No można też posłuchać kolegi i zjechać nad samą wode....tylko potem z tamtąd nie wyjechać chybaże za ciągnikiem
Miałem to samo. Pojechałem na nie znane jezioro, zjeżdżając stromo w dól do jeziora, w połowie drogi wybiła jakaś studzienka i lała się woda w dół... Potrzebny był ciągnik, samochód cały uje... i kolega też który pchał auto. Po chwili przyjechało dwóch chłopaków na rowerach i mówili, że nie jesteśmy pierwsi.