Skocz do zawartości

  •      Logowanie »   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.

Zdjęcie

Lososiowate Michigenu - nowe odkrycie


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1327 odpowiedzi w tym temacie

#1261 OFFLINE   Alek.

Alek.

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 278 postów
  • Lokalizacjaraz tu, raz tam

Napisano 26 październik 2013 - 23:27

Przyroda nie sprzyja tegorocznym połowom. Od sierpnia nie ma kilku dni deszczowych, aby woda w rzekach mogła się podnieść. Tym samym ryby nie mogą swobodnie płynąć w górę rzek, a my wędkarze  mamy ograniczone pole do popisu. Z niektórych rzek porobiły się zwykłe siurki i można je przejść w zwykłych kaloszach. Ryby jednak  pchane instynktem nie zważają na trudności i po kamieniach płyną na tarło, zatrzymując się w głębszych dołach. Ja  także pchany "wędkarskim instynktem" wybrałem się na ryby. Kolega z Polski prosił mnie o kolorowe zdjęcie łososi, więc moim celem dzisiaj były jak to on określa "różanki", czyli łososie coho. Ryb w wodzie jest nadal dość dużo, lecz na różnych odcinkach rzeki dominują inne gatunki. Są miejsca, gdzie występują łososie chinook, gdzie indziej coho, a w górnym odcinku dużo jest pstrągów brown. Jeden z kolegów był dzisiaj na Milwakuee River i tam  są tylko w ogromnych ilościach ( można prawie łapać ręką)  łososie kingi, innych gatunków całkowicie brak. Ale wracając do mnie. Przy pięknej pogodzie wyjąłem dzisiaj samiczkę łososia chinooka 93 cm, w barwie całkowicie czarnej oraz 4 łososie coho ( do 60 do 80 cm). Zrobiłem zdjęcia samczykom i już teraz widać jak pięknie się wybarwiają.

hc16.jpg
 

 

Uploaded with ImageShack.us

0yrn.jpg
 
Uploaded with ImageShack.us

Miałem na kiju oczywiście jeszcze kilka ryb, ale godne uwagi były tylko dwa steealheady, które po agresywnej walce popłynęły w siną dal. Jak dobrze pójdzie jutro także zjawię się nad rzeka i może coś fotogenicznego upoluje.



#1262 OFFLINE   Jozi

Jozi

    Ekspert

  • +Forumowicze
  • PipPipPipPip
  • 9664 postów
  • LokalizacjaBieszczady
  • Imię:Józek

Napisano 27 październik 2013 - 07:54

No piękne łośki :) .Pogratulować i pozazdrościć :) .



#1263 OFFLINE   SzymonP

SzymonP

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 348 postów
  • LokalizacjaGdańsk

Napisano 27 październik 2013 - 08:18

Gratuluję Panowie połowów za oceanem. Śledzę ten temat już bardzo długo i powiem szczerze moim skromnym zdaniem jest to najlepszy i najciekawszy wątek wogule jeśli chodzi o jerkbait.pl



#1264 OFFLINE   janekulman

janekulman

    Nowy

  • +Forumowicze
  • Pip
  • 3 postów

Napisano 27 październik 2013 - 08:27

No Panie Marku moge tylko pogratulowac!



#1265 OFFLINE   Alek.

Alek.

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 278 postów
  • Lokalizacjaraz tu, raz tam

Napisano 28 październik 2013 - 04:14

Jak Nas chwalą, to tylko się cieszyć. Nie zawsze jest tak " różowo" z rybami, ale oczywiście nie ma co narzekać. Jak pisałem wyżej dzisiaj udało mi się znowu wymknąć na ryby. Żona moja ma anielska cierpliwość w tym temacie i ją tez należy pochwalić. O świcie jestem nad woda. Wędkarzy prawie jak na otwarciu sezonu trociowego w Polsce. Nie ma się co dziwić. Ludzie w niedziele chcą odpocząć i połapać. Po kilkunastu minutach wędkowania mam chinooka z grzbiet. Męczę się z nim okropnie, bo ma z 90 cm i w żaden sposób nie chce się odczepić. Wysuwa mi ciągle linkę i daje " popalić" Po ok. 20 minutach  siła wyjmuję go na płyciźnie i wtedy malutki szok. Był on już w fazie częściowego rozkładu za życia. Mięso kawałkami odchodziło od ciała, prawdziwe zombi. Z lekkim obrzydzeniem odczepiam tego diabła i dalej macham kijem. Okoliczni wędkarze tez za bardzo nie mogą pochwalić się wynikami, czasami ktoś coś wyjmie lub podczepi. Do godziny 10 kompletnie nic.Żona dzwoni i pyta o wyniki. Informuję ją, że nie biorą, a wtedy moja lepsza połowa mówi, to wracaj do domu. Domyślacie się, co myślę o tym. Obiecuje, że do południa połapie i bez względu na wynik wracam. I wtedy zmienia się jak w kalejdoskopie, Zakładam wiśniową muchę. Parę rzutów i jest kolorowy coho. Nie za duży, ale cieszy oko.

rjpz.jpg
 
Uploaded with ImageShack.us
Potem piękny chinook wyciąga mi z 50 metrów linki z podkładem i w trakcie widowiskowego wyskoku uwalnia się. Zmieniam ciągle muchy. lecz wracam do wiśni. I znowu łosoś coho na wisienkę. Tym razem samiczka. Czas nagli, a ja w delikatnych nerwach. Na zielona nimfę z błyszczącym, odblaskowym grzbietem siada samiczka pstrąga. Także nic specjalnego, ale rybka zaliczona.

t4ng.jpg
 
Uploaded with ImageShack.us
Są trzy i mamy 11.30. Przy kolejnym rzucie znowu potężne walnięcie. To znowu łosoś chinook tym razem czuje, że za ogon. Co za diabeł dzisiaj z tymi podczepianymi łososiami. Nie dość, że wysnuwa linkę z podkładem, to marnuje mój drogocenny  czas. Nadludzkim wysiłkiem podciągam go bliżej i na szczęście odczepia się.Został kwadrans do końca. Prawie jak na wyścigach śpieszę się, nawet rzucając muchę. Jest ryba. Kolejny coho na kiju. Ponieważ nie należał do okazów szybko go ląduję. Jeszcze kilka rzutów i do domu.  Już mam kończyć jak czuję opór na lince. Kapitalny odjazd i widzę pięknego łososia coho. Wyskok jeden, drugi a ryba cały czas na kiju. Podciągam bliżej a coho ostatkiem sił  wyskakuje i robi  obrót w powietrzu upadając przed moimi nogami. Lekkie przytrzymanie kija i 78 cm "różanka" ląduje w podbieraku. Pożegnalne zdjęcie i o 12.05 jadę do domu.
 
acj8.jpg
 
Uploaded with ImageShack.us
 
 
Uploaded with ImageShack.us
Takie to dzisiaj miałem rybki w  "delikatnym"pośpiechu

 


  • Mielony lubi to

#1266 OFFLINE   Alek.

Alek.

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 278 postów
  • Lokalizacjaraz tu, raz tam

Napisano 03 listopad 2013 - 04:50

Dzisiaj sobota i jak to było w starej piosence " na ryby". Raniutko,skoro świt jestem nad woda. Po dwóch dniach opadów woda podniosła się ok. 5 cm. Pełen nadziei rzucam muchą. Przyzwyczajony do mnogości ryb po ok.10 minutach czuję lekkie zdenerwowanie. Nic nie widać i nie słychać, u mnie i okolicznych wędkarzy. Jeszcze 10 minut i już wiem, że ryby poszły w gorę rzeki wraz z woda. Zmieniam stanowisko i jadę w inne miejsce. Rzeczywiście tutaj widać jak pięknie łososie idą na tarło. Głównie łososie coho ( niektóre nawet ok.90 cm ) i nieliczne chinooki. Pstrągów brak. Zaczynam połów w tym miejscu. Po kilku minutach branie. Ryba nie za wielka więc myślę, że to kolorowy łosoś. Jednak zaraz zmieniam zdanie. To najmniejszy w tym roku wyjęty łosoś chinook 62 cm. samczyk. Do wody i dalej. Widzę cały czas piękne kolorowe łososie, lecz nic ich nie interesuje. Na żadna muchę nawet nie spojrzą. Zakładam na 12 haczyku czarna nimfę z czerwonym ogonkiem. Dobra na browny. Siada na nią jednak samiec łososia kinga, Równiutki metr. Mucha w pysku tak mała, że ledwo ją tam znalazłem. Samiec oczywiście czarny, ale pełen wigoru. Odjechał kilka razy nawet po kilkanaście metrów, ale skapitulował. Nie po te łososie tu przyjechałem. Dalej znowu łosoś king, samiec 90 cm. siada na muchę. Coś czuje, że kolorowej ryby, to ja dzisiaj nie złapię. Zmieniam muchy, bo widząc ciągle płynące kolorowe łososie mam nadzieję, że trafię z kolorem i wielkością. Wiąże nimfę na 10 haczyku, zieloną z błyszczącym grzbietem. Niezawodny wyrób ( zresztą jak wszystkie moje muchy Pana Janusza ). Pierwsze puszczenie i łup. Od razu odjazd i wystrzał w górę. To przepiękny steelhead, taki z 80 cm. Ubarwienie  cudowne, ale i walka także.Młynkuje, skacze, odjeżdża. Walczy jak prawdziwa skamania. Już kilkakrotnie mam go prawie w podbieraku jak ostatkiem sił ciągle ucieka.W końcu jest. Samiczka 77 cm, tak na oko ok.7 kg. Szybkie zdjęcie dla braci wędkarskiej i łowię dalej. Do końca wyprawy trafi jeszcze jeden chinook 93 cm i z nim związany był dziwny przypadek. Gdy wyjąłem tą samiczkę z wody, to miała w pysku głęboko dwie moje muchy. Nigdy mi się nie zdarzyło, aby ryba na raz połknęła dwie moje przynęty. Ale na rybach, jak to w życiu różnie bywa. Zakończyłem połów na 4 chinookach i jednym steelheadzie, chociaż widziałem jak przepływało ok. 50 łososi coho. Żaden nawet nie chciał powąchać muchy. Taki dzień. Miałem oczywiście kilka zaczepów za bok lub grzbiet, ale to też były kingi. Poczekamy kilka dni i może kolorowe łososie zmienia zdanie i połakomią się na moje przynęty.A poniżej mój" pstrążek".

ql05.jpg
 
Uploaded with ImageShack.us


#1267 OFFLINE   ...not here

...not here

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 906 postów

Napisano 03 listopad 2013 - 06:15

Nareszcie steelheady w wiekszej ilosci !

ollq.jpg


  • Friko i Gobio Gobio lubią to

#1268 OFFLINE   lukomat

lukomat

    Zaawansowany

  • Moderatorzy
  • 2738 postów
  • LokalizacjaElbląg
  • Imię:Łukasz
  • Nazwisko:Materek

Napisano 03 listopad 2013 - 18:20

I to jest to na co czekalem. Staloglowe! Panowie, mam nadzieje, ze uraczycie nas jeszcze fotkami tej jesieni.



#1269 OFFLINE   tpe

tpe

    www.basshunting.blogspot.ie

  • PRZEDSTAWICIEL MARKI
  • PipPipPip
  • 3527 postów
  • LokalizacjaIre
  • Imię:Tomek

Napisano 03 listopad 2013 - 18:24

Gdzie te wszystkie pstrągi i łososie się mieszczą w tych malutkich rzeczkach...Gratulacje Panowie


  • BACIAR lubi to

#1270 OFFLINE   EMMS

EMMS

    Pike Father

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 926 postów
  • LokalizacjaOlsztyn
  • Imię:Michał

Napisano 04 listopad 2013 - 14:53

Chłopaki, zaniemówiłem! Mega stalowe, szkoda że u nas takich nie uświadczysz...



#1271 OFFLINE   Alek.

Alek.

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 278 postów
  • Lokalizacjaraz tu, raz tam

Napisano 05 listopad 2013 - 19:52

Dzisiaj bez opisu wyprawy wędkarskiej. Chciałem braci wędkarskiej w Polsce przedstawić jak w poszczególnych okresach nadal zmienia się skład gatunkowy ryb wchodzących do rzek. Dwa tygodnie temu pisałem, że łososi chinook było około 30 razy więcej niż łososia coho ( 1656 do 53 }, a pstrągów brown było 3 razy więcej ( 154 ). W dniu wczorajszym natomiast po raz ostatni w tym roku odłowiono i dokonano przerzutu ryb na rzece Root River.Departament Ochrony Środowiska Stanu Wisconsin podał, że  wczoraj na jednej pułapce odłowiono:

Łosoś chinook  107

Łosoś coho       802

Pstrąg tęczowy      2

Pstrąg brown         1 

Stosunek poszczególnych gatunków całkowicie zmieniony. Czyli ryb nadal mnóstwo w rzekach, więc pojutrze jadę muchówka połapać wspaniałe rybki.

A swoja droga około tysiąca lub dwóch tysięcy ryb odłowionych jednego dnia na pułapce jest bardzo wymowne. Jak to się ma do przerzutów ( po kilkaset ryb w roku ) na moich  rodzimych  pomorskich polskich rzekach, czy kilku tysięcy ryb, które przeszły w całym sezonie na przepławce w Słupsku odpowiedzcie sobie koledzy sami.



#1272 OFFLINE   Archie

Archie

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 118 postów
  • LokalizacjaChicago

Napisano 07 listopad 2013 - 05:37

No teraz moja kolej troche sie poprzechwalac :D .  Po dwoch tygodniach w Polsce I "wakacjach" od ryb bylem lekko wyglodnialy tym bardziej ze relacje Marka tylko podsycaly apetyt.  W ostatnia sobote uderzylem na Milwaukee river.  Zaczynam od kletcha, sa lososie coho ale niestety totalnie ignoruja wszystkie sprawdzone muchy.  Dopero zakladam experymentalna czerwona nimfe I jest pierwsze branie.  Najpierw jest ladne tapniecie potem mlyn I skoki I odjazd. Lowie 3 lososie ale potem nagle pustka.  Jade calkiem w dol rzeki z nadzieja na swierze ryby I nie myle sie.  Same chinooki, sporo juz czarnych ale jest tez duzo swierzych I na te poluje. Ryb zatrzesiene I chyba po 10tym holu przestaje juz liczyc ryby. Zaciekle polowalem na jedna swierza samice. Mam ja 3 krtonie na wedce ale szaleje, skacze I albo zrywa przypon albo prostuje hak. Ale po kazdej wygranej walce wraca w ten sam rejon, za 4 tym razem laduje ja na plyciznie. Pod sam koniec dnia mam metrowego lososia ktory walczy jak demon, najpierw daje kilka salt a potem expresowy odjazd I ja za nim sprint w rwacej wodzie po pas. Po pierwszym szale troche sie uspokaja I zaczyna sie przeciaganie liny, gdy wreszcie mam go juz na plyciznie lamie sie grot haka na musze, cholerne gamaki :angry: .  Do domu wracam wylowiony I rece od holi mi odpadaja. Ale postanawiam w Niedziele zrobic dogrywke. Znowu melduje sie na poprzedniej miescowce razem z Papurem I z Irkiem ale ryby jakby gdzies wywialo. Gdy wreszcie zacinam sredniego kinga wysluzona muchowka strzela zaraz powyzej laczenia. Na szczescie mam zapasowa cabelasa.  Potem uderzamy w gore rzeki I teraz tam jest ciekawie. Zadnych kingow ale duzo swierzego coho. Lososie biora bardziej ochoczo niz wczoraj I daja ladnie czadu na wedce, sa silne I swieze I pokazuja popis akrobacji I mlynow. Niestety nie bylo zadnej stalki ale moze w ten weekend. 

 

Załączony plik  PA270710 (600 x 450).jpg   78,17 KB   9 Ilość pobrańZałączony plik  PB020717 (600 x 450).jpg   105,94 KB   9 Ilość pobrańZałączony plik  PB020720 (600 x 450).jpg   90,56 KB   9 Ilość pobrańZałączony plik  PA270712 (600 x 450).jpg   102,19 KB   9 Ilość pobrańZałączony plik  PB020728 (600 x 450).jpg   72,27 KB   9 Ilość pobrańZałączony plik  PB030730 (600 x 450).jpg   112,9 KB   9 Ilość pobrańZałączony plik  PB020726 (600 x 450).jpg   84,2 KB   9 Ilość pobrań


Użytkownik Archie edytował ten post 07 listopad 2013 - 05:51

  • mifek, Friko i Alek. lubią to

#1273 OFFLINE   Alek.

Alek.

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 278 postów
  • Lokalizacjaraz tu, raz tam

Napisano 08 listopad 2013 - 04:21

"Kocham" kolor łososi coho i ten złowiony przez Archie jest przepiękny.Ja jednak tez w 'kaszę nie dmucham". Dzisiaj postanowiłem dać troszkę " czadu" z "różankami". O świcie melduję się nad rzeka. Woda płytka, nawet można powiedzieć, że to już prawie susza. Pomimo dwóch dni deszczowych woda ledwo się sączy. Nad rzeka unosi się delikatny smród rozkładających się łososi chinook, czasami widać leżące ich zwłoki. Zakończyły one swój cykl życiowy.Wytarły się i padły. Widzę na płyciźnie kilka łososi coho jak tańczą w miłosnych objęciach. Rzucanie muchy w takich sytuacji oczywiście nic nie daje. Po chwili płoszą się i znikają. W innym miejscu widzę chyba ostatniego łososia chinook, który jeszcze trze się.Ok. metrowa samica uderza w dno ogonem, a samiec polewa ikrę mleczem. Ale to już ich ostatnie chwile, bo widać, że ryba już w okropnej pleśni, a płetwy blade. Nie zrażony łapię dalej. Za dużym wlewem mam uderzenie. Ryba niezbyt duża i zaskoczenie. To  chinook samczyk, taki z 60 cm. Maluch, nawet jeszcze w pełni " żywy". Płyń "maluchu' do wody, lecz "matka natura" i tak nie da Tobie długo mu pożyć. 'Katuje" wlew, lecz nic nie ma. Czasami widać przepływającego coho, lecz chyba nie te muchy dzisiaj założyłem. Coho są bardzo chimeryczne. Zakładam wiśnie, która jest tegorocznym odkryciem, tez nic nie pomaga. Co do cholery! Na imitacje ikry także nic. Może tutaj nie ma ryb. Idę kilka metrów do góry  Widzę samca coho stojącego przy samicy. Nie zastanawiam się długo, zakładam największego puchowca i liczę na jego agresje. Niestety rzut niecelny, nastąpiło lekkie podhaczenie ryby i parka znikła w dołku. Stoję w tym miejscu z pół godziny i choć ryb nie widać cały czas " katuję". W końcu bozia wynagradza ciężką pracę. Siada piękny samiec. Ucieka z całych sil, ale widzę, że mucha w pysku i jestem spokojny. Wyjmuję moje cacko. Kolorowy, taki jak lubię. Największy w tym roku. 82 cm Dobre 5 może 6 kg. Chudy jak na taką długość. Ale to nic. Najważniejsze, że jest. Szybkie zdjęcie i dalej do wody.

5lmk.jpg
 
Uploaded with ImageShack.us
Męczę się dalej przed i za wlewem. Nic nie bierze. Czasami przemknie  pojedyncze coho. Po godzinie daję spokój i idę w górę w znany dołek. Tak po około pól godzinie miałem jedno podhaczenie i na tym koniec. Znowu zmieniam miejsce. Idę  dół w inny dołek. Tam dość szybko na tą sama muchę  wyjmuję następnego coho. Też piękny samczyk .Tym razem 80 cm. Przez następna godzinę nic. Zmiany much nie pomagają W końcu na pomarańczowa nimfę, z błyszczącym grzbietem branie. Podcięcie i tajfun. Widzę, że to steelhead. Piękne wyskoki, młynki. To jest to. Zwalniam hamulec, aby moje sreberko bezpiecznie wylądować w podbieraku. Dzięki temu troszeczkę za daleko odjeżdża mi w dół, ale daję sobie radę. W końcu wyjmuje torpedę. Chudzielec z tego samczyka, ale swoje 75 cm ma.

qct6.jpg
 
Uploaded with ImageShack.us
Jest dobrze. Na czarnego puchowca mam pięknego browna, lecz przypon nie wytrzymuje. Jak biorą na puchowce, to znowu takiego zakładam. Po kilkudziesięciu minutach wyjmuję potarłową samiczkę browna. Wydaje się taka smutna.

b2wr.jpg
 
Uploaded with ImageShack.us
Daję sobie spokój. Złowiłem 5 łososiowatych w tym 4 gatunki. Rzadko tak farci, chociaż początek nie zapowiadał się dobrze. Wody w rzekach nie ma i nie wiadomo, czy rybki jeszcze będą w wodzie, w  następnych tygodniach. Przyjadę znowu za kilka dni, to zobaczę. Może znowu coś fajnego fartnie.
 

 



#1274 OFFLINE   lukomat

lukomat

    Zaawansowany

  • Moderatorzy
  • 2738 postów
  • LokalizacjaElbląg
  • Imię:Łukasz
  • Nazwisko:Materek

Napisano 08 listopad 2013 - 17:19

Co kraj to obyczaj :) W Europie, za sciagnie lososi z tarliska grozi nemezis, a tu jest moja ulubiona definicja tego slowa :D

http://www.youtube.c...h?v=qXRuoSHI6eQ

Oczywiscie bez obrazy koledzy, tak tylko mnie naszlo w zwiazku z dyskusjami toczacymi sie pomiedzy brytyjskimi wedkarzami o tej porze roku.

Powodzenia ze stalkami!



#1275 OFFLINE   Alek.

Alek.

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 278 postów
  • Lokalizacjaraz tu, raz tam

Napisano 11 listopad 2013 - 03:37

W Europie trwa dyskusja, a tutaj łowimy "pełną gębą". Ryb jest mnóstwo i nikomu to nie przeszkadza. Łososie chinook, coho, pstrągi brązowe i tęczowe są w rzece tylko w okresie około tarłowym i w innych okresach ich nie uświadczysz. Ale koniec wymądrzania.  Wczoraj był kolega na rybach i mówił, że w rzece jest nadal  dużo brownów. Jeszcze dobrze nie świtało, jak ja stawiłem się nad woda. O brzasku rzeczywiście było widać sporo ryby, która jednak wraz ze słońcem gdzieś znikły. Musiałem troszeczkę nagimnastykować się, aby dzisiaj wyjąc troszkę ryb. Nic nadzwyczajnego. Przez 4 godzinki wyjąłem dwa łososie coho 72 i 64 cm oraz 3 pstrągi 60, 52 i 51 cm. Wygląda na to, że  ryby schodzą ze stanowisk i jest to spowodowane niskim stanem wody. Są także coraz mniejsze, bo  tak małych pstrągów dawno się nie łapało. Nie było dzisiaj żadnych specjalnie emocjonujących walk i ucieczek.Taki "zwykły" dzień. Poniżej zdjęcie największego dzisiaj pstrąga. Nie jest to rewelacyjne zdjęcie, ale kolor pstrąga wyszedł fajny.

v0jz.jpg
 
Uploaded with ImageShack.us

  • Del Toro lubi to

#1276 OFFLINE   Alek.

Alek.

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 278 postów
  • Lokalizacjaraz tu, raz tam

Napisano 16 listopad 2013 - 04:16

Staram się nie odpuszczać i dzisiaj wybrałem się na rybki. Myślałem, że może uda się upolować jakiegoś " potwora". Pierwsze miejsce i kompletne zaskoczenie. Żadnej ryby. Woda niziutka, przezroczysta. Widać każdy kamień, ale ryb nie ma. Udaję się w następne miejsce. Widzę dwa łososie coho, lecz na nic nie reagują. Potem zauważam pstrąga, ale także ignoruje moje muchy. Zmieniam miejsce o kilka kilometrów. W górze także woda niska, ale po dołach widać chociaż ryby.Zmieniam kilka much i wyjmuję samczyka pstrąga 62 cm. Bez wyjęcia go z wody cykam zdjęcie i łowię dalej.

mj3p.jpg
 
Uploaded with ImageShack.us
Potem zaczepiam za policzek małego bassa. Jak na swoja wielkość nawet "powalczył".

e3qm.jpg
 
Uploaded with ImageShack.us
W dole widać kręcące się łososie coho. Kompletnie ignorują muchy. Dwa z nich zaczepiam za bok, ale na szczęście odczepiają się.W końcu  zaczepiam w nożyce pięknego samca.Kolorowy jak różanka. Nawet piękniejszy.Taki z 90 cm Walczy  o swoje życie i jakimś cudem przypon pęka przy muszce. Ryba odpływa w siną dal. Nie będzie fajnego zdjęcia. Rzucam mucha dalej, ale przez dłuższy czas nic nie bierze. Ryby gdzieś poznikały. Wychodzi słoneczko i widzę cień w wodzie. Wiążę ostatnią " wiśnię" i staram się rzucić przed rybą. Nerwy mnie poniosły i trafiłem w cień. Bryzg wody i cienia już nie ma. Macham dalej i po którymś z kolei rzucie jest branie. Widzę, że samczyk coho. Mucha tkwi w górnej szczęce.Rybka średniej wielkości, ale radość jest. Wyjmuje kolorowa cudo, robię zdjęcie. 

i621.jpg
 
Uploaded with ImageShack.us
Potem miałem jeszcze dwa brania, ale poza pociągnięciem linki nic więcej się nie wydarzyło. I tak zakończyłem prawdopodobnie łososiowy sezon muchowy, gdyż przy tak niskim stanie wody  do rzeki nic już nie wejdzie, a ryby, które są padną lub spłyną z najbliższą wyższą woda. Poczekamy na steelheady lub popróbuję połapać "salmiaki" w portach.

 



#1277 OFFLINE   Alek.

Alek.

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 278 postów
  • Lokalizacjaraz tu, raz tam

Napisano 23 listopad 2013 - 20:25

Ostatnio troszkę popadało i poziom wody podniósł się o około 15 cm. Pełen nadziei pojechałem znowu nad rzekę. Miałem nadzieję, że jakiś steelhead skusi się na moja muchę. Pierwsze miejsce kompletnie puste. Woda mętna. Następne miejsce całkowicie puste. Czyżby nie było ryb?. Przenoszę się kilka kilometrów wyżej nad obiecujący mały wodospad.Kilka rzutów czerwona nimfą i uderzenie. Kapitalny odjazd z dwoma wyskokami. To samczyk steelheada. Holuję go ostrożnie, ale przeciwnik nie daje za wygraną. Próbuję zrobić zdjęcie w czasie holu, lecz to nie z tą ryba. Ciągle młynkuje i " nie da się dobrze ustawić". Rezygnuje z tej metody i wyjmuje go na brzeg. Srebrny skarb. 73 cm. Zdjęcie i dalej do wody.

s16c.jpg
 
Uploaded with ImageShack.us
Dalej pod wodospadem mam jeszcze jedno uderzenie i po godzinie zmieniam miejsce.Jadę dalej kilometr w górę. Tutaj zaskoczenie. Pomimo piątku na krótkim odcinku 10 wędkarzy. Pewnie są i ryby. Podwyższona woda " wymiotła"  umierające łososie, a weszło trochę świeżego łososia coho. Łapię dwie świeże samiczki łososia i zrywam dwa ładne kolorowe samce. Jeden ciekawy szybki odjazd po braniu, lecz nawet nie zauważyłem, co to było. Tak kończę wędkowanie. Jak na tak późny termin  byłem zaskoczony, że jeszcze świeże łososie coho weszły do rzeki. Może jeszcze raz wybiorę się na kolorowe rybki, ale to już tylko zależy od pogody, bo od dzisiaj u nas mrozy.


#1278 OFFLINE   Archie

Archie

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 118 postów
  • LokalizacjaChicago

Napisano 13 marzec 2014 - 04:26

Relacja z Soboty. Wreszcie u nas wyglada jak baaaaardzo dluga I mrozna Zima chyli sie ku koncowi. W weekend byla lekka odwilz, wiec postanawiam otworzyc sezon 2014 na Tajemnej. Wedki nie mialem w rekach od listopada I niestety dlugi wedkarski post daje sie brutalnie we znaki. Ponizej mostu mam 2 ciemne stalki na muche ale obie strasznie partole. Jedna sie spina, druga rozgina hak. Pod koniec dnia 24calowy kelt browna lituje sie nademna I ladnie wali w Cwikoweczke. Na razie ryb jest malo I same zasiedziale. Jescze kilka tygodni I sie zacznie.
Załączony plik  P3090741 (3648 x 2736).jpg   106,1 KB   9 Ilość pobrań

#1279 OFFLINE   Alek.

Alek.

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 278 postów
  • Lokalizacjaraz tu, raz tam

Napisano 13 marzec 2014 - 15:08

Witam po zimowej przerwie.

To widać inni mają więcej szczęścia. Ja sezon zacząłem ok. 2 tygodni temu. Wyjazd nad rzekę i rzeki nie ma. Całkowicie zamarznięta, kropli wody nie widać. Biały puch pokrył wszystko.Załamany wróciłem do domu. Poczekałem troszkę i we wtorek powtórnie zaryzykowałem. Górny odcinek Root River w głównym nurcie wolny od lodu. Stan jednak bardzo niski, woda przeźroczysta. Pochodziłem troszkę, popróbowałem muszki i na tym się skończyło. Dolny odcinek rzeki (  przy przepławce ) nadal całkowicie zamarznięty i nie ma szansy na wejście nowych ryb. Szybka decyzja i po kilkunastu minutach jestem nad Oak Creek. Rzut oka na wodę i znowu rozczarowanie.Rzeką płynie woda pośniegowa, stan mocno podwyższony. Dla zasady wychodzę z samochodu, wykonuje 2 rzuty ( słownie dwa ) rzuty. Woda tak brudna, że różowa muchę widać tylko jak ląduje w wodzie, bo gdy zatapia się, ginie w odmętach mieszanki wody i mułu. Widzę jeszcze jednego wędkarza walczącego w tych warunkach i rezygnuję. Poczekam na porządne ocieplenie i zejście lodów oraz wysokiej wody. Wtedy mam nadzieję, że połowie ryby.



#1280 OFFLINE   Alek.

Alek.

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 278 postów
  • Lokalizacjaraz tu, raz tam

Napisano 29 marzec 2014 - 03:19

Ten sezon rozpoczął się późno. W poprzedni poniedziałek udałem się nad Oak Creek. Poziom wody wzorcowy, przeźroczystość także, lecz ryby nie zobaczyłem. Spotkałem z 10 wędkarzy i nikt także nic nie widział. Długo nie wytrzymałem. W piątek pomimo wysokiej i mętnej wody melduje się nad Root River. Wędkowanie w tych warunkach związane z ryzykiem, gdyż nurt wody nie pozwala bezpiecznie wędkować. Ale co to dla mnie. Nie załamuje się i puszczam muchy w największe dziury. Za kolejnym rzutem pomarańczowym puchowcem mam pierwsze branie w tym roku.Podcięcie i siedzi. I w tym momencie dzieje się rzecz niesłychana. Pstrąg z prędkością torpedy ucieka w dól a nurt potęguje do kwadratu jego siłę.Ledwo się spostrzegłem jak nie ma linki, za chwile i podkład się kończy. Dociskam hamulec i jak zwykle to bywa przy dużej rybie- pech. Z kołowrotka spada szpula ( chyba zatrzaski puściły z tych obrotów ) i wpada do wody. Ja ledwo trzymając się na nogach w tej kipieli łapie szpulę, a ryby już nie ma. Oceniam ja tak na ok. 80 cm Mało się z tych nerwów nie kąpie, gdyż chwilowo tracę równowagę. Do końca dnia nic nie mam na kiju i żaden ze spotkanych przeze mnie wędkarzy także nic nie ma. Wracam do domu niepocieszony. Codziennie obserwuje w internecie poziom wody i czekam aż opadnie. Następny wyjazd planuję na dzisiaj. W między czasie czytam fora wędkarskie a tam  wędkarze chwalą się złowionymi steelheadami. Raniutko melduję się nad rzeka. Pomimo wczorajszego deszczu poziom wody spadł. Staje na przeciw wędkarza łowiącego na spławik. Nie mija 10 minut jak wyjmuje on pięknego samczyka pstrąga. Po kolejnych kilkunastu minutach wędkarz ten ma znowu rybę. Co się dzieje.Ja ciągle nic. Nie wytrzymuje nerwowo i schodzę ze 100 metrów w dół rzeki. Staje na środku po pas w  wierzcie mi nadal bardzo zimnej wodzie i zmieniam muszki po kolei. Ryby nie reagują. Już po dobrych 2 godzinach, gdy zmieniłem prawie cały arsenał much, wpadam na pomysł założenia żółtego cukiereczka ( tak określam te muszki ). Może 2-3 rzutu i czuję opór.Podcięcie i tak upragniony ciężar na końcu linki. Ponieważ stoję dość głęboko,a prąd do małych jednak nie należał, pstrąg także niczego sobie, walka nie jest taka prosta. Jednak to nie była " torpeda" z poniedziałku i po kilku minutach mam go przy sobie. Oceniam go na ok.70 cm. Nie chce się jednak poddać i w nurcie jak diabeł święconej wody unika mojego podbieraka. Daję rade i mam moje pierwsze w tym roku sreberko. Cudowna samiczka, tak upragniona. Proszę przygodnego wędkarza o zdjęcie, mierzę ( jednak 72  cm) i mam nadzieje na następne steelheady. Do końca dnia miałem jeszcze jedno branie, lecz po kilku sekundach ryba zeszła. Większość wędkarzy jakich spotkałem łowiła na spławik, ale tylko nieliczni mogli pochwalić się rybami.

Poniżej zdjęcie mojej pierwszej samiczki steelheada w tym roku. Oby był to zwiastun udanych dalszych połowów.

1dsk.jpg






Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych