W zeszłym roku widziałem jak na plaży przy której trzymam łajbę, gość wodował skuter wodny. Wodował za pomocą Opel Insignia tez napęd na 4 laczki. Cofnął do wody tak ze tyla oś była w wodzie. Zrzucił skuter wsiadł do auta i samochód się zakopał po silnik. Przyjechał traktor i go wyciągali.
Dzisiaj wracam sobie łódką z porannego wędkowania do plaży, widzę na parkingu stoi zestaw Volvo XC60 ( wcale nie z tych najnowszych modeli - mam fotę ale z racji RODO jej tu nie wstawię) oraz podpięta piękna lakierowana łódź motorowa z ogromnym silnikiem. Kadłub gdzieś tak koło 5 metrów. Ja patrzę a ten gość cofa do plaży, myśle sobie - odważny. Co więcej gość tak cofnął ze wjechał całym autem do wody tak ze woda sięgała do progów. Myśle sobie teraz to już nie wyjedzie. Zrzucili łajbę na wode, gość wsiada do auta, dał w palnik i wyjechał jakby nigdy nic
.Jak to jest z tym napędem? Taki jedt super. Czy może jakaś technika jazdy się kłania? Ten Opel miał jedna oś w wodzie druga na plazy i się zakopał. Może lepiej wjechać dwoma osiami bo fizyka jakoś inaczej działa na piasek pod wodą? (To może pytanie do offroadowców).
Ciekawe czy ten gość tym Volvo wyjedzie z tej wody z łodzią - napewno będzie miał gorzej.
Co myślicie?
