Tydzień temu...nieszczęście straszne...wędka z przykręconym FL'em leżała na parapecie. Uchwyt rolety okiennej odkształcił uszczelkę okna, przyszła ulewa zajebitna, okno przeciekło i zamoczyło maszynkę.
Kołowrotek leżał później 4 godziny w cieplejszym miejscu w mieszkaniu żeby wysechł. To nic nie dało...szumiał jakby wszystkie łożyska się zatarły.
Rzecz się stała w sobotę...a w niedziele rano Stradic miał tyrać za sandaczem. Cóż robić ? Pozbyłem się gwarancji, rozebrałem ofiarę...umyłem części, sprawdziłem łożyska - były ok. Co było widać ? Na osi szpuli oliwka była szara, wymieszana z wodą...tak bynajmniej mi się wydawało. Zarówno część wewnątrz kołowrotka jak i ta część powyżej rotora, pod szpulą była trącona wodą...ten sam problem miałem z resztą w Stradic'u '16 CI4+ C2500S który też ucierpiał na tym samym parapecie.
Nasmarowałem, złożyłem...kręci lekko, płynnie, lepiej niż po zalaniu ale ten szum który, od nowości był tak i jest...jak od nowości przy próbie szybkiego startu (takie szybkie rozpoczęcie kręcenia jakby chciało się wybrać szybko luz plecionki) był stuk tak jest...nie zmieniłem nic.
@Catrol: Czyli generalnie długo nie wytrzymałeś bez rozkręcania swojego kołowrotka, choć o ile mnie pamięć nie myli gdzieś pisałeś, że nie będziesz w nim grzebał żeby zobaczyć ile wytrzyma
Generalnie szkoda czasu na komentowanie takich postów jak wyżej, ale z drugiej strony mniej doświadczeni koledzy czytają te banialuki i mogą się przez to zniechęcić FL'a, który jest świetną maszynką - nota bene uszczelionym nie gorzej niż inne topowe modele tej firmy (w tym Stella FJ). Mycie kołowrotków słodką wodą pod niskim ciśnieniem zupełnie im nie szkodzi i jest to powszechne wśród wędkarzy łowiących w SW.
Zaraz ktoś przypomni, że to przecież z własnego doświadczenia pisze i każdy ma prawo do swojego zdania (spoko!) więc przypomnę, że papier przyjmie wszystko i podziele się własnym:
W tym roku swój urlop wędkarski spędziłem w Polsce, gdzie na wodzie złapała mnie konkretna nawałnica, która zmusiła nas do szybkiej ewakuacji do auta. Cały sprzęt, w tym dwa stradiki na wędkach, został na pontonie, w którym po 30 minutach wszystko pływało (dosłownie). Mimo unieruchomienia i zakrycia wiatr wszystko rozwalił, a jeden młynek wylądował na podłodze i dostał mocniej niż drugi. Mogłem przewidzieć - nie przewidziałem. Kołowrotki otrzepałem, przedmuchałem i łowiliśmy dalej do końca wyjazdu. Żadnych problemów, żadnych szumów, nawet z rolki. Oba kręcą tak samo gładko do dziś, choć drugiego odkupiłem już jako używanego po jednym sezonie. FL'ki to fantastyczne maszynki, których raczej prędko nie zamienię na nic innego.
Jeszcze w kwestii siły hamulca w nowych stradikach - jest istotna różnica w pracy hamulca pomięzy 2500FL, który ma filcowe podkładki, a 3000FL z podkładkami węglowymi.
2500FL z filcowymi podkładkami ma szeroki i precyzyjny zakres regulacji (znany ze starszych Shimano) i jest szcególnie precyzyjny w minimalnym ustawieniu siły hamulca i bardzo dobrze nadaje się do delikatniejszych zestawów.
3000FL ma carbonowe podkładki, które są "agresywniejsze", a zakres regulacji siły hamulca jest znacznie mniejszy. Niedoświadczony wędkarz, który nie miał nigdy do czynienia z carbontex'em może nawet pomyśleć, że hamulec jest uszkodzony, tak jak wspomniał kolega, co oczywiście jest nieprawdą, choć muszę przyznać, że przy niektórych ustawieniach odczuwalny jest delikatny efekt "zacinania" się hamulca, mimo tego że jest dobrze przesmarowany. U mnie 3000FL łowi plecionką brzany i bolenie z wąsatymi przyłowami, więc zupełnie mi to nie przeszkadza, ale do delikatniejszych zastosowań polecam wybrać 2500FL.
Co ciekawe, miałem na krótko też 4000FL, który również ma carbonowe podkładki. Hamulec w nim pracował bardzo precyzyjnie i miał "normalny" zakres regulacji, a jego siła w maksymalnym ustawieniu zrobiła na mnie wrażenie - jest naprawdę ogromna!
Użytkownik kineret edytował ten post 20 lipiec 2020 - 19:47