Nadszedl poniedzialek . W nocy przewalaly sie burze i ranek przywital nas mokry i rzeski . Niestety komunikaty pogodowe podawaly ze nadal beda przechodzic gromowladne chmury . W tym dniu zaplanowalismy odkryc French Narrows i posmyczyc pomiedzy labiryntem wysp . Miejsce to chwalil Pepe w opisie swojej wyprawy . Ubrani w przeciw deszczowe komplety , z GPS i mapa w reka poplynelismy z lodgy w kierunku poludniowo i minimalnie zachodnim . Podobnie jak Moore Bay i tu ocenilismy ze to lowisko mozna spokojnie cwiczyc caly tydzien . Ogrom wody , niezliczone wyspy , pomiedzy nimi ciesniny , pelno zatoczek , Bardzo niebezpieczne grzbiety skal wyrastajace nagle na srodku niby glebokiej wody . Poruszalismy sie wiec spokojnie i ostroznie obrzucajac zatoczki i cyple . Probowalismy tez trolowac . Wszystkie te proby nie przyniosly zadnego efektu az do samego poludnia . Ciezkie chmury ktore przewalaly sie nad nami moczyly nas deszczem i umilaly te odkrywanie . Deszcz nie byl az takim problemem , gorsze byly wyladowania i one napedzaly nam stracha . W koncy mokrzy i zmeczeni postanowilismy przybic do wyspy i zrobic cos do zchrupania . Uzywalismy butli gazowej wiec szybko na patelni skwierczalo i pachnialo . Dwa drzewa na wyspie byly rozprute przez pioruny . Obawa ze ktorys walnie w nasza patelnie powodowala ze grill byl szybki i bez zbednego przedluzania pobytu na wyspie . To miejsce na wyspie nosilo slady po biwaku , byly place po namiotach i miejsce z kamieni na ognicho ...piekne miejsce na kilkudniowe biwakowanie . Brak wynikow i szklana pogoda zpowodowala ze postanowilismy wrocic do lodgy i troche podeschnac i nabrac otuchy . I w tej drodze powrotnej lapie nas ciemna chmura z calym swoim arsenalem . Plynac szybko na pelnym gazie wydawalo sie ze uciekniemy ale niestety na srodku jeziora znajdujemy sie nagle w samym jej centrum . Nawet nie probowalem robic zdiec choc diabel mnie kusil . Raz ze wszedzie woda , ale przede wszystkim strach ...na czubku lodzi butla z gazem a pioruny wala ze cos okropnego . W tym momencie zalowalem ze nie wyczulismy niebezpieczenstwa i znalezlismy sie tu gdzie gromy mieszaja wode z nieba z woda jeziora . Szczesliwie udalo nam sie dotrzec do lodgy gdzie zaczelo sie suszenie , przegladanie i ukladanie planow na reszte dnia . Zniecheceni takim powitaniem we French Narrows postanowilismy , jak tylko sie wypogodzi , wrocic do Moore Bay i znowu oplynac miejsca ktore juz poznalismy . Tak zrobilismy . . Piotr postanowil ze daje sobie spokoj z ciezkim sprzetem i moimi duzymi woblerami . Uzbroil sobie najlzesza wedke [ jaka zabralismy ] Shimano Compre 7' 3/8 - 1 1/4 w Curado 201 z Power Pro 50lb czerwona , przyponem Mifka i zalozyl Horneta Salmo 6 Dace . Ten wobler przyniosl mu juz duzo szczesliwych ryb , miedzy innymi Whiefisha [ sieja ] 50cm . Ja dalej cierpliwie cwiczylem moje srednio ciezkie przynety . W te popoludnie zlowilem tylko jednego szczupaka na Percha 12 , szczupak 60taczek wrocil do wody . Piotr zaczal swoim Hornetem od ladnego bassa sm , potem byl maly walley , potem jeden z wiekszych szczupaczkow jakie nam sie trafily . Gdy juz slonce zaczelo sie zblizac do horyzontu i prawie opuszczalismy Moore Bay plynac w dryfie , a wiec pchal nas wiaterek , nadszedl najszczesliwszy moment w naszej wedkarskiej karierze . Ten wiatr popychal nasza lodz w bardzo krotka ciesnine pomiedzy dwie wyspy . Jedna z wysp byla duza , cala w drzewach , bogata w zielen i rosliny . Druga wyspe stanowil nieomal lysy grzbiet skalny wysoki na dwa metry i dlugi na 20 m . Na tym grzbiecie sterczalo drzewo , dobre miejsce dla orlow . W tym cichym dryfie obrzucalismy te ciesninke czujac jak woblery uderzaja sterami po skalnym dnie . Nagle wedka Piotra wygiela sie wiecej niz zwykle . Mamy juz wypracowane odruchy na takie sygnaly . Ja szybko zwijam swoj zestaw i natychmiast chwytam podbierak . Piotr w tym czasie holuje rybe kontrolujac jej manewry . Ryba wziela okolo 5-7 metrow od lodzi od strony duzej wyspy . Ciesnina ma jakies 15 metrow i jest plytka wiec po kilku minutach ukazuje nam sie ryba . To jest wielki MUSKIE . Zaczyna sie cos co trudno opisac , wiem ze dominuje strach przed odczepieniem sie muskiego . Jednoczesnie jest ogromna radosc ze w koncu wielki muskie nam zabral przynete . Cale szczescie ze jestesmy na lodzi i nasze szanse sa duze pomimo ze to maly Hornet .. Po kilku odjazdach w glab udaje sie muskiego podprowadzic do lodzi . Pierwsza moja proba podebrania konczy sie fiaskiem . Muskie na ogonie drze z podbieraka i tylko sie modle zeby kotwiczki wytrzymaly . Druga proba od glowy jest juz udana i mamy naszego muskie w podbieraku . Ryba sie szamocze i juz w podbieraku odpina z Horneta , potem ogladajac Horneta widzimy ulamany jeden z grotow . Nasze emocje siegaja zenitu . A tu trzeba szybko popstrykac zdiecia i rybe uwonic . Piotr najpierw robi zdiecia mi , potem ja jemu z jego muskie i przy wypuszczaniu . Zrobilismy okolo 12 pstrykow . Strach o rybe powoduje ze rezygnujemy z dalszej sesji , podbierak ktory mamy od Jima to duzy ale nie bezkolizyjny bo starego typu ze sznurkow . Muskiego szybko mierzymy juz w noszach w ktorych lezy on spokojnie i jego dlugosc jest podatna na miare
![:lol:](/public/style_emoticons/default/laugh.png)
..ma 47 cali czyli 119 cm . Ten muskie to byla nagroda za ten niewdzieczny i mokry dzien ktory dal nam niezle w dupe . Wracajac do obozu do lodgy bylismy najszczesliwszymi ludzmi na Lake of de Woods . I tak maly-wielki Hornet 6 pozamiatal wszystkie moje przynety na muskie . Takie jest nasze wedkowanie , nigdy nie wiadomo co moze sie zdarzyc i to jest piekne . Juz w lodgy ogladamy zdiecia i oczywiscie chwalimy sie wszystkim . Muskie budzi podziw , Hornet budzi podziw . Konczy sie poniedzialek pelen skrajnosci , bylismy dzis w oku cyklonu i bylismy w niebie ...przed nami 4 dni poszukiwan w tym ogromie wody . Liczymy ze jeszcze TO potrwa . Nigdy nie bedzie dla mnie wazniejszej ryby ... Muskie for ever ...jerry herbu zebaty szczupak
![B)](/public/style_emoticons/default/cool.png)
Mifku muszko siersciuchowa dziekuje za przypony , to byly najdelikatniejsze jakie zabralem a jednak wytrzymaly potege Mocy