A ja nie uważam, że Robert czepia się bzdur. Kupując nowy kołowrotek mam prawo oczekiwać, że przy normalnej eksploatacji nic się nie będzie wycierało. Za to biorą pieniądze, często niemałe.
Projektant powinien to przewidzieć, jeśli ma pojęcie o wedkowaniu muchowym, oczywiście. Chyba że księgowy zabroni .
Stąd bierze się moja niechęć do tych wszystkich nowości, robionych na jedno kopyto, być może w jednej fabryce.
Dawniej stosowano w kołowrotkach muchowych okienko, często wykładane agatem, a zatem minerałem o dużej twardości.
Niestety, rozwiązanie to niejako wymuszało układanie się sznura na środku szpuli podczas zwijania, niemniej było dobrym patentem.
Później stosowano albo prowadnice linki z twardej stali, lub obrotowe rolki, jak we wspomnianym Diplomacie ABU. Podobno niektórym wędkarzom te rolki niespecjalnie odpowiadały, głównie przez plastikowe osady rolek, ja jednak nie miałem problemów.
Niezłe prowadnice sznura stosowała firma Intrepid w modelu Gear Fly Lighweight, która miała (ma) postać obrotowej, stalowaj rolki, pojedynczej, za to nie w formie walca, lecz dwóch ściętych stożków i umieszczonego w środku krótkiego elementu obrotowego. Całość osadzona w stalowych płytkach, nieco wystających ponad obudowę nawijaka. To całkowicie zabezpiecza kołowrotek przed agresywnym działaniem linki, czasem zabrudzonej.
Takie dodatkowe elementy jednak podnoszą koszta wytwarzania sprzętu.
Za to montuje się łożyska kulkowe, nie wiadomo do czego potrzebne w kołowrotku muchowym, czasem zainstalowane niezgodnie z zasadą pasowania łożysk. Wrzaskliwa reklama i tak zrobi swoje.