypełnić. Jest tam min. Wydatki na: sport, ochrona i zagospodarowanie wód, turystyka, itd. Nikt nie narzuca ile na co, ale ramy są zakreślone. Nie ma problemów z wydaniem 100% budżetu na sport. Panie Kowalski, jeśli Pan nie broni pewnego „porządku” w PZW to ja jestem kosmitą. Jest Pan mocno związany z lobby wyczynowym w PZW. Jak pamiętam był Pan na zawodach w Australii. Pewnie za własne pieniądze? Nie podał Pan ile kosztował czarter samolotu do Hiszpanii, ale wie Pan, że to było najtańszym wyjściem. W następnym roku nastąpiły jakieś gigantyczne ruchu cen bo do Portugalii nasi „sportowcy” pojechali własnymi samochodami. Zastanawiające. A może ktoś wreszcie otrzeźwiał? Racjonalnym działaniem w naszej sytuacji, kiedy sięgnęliśmy dna jako użytkownik wód, jest rzucenie wszystkich środków na odbudowę rybostanu. Jak się wali dom, Pnie Kowalski, to nie urządza się w nim wesela! To całe środowisko „wyczynowców” powinno się wziąć do roboty zamiast doić związkowa kasę. Czekam na kolejna dawkę hipokryzji.

#90 OFFLINE   joker

joker

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPipPipPip
  • 5133 postów
  • LokalizacjaWzgórze Tumskie nad Wisłą
  • Imię:Robert
  • Nazwisko:Ciarka

Napisano 18 sierpień 2007 - 17:17

Panie Robercie,

Doceniam to, że stwierdza Pan, że nie rozumie tego, co piszę o C&R.


Panie Jerzy

Też mnie Pan nie obraził, jednak delikatnie sugeruję by przeczytał Pan uważnie, to co do Pana napisałem, a w moim poście nigdzie nie napisałem, że tego co Pan pisze o C&R nie rozumiem. Tak jak tam napisałem, na chwilę obecną dla większości wędkarzy jaką znam, C&R to wypuszczanie złowionych ryb z należytym szacunkiem, więc stosowanie Zasad C&R.

Ryby są „pożytkiem” płynącym z wody. Są warunkiem uprawiania wędkarstwa, są też po prostu pożywieniem. C&R racjonalnie pojmowane wcale nie zakłada powstrzymania się od zabierania wszystkich ryb. Racjonalne C&R zazwyczaj oznacza wypuszczanie zgodnie z zasadami C&R.

Czy nie napisałem tego samego?

C&R wzięło się stąd, że zauważono iż ryby rozmnażają się po osiągnięciu pewnych rozmiarów, co trwa lata (do dziś wielu ludzi o tym nie wie, nawet wędkarze nie mają takiej świadomości), stąd wprowadzono pierwszą regulację C&R, nakazując wypuszczenie każdej złowionej ryby, która nie osiągnęła minimalnych rozmiarów (pry których 50% populacji odbywa pierwsze tarło, bo takie kryteria są przyjęte dla wymiarów minimalnych).
Nie zdawano sobie sprawy z istotności zasad C&R i sposobu złowienia i wypuszczenia dla trwania populacji. Wydawało się, że rybę wystarczy wypuścić (wyrzucić), a ona przeżyje, bo „przecież odpłynęła”.

Osobiście zasady te poznałem jako dziecko, w latach ’70 .Wzięły się z prostego przeświadczenia o szacunku do przyrody, który przekazali mi starsi wędkarze, w tym mój ojciec. Dzisiejsze zasady C&R, to dawne zachowanie umiaru w stosunku do upolowanej zdobyczy, tu ryby, którą zabiera się tylko wtedy gdy jest rzeczywiście potrzebna. Zabiera się tylko te ryby, które osiągnęły pewien wiek, a te co wracały do wody puszczano z należytą starannością. Jak widać mamy różne pojęcie o tym gdzie tkwią korzenie C&R. Ja je znam z doświadczeń, Pan zapewne z badań naukowych.

W artykułach ukazujących się w Polskich mediach nigdzie nie doczytałem się natomiast o, Regulacji C&R w takim znaczeniu jak Pan opisuje. Stąd nie wiem dlaczego pisze Pan, że terminologia ta jest powszechnie znana i używana. Jest znana i powszechnie używana, ale nie w Polsce.
Panie Jerzy, w którym miejscu Ustawy o Rybactwie Śródlądowym jest użyty termin C&R? Nie ma go w żadnym artykule tej Ustawy, nawet w Art.9.1., który mówi o wypuszczaniu złowionych ryb. Sam Pan używa terminu C&R w domyśle, do pewnych zagadnień gospodarowania wodami. To właśnie jest dla mnie nie pasujące i nie zrozumiałe, i z tym się nie zgadzam, to moje zdanie i Panu może nie odpowiadać, jednak lepiej to rozumiem się niż Panu wydaje. Poza tym w Pana wypowiedziach brakuje mi słowa o połowach rybackich, które w znacznym stopniu przyczyniły się i wciąż przyczyniają do eksploatacji wód. Rybactwo Śródlądowe, które jest w naszym kraju, to upiór minionej epoki, którego nikt do tej pory nie zlikwidował. Wszelkie dyskusje o zasadach i regulacjach C&R w stosunku do wędkarzy mają sens, gdy wody na których łowią, są łowiskami wędkarskimi. Przykłady z innego kontynentu, które Pan podaje dotyczą właśnie takich łowisk. Omijanie tej problematyki w odniesieniu do Polskich realiów jest teoretyzowaniem, a nie próbą dokonania przełomowych zmian.

Uznając prawo każdego do nieznajomości rzeczy. Ładniej i bardziej prawdziwie byłoby, gdyby Pan napisał, że nie zrozumiał.

Cóż, troszkę mi Pana szkoda, ponieważ nie znając kompletnie mojego doświadczenia i znajomości w poruszanych tematach, zakłada brak mojej wiedzy. To znaczy, że nie interesuje Pana głos innych uczestników. Ładnie to chyba zabrzmiało, bo mógłbym napisać, że jest Pan ignorantem.


Sport wędkarski w takim wydaniu jaki jest w naszym kraju, nie przyczynia się do popularyzacji zasad C&R. Wiem to: na podstawie doświadczenia jako zawodnik w dyscyplinie spinningowej, jako sędzia wędkarski w tej i innych dyscyplinach i obserwator wielu imprez tego typu każdego szczebla. Dlatego, może powinien Pan rozszerzyć swoją wiedzę w tym temacie i wyjść poza wąski krąg, i wędkarstwo muchowe by mieć obiektywne spojrzenie na dane zagadnienie.

Trzeba Panu wiedzieć, że wielu wędkarzy sportowych jest liderami swoich środowisk wędkarskich, zajmuje się racjonalnym zagospodarowaniem łowisk, wywiera pozytywny wpływ na innych. Może ma Pan kontakt z innymi sposobami rozgrywania zawodów wędkarskich. Sugeruję uzyskiwanie wpływu na ich kształt i sposób rozgrywania, zamiast bezsilnego lamentowania.

Trzeba Panu wiedzieć, że jestem takim wędkarzem w swoim środowisku, o którym Pan pisze i jestem dumny z tego.
Sugeruję Panu, aby więcej Pan myślał nad tym co pisze, ponieważ nadmiarem treści tego Pan nie zrekompensuje. Odrobina taktu, też nikomu jeszcze nie zaszkodziła.

Pozdrawiam


#91 OFFLINE   kuzyn

kuzyn

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 270 postów
  • LokalizacjaZielona Góra

Napisano 18 sierpień 2007 - 18:06

Witam kolegów!

Ja jestem prosty... ale uświadamiam sobie, że wypuszczanie, czy też release'owanie, ryb tylko w ramach wymuszonych przez RAPR (nieideologiczne - czy jak je zwał) w przypadku skutecznych wędkarzy musi się skończyć zniszczeniem (z wędkarskiego punktu widzenia) łowiska. Doszedłem do tego wniosku jak mój kolega zaczął prowadzić notatki z połowów bolenia B)

Pozdrawiam

Robert

#92 OFFLINE   lukomat

lukomat

    Zaawansowany

  • Moderatorzy
  • 2738 postów
  • LokalizacjaElbląg
  • Imię:Łukasz
  • Nazwisko:Materek

Napisano 18 sierpień 2007 - 20:24

@Jerzy Kowalski

Z twoich wypowiedzi mozna wyciagnac jeden generalny wniosek: masz nas wszystkich za baranow, ktorzy nie rozumieja twoich wywodow. Oczywiscie jestes w bledzie. Doskonale to rozumiemy, tylko mamy odmienne zdanie od twojego i dosyc jasno to podkreslamy, czego ty nie jestes w stanie zniesc.

Jesli dalej bedziesz nam ublizal, to poprostu wylaczymy sie z dyskusji i bedziesz mogl sam ze soba korespondowac w zaciszu swojego gabinetu, sprawiajac sobie przyjemnosc wybujala retoryka...

Odnosnie twojej ostatniej wypowiedzi, to oczywiscie moje nazywanie rzeczy po imieniu (czyli PZW = poskomunistyczna spuscizna) jest tobie wyraznie niewygodne, i nie widze potrzeby, zeby to udowadniac.

Piszesz, ze w Polsce istnieja doskonale warunki dla rozwoju konkurencji dla PZW. No poporstu mi rece opadaja... Poczytaj sobie posty Jacha, w ktorych opisuje jak kombinuja, zeby cokolwiek przeforsowac.

O sporcie pisal juz @Robert i @Joker wiec nie bede powtarzal tego tematu.

Nie wprowadzilem moich brytyjskich kolegow w blad, tylko podalem cala prawde o stanie wod i zarzadzaniu, czyli bezrybiu. Przestan z tym ocenianiem na odleglosc, bo stajesz sie niestrawny corac bardziej.

Pozdrawiam

#93 OFFLINE   Kuba

Kuba

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 2419 postów

Napisano 18 sierpień 2007 - 21:36

Jak pamiętam był Pan na zawodach w Australii. Pewnie za własne pieniądze? Nie podał Pan ile kosztował czarter samolotu do Hiszpanii, ale wie Pan, że to było najtańszym wyjściem.

A to dosc ciekawe, co piszesz...nie wiedzialem o tym. Czyzby beneficjent istniejacego porzadku?? :huh:


#94 OFFLINE   jerzy

jerzy

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 3198 postów

Napisano 18 sierpień 2007 - 21:53

Jerzy Kowalski.... ... stajesz sie niestrawny corac bardziej.

Pozdrawiam


Pozwoliłem sobie skompilować wypowiedż @lukomata.

Panowie redaktorzy, moze czas a bana?? pan Kowalski wyraźnie ma nas za idiotów !! Tak własnie myślę czytając pusto-posty pana kowalskiego.. :angry:

#95 OFFLINE   TERMOS

TERMOS

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 1900 postów
  • LokalizacjaDyslektyk ze Sztokcholmu.
  • Imię:Rafal
  • Nazwisko:K.L

Napisano 18 sierpień 2007 - 22:33

Dyskusja nie polega na zacietrzewieniu, ale na przedstawianiu racji i obalaniu (staraniu się) tez Przeciwników w dyskusji i słuchaniu również ICH racji. Nie jesteśmy Bogami, nie wiemy wszystkiego, a dyskusja pozwala na wzbogacenie własnej wiedzy... i wyrabianiu w sobie pewnej pokory.Kto mieczem wojuje, od miecza ginie.I proponowal bym zakonczyc ten temat i rozstac sie w zgodzie.Amen.

#96 OFFLINE   jerzy

jerzy

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 3198 postów

Napisano 18 sierpień 2007 - 23:37

A mnie ta cała dyskusja, a zwłaszcza wypowiedzi jednego z jej uczestników przypominają słynną wypowiedź premiera Kaczyńskiego.
Nikt nas nie przekona, że białe jest białe a czarne jest czarne
To jest właśnie zacietrzewienie w wykonaniu panów główno dowodzących PZW. Stan polskich jezior i rzek będących w posiadanieu PZW jest katastrofalny, ponadto PzW wbrew interesom swoich członków zatrudnia rybaków na swoich wodach. Zarybienia w okręgu wlkp. w zeszłym roku i dwa lata temu dotyczyły głównie obcego w naszych wodach karpia. Na ryby trzeba jeżdzić do skandynawii bo w przeciętnym jeziorku PZW ich nie ma. Pzw wydaje kasę na durne zawody, ale brak, jak sie dowiedziałem ostatnio pieniędzy na doposażenie straży czy wywóz śmieci z nad naszych wód! itd itp. Alarm,szum, dyskusję potrzebę zmian zgłaszają wszyscy! Niektorzy jak np. @Robert staraja się zmieniać to bagno konkretnymi działaniami i pracą! A panowie z ZG nadal nie dają się ptrzekonać, że białe to białe a czarne to czarne.. :angry:

JW :D

#97 OFFLINE   Robert

Robert

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 3756 postów
  • LokalizacjaAreszt Wydobywczy Istambuł

Napisano 19 sierpień 2007 - 00:26

Tu się Jerzy mylisz. Kaczyński się tylko przejęzyczyła a Pan Kowalski wie co mówi. Mnie jego retoryka przypomina słynne przemówienie Gierka zakończone historycznym apelem, „...pomożecie?” Odzew, „Pomrzemy!”. I wzięli się ludzie do pracy. Co z tego wyszło dla narodu? Gigantyczne długi. Tylko Gierkowo z Jaroszewiczowo skorzystały mogąc latać na zakupy do Paryżewa po drobiazgi takie jak kryształowa wanna. Znając realia PZW myślę, że szybciej uda się wprowadzić w Polsce Islam jako wiodącą religię, niż zreformować związek. Jaka to cudowna siła spowoduje, że na 3-4 w większości kół dojdą do władzy ludzie dla których racjonalna gospodarka nie jest pustosłowiem? Ilu jest takich ludzi? Jakie maja poparcie? Odpowiedz jest następująca. Nie ma takiej siły. Ja coś drgnie w jednym kole to w innym lobby mięsne obali reformatorów, bo oni też się potrafią organizować. Reformatorów jest bardzo mało stąd poparcie małe a wbrew woli ludu nie porządzą. Każda nieudana próba to 4 lata w plecy. Bez większości nie uzyska się nic a wszelkie działania w kołach zakończa się podobnie jak moje. Pociągnąłem za sobą ludzi obiecując odbudować rybostan i przeznaczać ile to możliwe na utrzymanie jezior i ich dalszą rekultywację. Jak w wodzie pojawiły się ryby i próbowałem gospodarować nimi racjonalnie, to dorobiłem się opozycji. Krytykowali nawet to co spowodowało, że do jeziora powróciło życie biologiczne. Negacja wszystkie i wszystkich co ze ma współpracowali. Skąd ja to znam? Chyba z TVN i Wyborczej :D Tylko nasi rządzący nie rządzą za darmo. Zwarzywszy, że ja do tego dopłacałem to przetrwanie 6 lat jest niezłym wynikiem :D

#98 OFFLINE   Sławek

Sławek

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 2720 postów
  • LokalizacjaPolska północna :)

Napisano 19 sierpień 2007 - 06:00

Temat wątku swoją drogą, a dyskusja i tak kończy się na PZW.
Nie chcę zabierać głosu w tej sprawie, bo prawda leży moim zdaniem gdzieś pośrodku, natomiast realia i charakter polskich wędkarzy powoduje, że ten złoty środek jakoś nie jest osiągalny.
Być może C&R również ma w swoim założeniu obowiązek (a nie dobrowolność) wypuszczania pewnych ryb. Nie wiem, bo rozumień tego pojęcia jest już tyle, ilu wędkarzy. Jak wykle ktoś coś wymyślił a życie dopisało wygodniejsze znaczenie (a już na pewno inne). Dyskutujemy na temat pojęcia którego nie zdefiniowaliśmy na początku porządnie. Jest to błędem, bo prowadzi do sytuacji, gdy mówimy o różnych rzeczach (przykład: jedna osoba powie, że babka jest zielona - myśląc o roślinie, a drugi zaprzeczy twierdząc, że nie jest zielona, ale jest słodka - tu sami dopowiedzcie o jaką babkę chodziło).
Dlatego proponuję w ogóle oddzielny wątek, by wyjaśnić czym jest C&R i później trzymać się tego znaczenia.
Tak przy okazji to wydaje mi się, że C&R nie powstało w kręgach rybackich, ani w kręgach w których mówiono o gospodarce, choćby i wędkarskiej.
Tak samo proponuję by w przypadku potrzeby dyskusji o PZW robić to w oddzielnym wątku...

#99 OFFLINE   joker

joker

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPipPipPip
  • 5133 postów
  • LokalizacjaWzgórze Tumskie nad Wisłą
  • Imię:Robert
  • Nazwisko:Ciarka

Napisano 19 sierpień 2007 - 10:38

Być może C&R również ma w swoim założeniu obowiązek (a nie dobrowolność) wypuszczania pewnych ryb. Nie wiem, bo rozumień tego pojęcia jest już tyle, ilu wędkarzy. Jak wykle ktoś coś wymyślił a życie dopisało wygodniejsze znaczenie (a już na pewno inne). Dyskutujemy na temat pojęcia którego nie zdefiniowaliśmy na początku porządnie.
Dlatego proponuję w ogóle oddzielny wątek, by wyjaśnić czym jest C&R i później trzymać się tego znaczenia.



Na to właśnie staram się Panu Jerzemu Kowalskiemu zwrócić uwagę, co odczytywane jest przez niego samego jako, nie rozumienie tego o czym on pisze. Stosowanie zbyt szeroko pojęciowo określenia jest niepoprawne. C&R to głównie i przede wszystkim, zasady obchodzenia się z rybami, które łowimy i zwracamy naturze.
Próba wbijania zasad gospodarki rybackiej pod szyld Regulacje C&Rjest niestosowne, a podawanie przykładów obcych nam środowiskowo i społecznie obszarów gdzie panuje inny system podziału wód niż w Polsce, jest założeniem złym.
Jak komuś uda się obalić Ustawę o rybactwie śródlądowym, to dopiero wtedy mamy szansę na wprowadzenie zmian. Zresztą sama regulacja nic nie da, jeśli nie jesteśmy gotową grupą społeczną na dokonanie tych zmian. Ogólny brak szacunku i poszanowania dla natury, zaburzenia kontaktów społecznych i wiele podobnych czynników oddalają nas, a nie przybliżają do wprowadzania tych zmian.
Zostawmy Zasady C&R, promujmy je, i zaszczepiajmy w swoich środowiskach. Regulacje gospodarki na wodach nie powinny nosić miana Regulacji C&R. Dla mnie to taki wytrych dla zmydlenia oczu, że coś chce się zmienić.


#100 OFFLINE   Jerzy Kowalski

Jerzy Kowalski

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 672 postów

Napisano 19 sierpień 2007 - 13:23

Jak pamiętam był Pan na zawodach w Australii. Pewnie za własne pieniądze?


Byłem na Mistrzostwach Świata w Australii, i jeszcze w wielu innych krajach na wielu kontynentach. Te, podobnie jak inne Mistrzostwa, współorganizowałem, nadzorowałem, obsługiwałem, pełniąc z wyboru, przez dwie kadencje, dopuszczone Statutem, funkcję Prezydenta FIPS-Mouche, globalnej federacji, zrzeszającej ponad 30 krajów członkowskich.

Tak się składa, wbrew może Pańskim wyobrażeniom, że ludzie przeznaczający swoje umiejętności, swój czas, swoje środki na działalność organizacji, stwarzają wartość dodaną dla takiego wspólnego przedsięwzięcia, a budżet organizacji służy na niezbędne wydatki, jak choćby zwrot wydatków na podróże do miejsc wykonywania społecznej pracy.

Z tej społecznej pracy na rzecz wędkarstwa pochodzi spora część mojej wiedzy, kontaktów z ludźmi na najwyższym poziomie merytorycznym, naukowym, organizacyjnym. Wiedzy o zagospodarowaniu łowisk, o dbałości o środowisko, o programach wdrażanych w wielu krajach i o ich efektach, o możliwościach jakie stwarza współpraca i racjonalne dzianie. Wiedzy, którą staram się przekazać Kolegom, którzy dysponują doświadczeniem na poziomie koła wędkarskiego. Którzy to Koledzy mogą oczywiście tę wiedzę odrzucać, traktować ja jak równoważną swojej, czy nawet gorszą. Ale skoro zdecydowałem się dzielić, to to robię, bo „kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera”, jak mówi stare, polskie przysłowie. Piszę to do tych, którzy rozumieją, są w stanie przyjąć i praktycznie zastosować przekazywaną wiedzę. Wliczając w „koszty” tego przekazu konieczność znoszenia i prostowania wymysłów tych, którzy nie są w stanie.

Proszę przyjąć do wiadomości, Panie Robercie, że ci „wyczynowcy” wykonują mnóstwo pozytywnej pracy na rzecz wędkarstwa, wcale nie swoim startowaniem w zawodach, ale organizowaniem wędkarstwa, prowadzeniem łowisk, działalnością, w zakresie o wiele większym niż wędkarze, którzy się takim wspólnym przedsięwzięciem jak sport wędkarski nie zajmują.
Życzę Panu, żeby w Pana otoczeniu była jak najwięcej wędkarskich sportowców.

I życzę Panu również, żeby Pana „żółć” opuściła. Będzie Panu łatwiej żyć. Zaś co do „hipokryzji” – proszę nie używać obcych słów, których Pan nie rozumie, albo których nie potrafi Pan właściwie zastosować.

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski