Skocz do zawartości

  •      Logowanie »   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.

Zdjęcie

Bliskie spotkania trzeciego stopnia - nasze przegrane i inne historie


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
325 odpowiedzi w tym temacie

#221 OFFLINE   Rafał.N

Rafał.N

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 2095 postów
  • LokalizacjaWrocław
  • Imię:Rafał
  • Nazwisko:N

Napisano 25 listopad 2013 - 12:21

Na 100% tylko Spinwali używam.

Ostatnio kupiłem Dragony Spin Lock ( https://www.tamaj.pl...spinn-lock.html ) , bo innych nie było, sprawiają wrażenie mocnych. Ale po tym co tu widzę to zaczynam mieć wątpliwości ...

 

Ja używam od marca Spin Locków ale bez krętlika i nic złego na nie nie moge powiedzieć :) 



#222 OFFLINE   zajcev

zajcev

    Nowy

  • Forumowicze
  • Pip
  • 4 postów
  • LokalizacjaGdańsk

Napisano 05 grudzień 2013 - 21:47

Witam, chciabym się podzielić  z Wami moimi przygodami, wszystkie dotyczą jednego jeziora leżącego kilometr od domu, w którym się wychowałem, mianowicie jest to jezioro Gostudno w okolicach miast Chojnice/Człuchów.

 

Pierwsza historia miała miejsce ponad 15 lat temu. Starszy ode mnie kolega namawiał mnie gorąco do wspólnej wyprawy na szczupaki. Jak do tej pory łowiłem jedynie pod okiem ojca wędeczką 3m wzdręgi, leszczyki i czasami liny, ale z odległościówką radziłem sobie równie dobrze, więc ze spinningiem nie powinienem mieć problemu. Po otrzymaniu zgody, miałem sobie zmontować zestaw, czyli przywiązać "zieloną" stalkę, po czym założył mi na agrawce jakieś cudo. Była to mosiężna obrotówka nr 2 z ciemnoczerwoną paletką.

Łowiskiem jest głęboka zatoka ok 3-4 metry i oddzielający ją od brzegu długi pas trzcin. Każdy wędkarz tu ma swój pomost i jest ich bardzo dużo. Zajmuję jeden z nich, kolega wchodzi na kolejny i łowiny. Staram się go naśladować. Rzucam raz tu, raz tam, zwijam...nic. W końcu chciałem sprawdzić jak daleko jestem w stanie rzucić przynętą. Obrałem sobie punkt, było nim odbite w wodzie skupisko brzóz, które bardzo wyróżniały się na tle starego boru. Rzucam, staram się jak mogę. Za każdym razem liczę czas opadania błystki do dna...1..2...3...4...5...6 luz, zwijam. Był koniec wakacji, a na dno było usłane moczarką. Aby za każdym razem nie zahaczać zielska, zwijałem odliczając do 5.

Mijały kwadranse, a my dalej nic nie możemy zlowić, jak dla mnie frajda, ciskam obrotówką i trafiam w upatrzony punkt. Kolega mówi, że trzeba zmienić miejsce, więc idziemy dalej. Zwijam w pośpiechu blaszkę, mo musiałem jeszcze do niego dojść, i nagle STOP. Nie mogę kręcić korbka kołowrotka. Czuję, że coś targa wedziskiem, widzę na końcu zestawu wielki, otwarty pysk. szczupaka, który wygina swoje ciało raz w lewo, prawo,  apotem gdzieś znika. Wołam kolegę, który szybko przybiega mi z pomocą, to mój pierszy szczupak...-Nie daj mu wejść w trzciny...trzymaj go!- Krzyczy nade mną. Staram się, próbuję, ale ryba jest tak silna. że za pierwszym razem wbija się w trzciny przy samym moście.- Ciągnij go! Dawaj tu bliżej!- Ryba szrpie się w trzcinach jak oszalała, ja stoję na podeście mostu, a kolega klęczy niżej i czeka na rybę. Wreszcie udało się ją jakoś wydostać, ale nie dawała za wygraną i zawinęła żyłkę za dwie, małe łodygi trzcin, wyłożyła się na bok i leży.Wileki esox, około 5 kilo. Nie mogę go przyciągnąć bliżej, aby kolega mógł go złapać ręką, bo trzciny,za które się owinęła żyłka na to nie pozwalają. Kolega robi wtedy coś, za co dziś dostałby z buta, łapie za żyłkę ręką,   zjeżdża dłonią jak najdalej potrafi...brakuje może pół metra. Obwija żyłkę dwa razy wokół dłoni i ciągnie do siebie...Został mi w pamięci jeden głośny chlupot i ryby już nie było. Był za to kolega, który z mokrą kocią mordą podał mi bez slowa obrotówkę :P

...

Kolejna przygoda rozegrała się w tym samym miejscu dwa lata później. Łowiłem okonie na małą obrotóweczkę nr 0. Jest kolejne branie i holuję okonia, ale ten jakiś większy się wydaje.Widzę, że szpula hamulca się obraca, więc lekko go dokręcam. W tym momencie wędka wygina się i gwałtownie prostuje. Wyciągam małego okonka, około 15 cm, który był zmiażdżony i miał jedną wielką ranę na brzuchu.

....

Ostatnia sytuacja miała miejce kilka lat temu, w przeciwnym krańcu jeziora. Listopad. Wielka płytka zatoka zarośnięta moczarką, na brzegach trzciny, potem pas skrzypów, a w to wszystko są wmieszane liście żółtych juz grążeli. Woda bardzo czysta. Łowię małą wahadłówką, przypon mam z czarnego wolframu, taki zwykły, nie ma czadu. Łowię już kilka godzin bez rezultatu, a w tej zatoczce zawsze była szansa na spotkanie choć małego szczupaczka, który poprawiłby humor. Niestety, kolejny mostek na którym nic sie nie dzieje. Ostatni rzut i kończę na dziś. Widziałem przynętę z daleka, znudzony brakiem brań przyspieszam, potem zwalniam, znów przyspieszam i kiedy jest 15 metrów ode mnie widzę jak atakuje ją z mojej prawej strony szczupak. BUM i stoi, ja też...jest niczego sobie, ponad 80 cm. Ucieka, odjechał na dobre 10  metrów i zaczął trzepać łbem pod wodą, Podciągam go bliżej i mi się to udaje, jak wbije się w zielsko, to jest krótsza droga, aby go z niego wydostać. Szczupak płynie jednak zdala od grążeli, w wolnej od przeszkód wodzie. Podpływa do powierzchni i zaczyna kotłować w jednym miescu, po czym szybko ucieka na prawo i parkuje w gęstych trzcinach  jakieś 10 metrów ode mnie. Przypomniała mi się akcja z kolegą z mojego pierwszego wypadu, ale szybko przestałem tak myśleć, bo wyszedł z trzcin sam, holuję go w mojim kiedunku, ustawił się do mnie pyskiem i...CO JEST K..WA?! Wahadłówka wisi poza paszczą? :huh: Daje sie podholować bliżej, staram się go złapać ręką, ale nie udaje mi się tego zrobić przy pierwszym podejściu.Otwiera paszczę, pokazuje wszystkie zębiska, trzęsie łbem i odjeżdża w lewo. Ale mam teraz inny problem...Moja wahadłówka opada swobodnie na dno. Szczupak pruje przed siebie przez grążele, a żyłka tnie ich liście i łodygi. Tor jego ruchu wskazują wyskakujące nad wodę łodygi skrzypów.

Zgłupiałem do reszty.Mam na końcu niekompletnego już zestawu szczupaka na rekord życiowy,który nie jest zacięty na żaden z haków, więc za co siedzi, skoro błystka leży na dnie :blink: Szczupak po tej szarży wyraźnie osłabł.Staram sie go podholować i złapać ręką. Da się prowadzić blisko powierzchni omijając większość zaczepów, idzie prosto na mnie...jeszcze kilka metrów i się uda...jest blisko...wykłada się na bok i wtedy widzę za co jest "zahaczony" przez cały czas holu.Przy ataku nie trafił w przynętę, lecz w wolfram, zębem przebił go i zrobiło się coś w rodzaju oczka i tylko za to się trzymał. Tylko kilka sekund dzieli mnie od życiówki, szczupak leży na boku, przychyla się bardziej brzuchem do góry i wtedy widzę jak pętelka wolframu zjeżdża z zęba.Kij się prostuje, esox stoi 20 cm pod wodą i tyle również od mojej mokrej dłoni. Klęcząc przed nim i nachylając się w kierunku wody patrzę jak powoli odpływa, jak chciałby mi powiedzieć WYGRAŁEM, PŁYNĘ DO SIEBIE. Przez moment jeszcze go obserwuję, aż znika gdzieś w toni, ale cały czas zastanawiałem się o co tak właściwie tu chodzi.


Użytkownik zajcev edytował ten post 05 grudzień 2013 - 23:33

  • White Fish lubi to

#223 OFFLINE   spy

spy

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 1309 postów

Napisano 05 grudzień 2013 - 21:59

2006341-jury-tanca-z-gwiazdami-882-660.j


Użytkownik spy edytował ten post 05 grudzień 2013 - 22:23


#224 OFFLINE   Kamil Z.

Kamil Z.

    Ekspert

  • PRZEDSTAWICIEL MARKI
  • PipPipPipPip
  • 5317 postów
  • LokalizacjaWałbrzych/Wrocław
  • Imię:Kamil

Napisano 05 grudzień 2013 - 22:08

Tu się nie ma co śmiać....

 

 Jak do tej pory łowiłem jedynie pod okiem ojca wędeczką 3m wzdręgi, leszczyki i czasami liny

Jak dla mnie 3m wzdręgi, leszczyki i liny, to całkiem ładne ryby!! :)



#225 OFFLINE   POLONIAb

POLONIAb

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 372 postów
  • Lokalizacjabyd
  • Imię:A
  • Nazwisko:S

Napisano 05 grudzień 2013 - 22:12

Eeeee, to po prostu w odcinkach będzie :-)
  • havy lubi to

#226 OFFLINE   Dagon

Dagon

    :P

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 3079 postów
  • LokalizacjaWarszawa

Napisano 05 grudzień 2013 - 22:15

Panowie, spójrzcie na tytuł wątku - to jest po prostu "inna historia". ;)



#227 OFFLINE   Dawido

Dawido

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 204 postów
  • LokalizacjaŚwiat daleki
  • Nazwisko:W.K.

Napisano 17 grudzień 2013 - 21:23

Tej jesieni odnotowałem dwa spotkania trzeciego stopnia niezakończone powodzeniem, w żadnym wypadku nie umywają się do wielu historii tutaj zamieszczonych. Pierwsze miało miejsce jakieś 3 tygodnie temu - standardzik, dłubałem okonki w podkaliskiej rzeczce, dłubałem i dłubałem, aż doszedłem na wysokość wymytego dołka w skarpie. Rzuciłem. Zaciąłem, nieco podpompowałem rybkę, która poczuła nurt i rychło z tego skorzystała... Przy kijku 3-18g i żyłeczce 0,14 mogłem tylko pomarzyć, może gdyby nie przegryzł żyłki, jakimś tylko sobie znanym sposobem wyszedłbym obronną ręką?...

Z braku czasu poleciałem przed kilkoma godzinami nad niedaleki polny stawek, to jedyna woda, którą mam w najbliższej okolicy - 10 minut piechotą, Jest to typowy prostokątny "kaczy dołek" w wymiarze ~60 x 15m, do tej pory wędkowałem tam raz, dwa tygodnie temu, dopisało kilka okoni +20, co było dla mnie już sporym - oczywiście pozytywnym - zaskoczeniem, że nie skarłowaciały. Swoją drogą sporo w nim kaczek ;), moje przyjście spłoszyło z 15-20 krzyżówek z drugiego końca stawu i co ciekawe tylko tam pokazuje się białoryb, nawet teraz, i to hurtowo, spławy, przemieszczające się bąble, podejrzewam, że żerują w odchodach ptasich. I w kipiel tego rodzaju oddałem rzut 4,5 cm paproszkiem. Nie czułem brania. Tylko tępy stop, podniosłem szczytówkę (ale nie ciąłem - niestety!), iżby podholować zaczep...

Nie wierzgał, jak gdyby nie przewidywał, że może stać się gwiazdą sesji zdjęciowej i moją życiową rybą. Ciut podprowadziłem, mignął - potężny karp... Karp? Serio, widziałem karpia, mam już jednego monstrualnego, ale podczepionego na koncie - 82 cm. Ryba z wolna zaczynała się niepokoić, lecz niczego wielkiego nie pokazywała jak na swoje rozmiary, wręcz osowiała, nawet nie wysnuwała żyłki. Temperatura tym razem była moim sojusznikiem.

Skontrowałem ją ostrzej, do samej powierzchni. Widzę... Widzę szczupaka pod metr (mógł mieć mniej, a moze i więcej? Wiecie - na sam widok nogi się pode mną ugięły). I to byłoby póki co na tyle - przynęta wystrzeliła z pyska. Od razu zadzowniłem do kumpla , żeby się poskarżyć :D, do drugiego, trzeciego... Wszakże nadal mnie trzyma, skoro się przed Wami wytaczam...

Jutro trzeba spróbować i pojutrze, i do upadłego - do stycznia, lodu.

Pozdrawiam i łączę się w bólach z Poprzednikami i Następcami .
Dawido

Użytkownik Dawido edytował ten post 18 grudzień 2013 - 00:22


#228 OFFLINE   MichałM

MichałM

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 865 postów
  • Imię:Michał

Napisano 17 grudzień 2013 - 23:46

Też mam taki stawik 200 metrów od domu tylko że dużo mniejszy :)  ale jakie ryby...swojego czasu były karpie po kilkanaście kilogramów nie przetrwały gorącego lata, kilogramowe karasie i liny pływają do dziś piękne okonie ponad 30 cm a w tym roku brat spiął szczupaka około metrówke a wszystko żyje w wodzie do 1,5 metra głębokości :P



#229 OFFLINE   lunov

lunov

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 119 postów
  • LokalizacjaPoznań

Napisano 21 luty 2014 - 16:29

No i mi przyszło napisać w tym wątku, wybrałem się dzisiaj z lekkim sprzętem na rekonesans nad Wartę, zabrałem ze sobą PST 943 5-15 gr uzbrojony w Luwiasa 2506 na kołowrotek nawinąłem 150 m 0.18-ki całość ekwipunku dopełniało pudełko w wobkami 4-5 cm. Ładna pogoda jak na tę porę roku powodowała że pomimo braku jakiejkolwiek aktywności ze strony jazi i kleni które chciałem niepokoić, czas wędkowania szybko upływał. Postanowiłem że zmienię jeszcze przynętę i obłowię zewnętrzny zakręt i wracam.... Było jak w opisach z WW z tak 90tych, rybsko siadło w pierwszym rzucie, wędka przyjeła przyjemny kształt paraboli, a kołowrotek zaczął grać w niskich tonach. Trwało to może z minutę i ryba stanęła, spłynęła może z 30 m i  ustawiła się w nurcie. Nic dokręciłem lekko hamulec i próbuje pompować, ledwo napiąłem żyłkę to rybka wkurzyła się i ruszyła w dół i po chwili zauważyłem prześwitujący spód szpuli. Brzeg na szczęście umożliwiał spacer, a raczej bieg za rybką,do czasu. Niestety po przeciągnięciu 250 metrów i odzyskaniu kilkudziesięciu metrów żyłki  okazało się że na brzegu rośnie krzak który, uniemożliwił by dalsze podróże w dół rzeki. Dokręciłem hamulec i patrzyłem jak na szpuli zostają ostanie zwoje żyłki i w momencie gdy cały zestaw trzymał węzeł mocujący do szpuli coś pościło.... prawdopodobnie kotwiczki w jugolce nie wytrzymały, woblera nie wyjąłem już z wody, skończył na zaczepie... 

Oj chyba w tym roku nie połowie pierwsza ryba nie wyjęta :(


Użytkownik lunov edytował ten post 23 luty 2014 - 15:43


#230 OFFLINE   Pasta

Pasta

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 976 postów
  • LokalizacjaGliwice
  • Imię:Mariusz
  • Nazwisko:P

Napisano 24 luty 2014 - 09:50

No i mi przyszło napisać w tym wątku, wybrałem się dzisiaj z lekkim sprzętem na rekonesans nad Wartę, zabrałem ze sobą PST 943 5-15 gr uzbrojony w Luwiasa 2506 na kołowrotek nawinąłem 150 m 0.18-ki całość ekwipunku dopełniało pudełko w wobkami 4-5 cm. Ładna pogoda jak na tę porę roku powodowała że pomimo braku jakiejkolwiek aktywności ze strony jazi i kleni które chciałem niepokoić, czas wędkowania szybko upływał. Postanowiłem że zmienię jeszcze przynętę i obłowię zewnętrzny zakręt i wracam.... Było jak w opisach z WW z tak 90tych, rybsko siadło w pierwszym rzucie, wędka przyjeła przyjemny kształt paraboli, a kołowrotek zaczął grać w niskich tonach. Trwało to może z minutę i ryba stanęła, spłynęła może z 30 m i  ustawiła się w nurcie. Nic dokręciłem lekko hamulec i próbuje pompować, ledwo napiąłem żyłkę to rybka wkurzyła się i ruszyła w dół i po chwili zauważyłem prześwitujący spód szpuli. Brzeg na szczęście umożliwiał spacer, a raczej bieg za rybką,do czasu. Niestety po przeciągnięciu 250 metrów i odzyskaniu kilkudziesięciu metrów żyłki  okazało się że na brzegu rośnie krzak który, uniemożliwił by dalsze podróże w dół rzeki. Dokręciłem hamulec i patrzyłem jak na szpuli zostają ostanie zwoje żyłki i w momencie gdy cały zestaw trzymał węzeł mocujący do szpuli coś pościło.... prawdopodobnie kotwiczki w jugolce nie wytrzymały, woblera nie wyjąłem już z wody, skończył na zaczepie... 

Oj chyba w tym roku nie połowie pierwsza ryba nie wyjęta :(

 

Czyżby brzana się trafiła :) ?



#231 OFFLINE   lunov

lunov

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 119 postów
  • LokalizacjaPoznań

Napisano 24 luty 2014 - 18:48

Stawiam raczej na sumika :) 



#232 OFFLINE   POLONIAb

POLONIAb

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 372 postów
  • Lokalizacjabyd
  • Imię:A
  • Nazwisko:S

Napisano 24 luty 2014 - 19:13

Całe szczęście, że kijek ocalał :-P

#233 OFFLINE   lunov

lunov

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 119 postów
  • LokalizacjaPoznań

Napisano 24 luty 2014 - 19:37

Ocałał :) W końcu to solidne 10 lb, a żyłeczka może 8 lb ?

DSC02704.JPG

Całe szczęście, że kijek ocalał :-P


Użytkownik lunov edytował ten post 24 luty 2014 - 19:55


#234 OFFLINE   Arek X

Arek X

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 822 postów
  • Imię:Arek

Napisano 22 marzec 2014 - 08:08

Martwica temat bierze... ;)

 

 

Było to w tamtym roku...

Koniec września, z lekka pożółkłe trawy, z wolna opadające liście z drzew zwiastowały nadejście Jesieni.

Wtedy to zacząłem sezon- z przyczyn czysto zawodowych... Lepiej późno jak wcale.  :)

Nad Narew wyjechałem dość późno bo około 10. 

O miejscu nad które się udawałem myślałem od początku sezonu, wiedziałem, że są tam Sandacze.

Kilka stamtąd ich oszukałem, nie były to sztuki porażające rozmiarem, ale wiedziałem, że można ich się tam spodziewać...

Przed łowami ,,przywitałem się " z Rzeczką, tak dawno nie widzianą, o której tyle człowiek rozmyślał...

Herbata z cytryną, na jeszcze ciepłej o tej porze roku ziemi, smakowała jakoś tak lepiej.

Napawałem się widokiem pędzącej gdzieś śpiesznie wody, wiry i odkosy zdradzały przybrzeżną głęboką rynne przechodzącą na końcu w kamieniste wypłycenie na którym Rzeka nabierała rozpedu.

O rynnie tej tak długo myślałem, tęskniłem, by choć przez chwile ,, dotknąć" jej dna wabikiem.

Nieśpiesznie uzbroiłem kijek, świeża dwunastka to było optimum w tym miejscu. Grubsza zbyt długo utrzymywałaby gume w toni, zbyt długi opad...

Stanąłem na burcie, stromo opadającej do lustra wody, wymach i Phantom *,5cm sprzężony z 35g główką poszybował w okolice kamienistego wypłycenia...

Pierwszy zarzut roku, trochę nie tam gdzie chciałem, niecelnie. Żeby dobić do dna czekać trzeba około 20 sekund, taki tam prąd...

Agresywny opad nie wyszedł mi z pamięci mimo przerwy. Wabik dochodzi do nieciekawego już miejsca, ekspresowe ściąganie i kolejne rzuty...

Minuty upływały dość szybko przechodząc w godziny. W międzyczasie próbuje ,, wstrzelić się " w upodobania mętnookich pobratymców, zmieniając kolory wabii... Na próżno.

Nie zrażony, orze dalej z nadzieją, że jakiś się zainteresuje moją marną imitacją rybki.

Upływający czas, monotonia nie pozbawiały mnie koncentracji, skupiony na maxa!!!

Kolejny rzut, opad, podbicie, opad, podbicie, opad... I BRANIE!!! Kij zadrżał jak rażony piorunem. Zacięcie z łokcia... I chybiam.

Micha uśmiechnięta, adrenalinka... :P

Wiedziałem, że tam są, kwestią czasu było ich sprowokowanie...

Kolejny rzut, tor prowadzenia, wabik, czas opadu jak w poprzednim rzucie.

Opad, podbicie, opad... Kij jak pod napięciem, zacięcie w tempo... I ten przyjemny tępy opór na końcu zestawu.. :D Kołowrotek wydaje jakże miły dla ucha dźwięk, co jakiś czas po troszku wydając plecione. ,,Dobrze Cię ustawiłem" :P  myśląc to sobie spojrzałem na kij.

Wygięty do granic wytrzymałości. Podobnie jak pod sumem, który też ze mną wygrał ponad 40 minutowy hol...

Myślę sobie, że to opór wody na zahaczonym Przeciwniku tak daje w kość sprzętowi.. Zszedłem ostrożnie po skarpie, cały czas kontrolując walkę, by wleźć  po rant woderów w wodę. Stanąłem na takiej mini półce, pod nią rozciągała się rynna.

Mijały kolejne sekundy walki. Jednak mimo tego, dalej trzymał się dna, krążył, próbował mnie zwieść.

Jednak nie trwało to długo. ,,Przegrywa"- pomyślałem i zacząłem nieśpiesznie pompować. Obserwując linke w miejscu styku z wodą, wyglądałem błysku białego boku... Jednak linka zaczęła ,,uciekać" w stronę brzegu idąc ku powierzchni. Ostatni zryw, tam chciał jeszcze spróbować ucieczki. Podszedłem w pobliże miejsca ,,spotkania".

Spoglądając w to miejsce ujrzałem długo oczekiwany biały błysk...około metrowej długości Sandacza  :o  

Kolana się ugięły, mam Sandacza życia na końcu zestawu. Kabana takiego na oczy nie widziałem, aż do tej pory...

Błysnął drugi raz. Jeszcze się nie poddał, Próbuje uciekać w głąb rynny po stoku. Skontrowałem hamulcem. Linka już nie schodziła z młynka, Sandacz walczył na krótkiej lince, kij spełniał w 100% swoją role, co jakiś czas przyginając się ku wodzie.

W końcu mój rekordowy Sandacz poddał się wykładając klasycznie na bok, i machając piersiową do mnie, jakby się chciał pożegnać.  ;)

Hak wbity w samą końcówkę górnej wargi nie zwiastował szczęśliwego zakończenia. Widząc to, odrazu popuściłem draga do minimum.

Zszokowany wielkością Przeciwnika i myślą o szczęśliwie kończącym się holu, zapomniałem o podłożu na którym stoje...

Rekord życia z półtora metra odemnie... Wreszcie próba podebrania.  :D

Nie ma nic piękniejszego niż ten widok- wyciągnięta ręka w strone Rybki, kij w pionie z lekka wygięty i płynący ku szczęśliwemu łowcy, Okaz.

Sandacza mam na kilka cm od dłoni, gdy prawa noga obrywa półkę na której stoję... 

Próbuje łapać pion zalewając sobie jajca. Odchylenie do tyłu by nie wpaść w otchłań, oparcie plecami o burte i... Smoka na haku nima... :o ??? Phantom wisi na lince osamotniony...

Palpitacja serca, prawie, że zawał!!!

Nie z powodu utraty swojego, życia, a z powodu przegranej z moim Rekordem...

 

 

Stoje tak zamoczony po organy jeszcze z 5 minut. Patrząc w miejsce gdzie ostatni raz obserwowałem machającego do mnie Smoka.

Po kiego ja tu właziłem, wiedziałem, że grunt pod wodą nie stały... Bije się z myślami.

Próbuje wspiąć się na brzeg, wspinaczka w pełnym ekwipunku nie jest moim konikiem, po chwili zjeżdżam w dół do wody po cyce!!! Zamaczając wszystko co miałem do tego poziomu...

Adrenalinka jeszcze trzymała bo chłodu nie odczuwałem ...

Wygramoliłem się jakoś na stały ląd.

Mokry, upaćkany, sprzęt zalany z ekwipunkiem. Pięknie mnie pożegnał mój Smoczek...

Mając w zapasie suche ubranie, przebieram się nieśpiesznie.

Termos z ciepłą herbatką delikutaśnie mnie rozgrzewa...

Myślę sobie- nie łowię już, dał mi w kość ogromny Sandokan...

 

I jak to na początku wyprawy usiadłem sobie na ciepłej jeszcze ziemi okraszonej trawą.

Popijając herbate jeszcze z dobrą godzine wpatrywałem się w odmęty Narwiańskiej rynny.

Spoglądam na dom, godnego siebie Przeciwnika, ale już nie ze smakiem porażki, lecz z dumą i myślą, że mogłem się spotkać właśnie z Nim-Władcą Rynny. 

Największym Sandaczem widzianego moimi oczyma...

 

Rośnij i żyj spokojnie Smoku, może kiedyś Cię jeszcze spotkam... :highfive:



#235 OFFLINE   analityk

analityk

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 1897 postów
  • LokalizacjaWrocław

Napisano 22 marzec 2014 - 20:14

miła opowiadanko, życzę powtórki z lepszym zakończeniem.



#236 OFFLINE   joker

joker

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPipPipPip
  • 5133 postów
  • LokalizacjaWzgórze Tumskie nad Wisłą
  • Imię:Robert
  • Nazwisko:Ciarka

Napisano 23 marzec 2014 - 14:31

 

Nie ma nic piękniejszego niż ten widok- wyciągnięta ręka w strone Rybki, kij w pionie z lekka wygięty i płynący ku szczęśliwemu łowcy, Okaz.

Sandacza mam na kilka cm od dłoni, gdy prawa noga obrywa półkę na której stoję... 

 

Świetne napisane, na miarę przegranej z rekordową rybą :)



#237 OFFLINE   Slavobeer

Slavobeer

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 1124 postów
  • LokalizacjaWrocław
  • Imię:Sławomir
  • Nazwisko:Sławozbir

Napisano 23 marzec 2014 - 14:58

Fajnie Arek, że chociaż go widziałeś:)
Masz po co tam wracać, piękna sprawa !!!



#238 OFFLINE   Arek X

Arek X

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 822 postów
  • Imię:Arek

Napisano 24 marzec 2014 - 06:54

Z podziękowaniem Waszmościom, z podziękowaniem... :highfive:

 

Przygody takie powinny być zamieszczane w nowo utworzonym temacie ,,SPOTKANIA ÓSMEGO STOPNIA- NASZE BŁĘDY PODCZAS HOLU..."  :D

 

 

 

Cieszy fakt, że w  ,,wyekspolatowanej" Narwi uchowało się takie Smoczysko. Oszukać je i zobaczyć, jak to w moim przypadku jest niezwykle trudno. Świadczy o tym ilość takich spotkań w porównaniu ze ,,stażem" spędzonym nad wodą...

Mimo przegranej, pięknie wspominam te chwile, zapewne jak każdy z nas... ;)

Oby ich było więcej, nie koniecznie okraszonych zwycięstwem, czego Wam i sobie życzę... :)



#239 OFFLINE   Arbuzowski

Arbuzowski

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 193 postów

Napisano 16 kwiecień 2014 - 20:38

Witam dziś ja przeżyłem walke napewno z życiówką ale nie mam pojecia do tej pory co to mogło być a było tak :

 

Znalazlem dzis troszke czasu na wieczor , pomyslalem ze mozna skoczyc na jakis szybki wypadzik , telefon do kolegi chwila namysłu i wyruszamy , co prawda kolega nie wedkuje ale o tym innym razem. Siedzieliśmy około 20 min na głowce pare rzutow i nic , posyłam woblerka na skraj bardzo mocnego nurtu a spokojnej wody  4cm Bielika który ostatnio to mnie dotarł :D zamykam kabłąk i czuje jak woblerek pracujee na spowolnieniuu nastepuje pstrykniencietne z opoznieniem ,lecz  czujee ze  siedzii udało się i zaczyna sie jazda ryba wysuwa zylke z kolowrotka i robi przystanek murujac do dna , myslee ładny boleń lub brzana , zaczyna sie pompa cały czas ryba trzyma sie dna nie moge jej oderwac ale powolii zbliżam ją do siebiee jest około 2 m od brzegu jest tam sporo kamieniii i spokojna wode lecz   zaraz jest szczyt główki gdzie zaczyna sie warkocz i ryba do niego wolno sie zbliża , nie daje jej tej przewagi dokrecam hamulec i ciagne do siebiee jest juz blisko nawet bardzo okolo 1.5 , martwia mnie jedynie kamienie na dniee jeszcze jeden odjazd i znow przeciąganie linyy mam ją bliskoo ale nie daje sladów na powierzchnii caly czas jest przy dnie i nagleee ?? Pyk żyłka strzelaa ja sie gotujee mysle co jest wezel byl mocno zawiązany chwila namysłu mowie moze to szczupak ale zylka jest poszczepiona od kamienii i sa resztki bialego śluzuu. Mysle ale ze mnie glupek ze nie zalozylem grubszej zylki moze by wytrzymala i zyciowka by  znalazła sie na brzegu a tak to nie wiem co to bylo. Sprzęt jakim łowiem to

Wobler Garbusek 4cm Bielika , Team Dragon 930 iZ Żyłka 0.16 Kij Robinson Diplomat do 25 g 



#240 OFFLINE   Profil_Nieaktywny

Profil_Nieaktywny

    Sparta Rods

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 3476 postów
  • Imię:Łukasz
  • Nazwisko:Borucki

Napisano 16 kwiecień 2014 - 20:42

to miło stestowany nowy sprzęt ;) może zakończenie nie takie jakbyś chciał ale..... ;) jeszcze się nawinie ! jak kij pracował ?






Użytkownicy przeglądający ten temat: 4

0 użytkowników, 4 gości, 0 anonimowych