Dzis 6 grudnia pozegnalem sie z Wieka Rzeka . Wyruszylem w mrozny ranek o 6.00 . Pojechalem sam ...Jacek jest na Wystawie Podlodowej w Minneapolis w Minnesocie ...a Tadek mial troche prywatnych spraw do zalatwienia i pozwolil mi samemu jechac
. Plan wyprawy przewidywal dojscie jeszcze dalej niz ostatnio w dol rzeki az do rozwidlenia ktore widac na satelicie Google oraz zlowienie jakiejs rybki . Dojezdrzam przed 10.00 , jest mrozik ale sloneczko coraz wyzej i budzi nadzieje ze bedzie ten 1 stopien powyzej 0 C . Ta wyprawa to praktycznie ostatnia szansa na zobaczenie Wielkiej Rzeki w tym roku . Juz za kilka dni temperatury spadna do -10 C i ma spasc wiekszy snieg . Od stycznia do maja zaczyna sie okres ochronny dla muskie a glownie dla nich tam jezdzimy . Gdy sie przebralem i zeszlem na skalki okazalo sie ze nikogo nie ma ani na brzegu ani na wodzie . Rece po kilku rzutach zgrabialy a przelotki zbierajac pyl wodny zaczely zamarzac . Po chwili slysze za soba glosy i widze ze pojawil sie samochod i dwojka wedkarzy rozklada i pompuje ponton . Zagaduje ich i okazuje sie ze to polscy wedkarze . Gdy pytam o sukcesy mowia o szczupakach i muskie ktore tu polowili . Przekornie pytam ..czy na zywca ? a tu sie okazuje ze spining , blacha , gumy , wirowy i woblery ..maja w pudle pelno Salmiakow . Niestety zapamietalem tylko imie Roberta a drugiego kolegi nie
...byc moze sie tu odezwa bo dalem im namiary na Jerkbaita . Zyczymy sobie powodzenia i ja ide w dol rzeki a oni zaraz wyplyna smyczyc . Moj plan wedrowki w dol jest inny i odwrotny od ostatniej wyprawy . Zamierzam najpierw zejsc jak najdalej czyli dojsc do rozgalezienia Wielkiej Rzeki a dopiero wracajac obrzucac wode . Tym razem ide po skarpie . Z niej lepiej widac gdzie plytko a gdzie glebsze rynny czy pniaki . Nagle za zakretu ukazuje mi sie cale stado kaczek , podkradam sie , robie zdiecia , jestem coraz blizej i pstrykam ...kaczki wogole sie nie plosza ...i nagle zauwazam dwoch mysliwych ktorzy mnie obserwuja
i za chwile wybuchaja smiechem
Kaczki sa sztuczne i na wabia porozkladane ..ale sie nabralem . Dodatkowo jest mi glupio bo oni zamaskowani a ja im psuje polowanie . To sa amerykancy ale widza ze kalecze i pytaja z kad jestem ...za chwile mowia -dzien dobry- i jest okey
Pstrykam im zdiecia i pieskom oraz lodzi ktora jest przycumowana na plazy . Maja juz kilka kaczek zestrzelonych ...dobrze ze mnie nie pomylili z sarenka
. Slonce jest coraz wyzej i mi jest juz cieplo po tym marszu ...robi sie tez razniej po takich spotkaniach ludzi czyms zafascynowanych . Zabiera mi okolo godziny gdy dochodze do rozwidlenia ktore pokazuje satelita googla . Teraz bede wracal i juz mlocil wode przynetami . Dzis nie zaobserwowalem ani jednego sygnalu ze ryby zeruja . Mimo to probuje roznych przynet liczac ze cos podplynie . Marsz jest teraz wolniejszy bo co rusz przystaje i wykonuje po kilka rzutow . Oczywiscie napotykam miejsce w ktorym mialem ostatni szczupaka i tu rzucam wiecej razy ale bez efektu . Jak zwykle znajduje na brzegu rozne ciekawostki ...dzis dwie czaszki chyba saren . Na niebie pojawiaja sie klucze kaczek , w oddali slychac wystrzaly ale moich mysliwych juz nie ma wiec kaczuszki leca bez strat w szwadronie
. Gdy docieram do tamy jestem strasznie glodny ide wiec cos zjesc do samochodu . Przebieram sie z woderow w normalne ciuchy i jeszcze raz schodze nad skalki pod tama szukac ostatniej szansy . Koledzy na pontonie wedkuja daleko pod drugim brzegiem . W koncu mam dosc i sie zwijam . Swiety Mikolaj nie podarowal mi dzis ryby ale byly inne prezenty przyrodnicze
. Zegnam sie z Wielka Rzeka i ruszam do domu ...wroce tu na drugi rok ....jerry hzs