Nie siedzę bardzo w temacie, ale wydaje mi się, że organizacje zrzeszające rybaków (przynajmniej te zrzeszające producentów karpia) mają znacznie lepsze kontakty z tzw. władzą, niż największe stowarzyszenie w Polsce. No i też niewiele mogą zrobić. To państwo stworzyło przepisy, to ono poprzez różne instytucje monitoruje problem i to ono powinno się sprawą zająć. Ale państwo umywa ręce, bo jak udowodnisz ile ryb zjadły w tych rzekach, które odwiedziłeś? No i druga sprawa - dopóki ryby pływające w obwodach rybackich i we wspomnianej Zatoce Gdańskiej są państwowe, bo tak prawo stanowi, dopóty jest jak jest. Przecież państwo nie wypłaci sobie odszkodowania. Dla władz kormoran nie stanowi jakiegoś wielkiego problemu, podobnie jak dla większości mieszkańców naszego kraju. Rybactwo jeziorowe od lat zamiera, rzeczne praktycznie nie istnieje, a kto by się przejmował tym, że wędkarze nie będą mieli czego łowić?