Ja miałem 1.9TDI w seacie leonie I. Podobno "nieśmiertelny silnik". No i może "klekot" jest nieśmiertelny, ale koszt eksploatacji po przekroczeniu przez samochód 10 lat jest już, wg mnie, tak wysoki, że nie ma sensu dokładać. Sama kompletna wymiana rozrządu, to ~1tys z tego, co pamiętam, a wkurw związany z odstawianiem samochodu do mechanika - bezcenny Inna sprawa, że jeździłem dieslem po mieście, a jak wiadomo, diesel samochodem w długie trasy jest stworzonym I podobno te diesle, które robią kilometry, psują się dużo mniej - tak mój mechanik mawia
Teraz mam dwie niezaturbinione benzyny, z czego jedna to leciwa vitara z 97 roku (1.6, 97km). Może kultura pracy silnika nie powala, ale za to eksploatacja jest o niebo tańsza. Problemem stają się jednak pomału części, a dokładniej ich dostępność. Oczywiście pali, ale z moich obserwacji wynika, że jeżdżąc spokojnie, (czyli w okolicach 2,5-3tys obrotów) średnie spalanie 40-50-10:miasto-trasa-teren wyszło na poziomie <9litrów.
Co do zaturbinionej benzyny - wg mnie dużo problemów wynika ze stylu jazdy. Podobnie zresztą, jak w dieslu. Mój mechanik zwykł mawiać, że "silnik musi się kręcić, a nie krztusić". Udowodnić tego nie umiem, ale obstawiam, że trzymając ten silnik w czasie jazdy w okolicy 2tys obrotów sporo problemów zniknie - np ten z dwumasem, który po prostu będzie mniej dostawał w tyłek, z powodu drgań na małych obrotach. A o turbinę niestety trzeba dbać i pamiętać, że się takową w samochodzie ma
W każdym razie każdy mój następny samochód, o ile eksperci od eko-sreko jeszcze pozwolą, będzie to niezaturbiniona benzyna