henluk, on 31 May 2016 - 17:46, said:
Redaktor Rozga z Wedkarskiego Swiata nazywa team Black Cat bydlem a w gazecie pisza w czerwcu jak lowic sandacze na troling to trzeba uzywac sumowego sprzętu. Jak Szymanski lowi w czerwcu na trolin na sumowy sprzet to sandacze a jak lowia inni to sumy. Prosze kilka cytatow
„W rzekach sumowych nie ma innego rozsądnego wyjścia – trzeba stosować sprzet sumowy”
„Woblery raczej smukle, ale mocno pracujące – nie lubie zbytniej anemii na trollingowym rzecznym zestawie”
„Powinien gleboko nurkować gdyż trolingowych sandaczy będziemy szukac glownie w głębokich rynnach i gleboko zalanych starych przelewach”
„Dobre bywaja przykopsy z wyraźnie zaznacziobym najgłębszym miejscem oraz same ostrogi zwalszcza te których spora czesc jest pod woda.”
„takie burty spotykamy chociażby na Wisle w okolicach Wyszogrodu i powyżej” (słynne sumowe miejsce odwiedzane przez Team Black Cat)
Dobry wędkarz lowiacy sumy odrazu widzi jak jest to opis łowienia sumow.
Teraz czas na wisienke
„mój kolega lowi sumowym sprzętem ale woblerami uzbrojonymi w standardowe lub jeszcze słabsze kotwice”
Ha ha ha ale brednie !
Redaktor Rózga wspaniale nazwal sumiarzy „polswiatkiem” bo jego wypowiedz i artykul jego szefa sa przykładem jak duza hipokryzja jest wśród sumiarzy.
Witam serdecznie użytkowników portalu jerkbait.pl. Witam również mojego szanownego adwersarza. Postaram się, korzystając z możliwości danej mi przez moderatora, wyczerpująco, jasno i w sposób nie fałszujący rzeczywistości odpowiedzieć na pretensje wyartykułowane w Twoim poście a przy okazji, również, odnieść się na prośbę Friko do kilku ważnych kwestii dotyczących funkcjonowania naszego środowiska. Zacznę jednak od postu Henluka. W treści Twojego posta widzę wiele złej woli oraz równie złych emocji, których źródeł nie znam, ale które jak widać przytłumiają Ci nieco zdolność czytania oraz interpretowania tekstu zgodnie z intencją autora. Te intencje w kwestii łowienia ryb w okresie ochronnym wyrażałem w ostatnich latach wielokrotnie na łamach cytowanego przez Ciebie WŚ, czego jednym z ostatnich przykładów niech będzie włam w relacji z połowu rekordowego suma zamieszczony w numerze 12/2015 pod znamiennym tytułem "Trolling od 1 lipca". Ponieważ Twój post jest przykładem manipulacji jakiej nie powstydziliby się propagandyści stanu wojennego, więc zmuszony jestem ustosunkować do Twoich tez gdyż są one krzywdzące zarówno dla mnie jak i Wędkarskiego Świata. Otóż przytaczany przez Ciebie czerwcowy tekst (Ciągniemy sandaczowca nr 6/2016 WŚ) traktuje o łowieniu sandaczy na trolling w ogóle, a nie tylko czerwcowych sandaczy. To , że ukazał sie w czerwcowym numerze wynika wyłącznie z tego, że miesiąc ten jest początkiem sezonu połowu sandacza, więc naturalne jest, że media poświęcają sandaczowi wiele miejsca w tym okresie. W swojej wnikliwej analizie mającej udowodnić, że zachęcam do łowienia sumów w okresie ochronnym pod przykrywka łowienia sandaczy pominąłeś zdanie najważniejsze i w zasadzie załatwiające sprawę, a bardzo niewygodne dla udowodnienia Twojej tezy, co jest wystarczającym dowodem nie na chęć merytorycznej dyskusji ale zwykłą potrzebę dowalenia Szymańskiemu. Zabrakło tu rzetelności, niezbędnej jeśli się publicznie atakuje inną osobę , choćby po to by zachować wiarygodność w oczach kolegów z portalu jerkbait.pl. To zdanie brzmi cyt: "Staram się nie trollować w rzekach sumowych w czerwcu z wiadomych powodów." Tak naprawdę w moim wypadku prawdziwsze byłoby twierdzenie, że "nie troluję w czerwcu w rzekach sumowych z wiadomych powodów", ale ponieważ nie ma jasnej definicji co to jest rzeka sumowa, więc wolałem i sobie i kolegom z odcinków Wisły gdzie sumy stanowią jedynie rzadki przyłów, pozostawić możliwość zapolowania na sandacze . Taką wodą, gdzie żyją sumy, ale którą trudno zakwalifikować jako dobre łowisko sumowe jest dolny odcinek toruńskiej Wisły i Wisła gdańska. Szanowny Henluk. Jako "dowód" na zachęcanie przeze mnie do łowienia w czerwcu chronionych sumów, przytoczyłeś kolejne zdanie z mojego tekstu: " W rzekach sumowych nie ma innego wyjścia - trzeba stosować sprzęt sumowy". To zdanie również dotyczy łowienia w sumowych rzekach w ogóle a nie łowienia czerwcowych sandaczy i w następnym zdaniu, którego już nie raczyłeś przytoczyć to twierdzenie jest w sposób, mam nadzieje jednoznaczny dla większości Czytelników, wyjaśnione. Mowa w nim, że celem stosowania sumowego sprzętu w rzekach z dominacją suma jest właśnie ochrona tej ryby przed skutkami kontaktu z zestawem nie przystosowanym do siły i masy ryby. Te skutki to albo zamęczenie suma zbyt długim holem albo zakolczykowanie go woblerem - to wszystko jest w moim tekście i to wyrażone w sposób wystarczająco jasny by Czytelnik analizujący tekst z wnikliwością dużo mniejszą od Twojej mógł to zauważyć. Jeśli więc tego nie zauważyłeś, jest to kolejny dowód złej woli i złych emocji. W dalszej części swojej analizy wyśmiewasz łowienie słabymi kotwicami na sumowym sprzęcie jako pewien rodzaj bezpiecznika przed niechcianymi przyłowami, a prawdą jest, że wielu moich kolegów, których na pierwszej wyprawie nie byłem w stanie zmusić do wymiany standardowego osprzętu woblera na sumowy, boleśnie przekonało się, że słaba kotwica w zestawieniu ze 150 gramowym wędziskiem jest znakomitym sposobem na szybkie pozbycie się suma podczas holu. Oczywiście nie każdego suma i nie po każdym braniu, ale nie o holu i braniu suma był ten tekst. Przyznaję też, że ten sposób przytoczyłem bardziej jako anegdotę i przykład jak ludzie, czasem nieporadnie radzą sobie z dylematami łowienia sandaczy na odcinkach gdzie sum jest częstym czerwcowym przyłowem, a nie jako polecane przeze mnie antidotum na te dylematy, więc wyolbrzymianie tej kwestii nie ma sensu. O wyjątkowo złej woli świadczy też wyrwanie z kontekstu zdania "takie burty spotkamy chociażby na Wiśle w okolicach Wyszogrodu i powyżej" oraz opatrzenie go komentarzem, że jest to słynne sumowe miejsce odwiedzane przez Team Black Cat. Otóż pierwsza część tego zdania nie przytoczona przez Ciebie (a szkoda), brzmi: "W rzekach nieuregulowanych będą to (chodzi o dobre miejsca sandaczowe)burty, zwłaszcza te przy których w nurcie są kamienie na dnie" W moim tekście podkreślam więc , że chodzi o burty z kamieniami w rynnie - np. te spotykane na wysokości Rakowa, która to wieś leży w okolicach Wyszogrodu. To, że nie podałem konkretnie miejsca nie jest chyba wielkim grzechem - pozwólmy jednak Czytelnikowi odkryć coś własnego. Takie własne odkrycia najlepiej smakują. Nawiązując zaś do Twojego komentarza wyjasniam, że są to burty gdzie łowiłem sandacze na długo przed powstaniem firmy Black Cat i w czasach gdy najstarsi członkowie wspomnianego teamu pokazywali paluszkami suma na kartkach elementarza w pierwszej klasie podstawówki. Absolutnie nie umniejsza to roli tej firmy w światku sumowym a świadczy jedynie o tym jak jestem stary oraz chcę Cię w ten sposób zapewnić, że obecność teamu Black Cat na danym odcinku wody wcale nie oznacza, że nie mają tam prawa żyć sandacze, a taki jest wydźwięk Twojego komentarza. Obecnie również łowię przy tych burtach więcej sandaczy niż sumów, choć jedynie w pewnych okresach, gdyż generalnie z sandaczem na mazowieckiej Wiśle najlepiej nie jest. Toteż Twój post i wyrwanie z kontekstu połowy zdania świadczy nie tylko o złej woli ale również o zwykłej niewiedzy na temat tego co piszesz . To samo dotyczy pozostałych przytoczonych przez ciebie zdań i jeśli szanowni użytkownicy portalu Jerkbait.pl chcą sobie wyrobić opinię na temat "hipokryzji" Szymańskiego to niech sięgną do źródła a nie do Twojej, wyjątkowo nieuczciwej interpretacji mojego tekstu. Słowo pisane ma to do siebie, iż ktoś sprawnie posługujący się kiedyś piórem a obecnie klawiaturą , bez problemu udowodni, że tekst o łowieniu sandaczy na gumy jest w rzeczywistości tekstem o cierpieniu gum w zębach sandaczy. Wystarczy ustawić w odpowiednim szyku fragmenty zdań, nie zauważając przy tym zdań najważniejszych i przy okazji czepiając się każdej niezręczności. Twój post jest znakomitym przykładem takiej manipulacji i takiego właśnie czepialstwa. Jeśli robisz to w rozmowie z kolegami to pół biedy - obgadywanie za plecami, choć też nie jest zachowaniem najwyższych lotów, występuje na tyle często, że trzeba na nie przymknąć oko. . Ale jeśli atakujesz mnie publicznie to warto zastanowić się nad odpowiedzialnością za słowo. I nie tą odpowiedzialnością prawną gdyż ja ostatni jestem do szwendania się po sądach, ale taką odpowiedzialnością, która sprawia, że Czytelnicy postrzegają Cię dobrze lub źle. Twój tekst był mocno nieobyczajnym atakiem na mnie, gdzie z pozoru merytoryczne argumenty były, fałszującą sens wypowiedzi, zbitką fragmentów mojego tekstu. A to wystarczający powód by uczciwy człowiek takie zachowanie postrzegał źle. Atakiem tym bardziej nieuzasadnionym, że to nie ja byłem bohaterem tego wątku i nie mnie sfotografowano w czerwcu z sumowym sprzętem na najbardziej sumowym odcinku Wisły, gdzie w trollingu przypada jedno branie bolenia na nie mniej niż 30 brań sumów. Żeby wyjaśnić do końca sprawę udziału mojej osoby w tym wątku i Twojego twierdzenia, że "Szymańskiemu wolno łowić w czerwcu sumy....", i tym samym płynnie przejść do bardziej ogólnych rozważań, chcę jeszcze dodać, że nikt nigdy na wspomnianym odcinku w czerwcu mnie nie sfotografuje trollującego. Na kilka bowiem lat przed boomem sumowym , odkąd pojawiła się jasna interpretacja prawna co do której zgodni są prawnicy publikujący w różnych mediach (i u nas i u konkurencji), że świadome łowienie ryb w okresie ochronnym jest kłusownictwem nawet jeśli te ryby są wypuszczane, unikam łowienia w czasie, w miejscach i technikami, które sprzyjałyby spotkaniu z rybami chronionymi. Niestety, i stwierdzam to z ogromnym ubolewaniem, takie zachowania stają się niebezpieczną i mocno lansowaną normą, zwłaszcza wśród kolegów postępujących według reguł C&R. Zresztą nawet w latach błędów i wypaczeń, kiedy pewne kanony i standardy dopiero się tworzyły i wyłaniały z siermiężnej rzeczywistości lat 80 ubiegłego wieku, zarówno ja jak i moi znajomi, nawet jeśli rzuciliśmy przynętę z nadzieją na rybę, która była w okresie ochronnym to musiał być spełniony podstawowy warunek - ta ryba musiała być wytarta. Stąd też jeszcze 10 lat temu zdarzały się w WŚ opisy połowów kwietniowych boleni ale już o lutowych czy marcowych w czasie gdy w WŚ zaczęła rządzić ekipa Świata Spinningu się nie pisało. Z czasem dotarło do wielu kolegów - do mnie również, że ochrona ryb nie służy wyłącznie ochronie samego aktu tarła. Że chroniona ryba to również ta z dojrzałymi gonadami, która nie powinna być w tym czasie targana za pysk i wyciągana z wody oraz łatwa i głupia ryba tuż po tarle, której po prostu nie powinno się łowić bo polowanie na taką rybę jest zwykłym świniobiciem - bez względu na to czy się tę rybę wypuszcza czy nie. Gdy 20 lat temu zaczynałem swoją przygodę z magazynem Świat Spinningu, miałem niewątpliwą przyjemność przeprowadzenia wywiadu z Panią Eugenią Gientek (mam nadzieję, że dobrze pamiętam nazwisko)- wędkarką z Nowego Dworu, który ukazał się bodaj w 4 numerze tego pisma pt. "Baba ryba". Pośród zbioru celnych stwierdzeń oraz prostych, ale boleśnie prawdziwych zasad wypowiedzianych wówczas przez Panią Eugenię, jedna ma charakter podstawowy - wręcz konstytucyjny. Otóż "ryba w tarle musi mieć spokój jak kobieta rodząca". Chyba dodatkowy komentarz jest tu zbędny. Ta zasada, która powinna obowiązywać wszystkich, jest nawiasem mówiąc powodem dla którego od lat twierdzę, że rybactwo śródlądowe, które w znacznej mierze opiera się na łowieniu na tarliskach i zimowiskach powinno zostać zdelegalizowane jako zwykłe barbarzyństwo. Powody środowiskowe i czysto ludzkie nie są zresztą jedynymi, które przemawiają za uszanowaniem ustalonych okresów ochronnych - jak również tych nieustanowionych czyli dotyczących np jazi, kleni czy okoni. W czasach gdy mamy deficyt łowisk z jednej strony a z drugiej pewną naturalną rywalizację w wędkarstwie, idącą ręka w rękę z niezdrowym i wręcz karykaturalnym fejsbukowym ciśnieniem na sukces, łowienie ryb "na zakazie" jest delikatnie mówiąc nie w porządku wobec kolegów szanujących okresy ochronne. Dotyczy to zresztą również chwalenia sie rybami złowionymi w miejscach niedozwolonych dla danej metody przez użytkownika rybackiego, czego nie chcą przyjąć do wiadomości również niektórzy koledzy bardzo aktywni na tym forum. 15 lat temu mogłem sobie pozwolić przetrolować dziką burtę w czerwcu, gdyż wiedziałem, że po mnie nikt tego nie zrobi zarówno w lipcu jaki w sierpniu czy wrześniu. - tym bardziej, że jak wspomniałem jeszcze wówczas sam akt łowienia wypuszczonych później ryb nie był uważany za coś nagannego. Zresztą poruszałem się wówczas całkowicie po omacku w temacie dzikorzecznego trollingu urywając setki przynęt i łowiąc mało ryb, gdyż wszystko było nowe i nie było na kim się wzorować bo rzeczny trolling dotyczył wyłącznie cofek zbiorników zaporowych i nieco później rynny na stykance Wisły i Narwi czyli łowisk, które z rzecznym trollingiem niewiele mają tak naprawdę wspólnego. Raz zdarzyło mi się widzieć kolegów trolllujących w okolicach Torunia już w 1998 roku ale na tak obecnie modnej Mazowieckiej Wiśle to zjawisko nie istniało jeszcze w zauważalnej postaci w 2010 roku, a rozwinęło się dopiero po roku 2012. Dziś gdy wiem, że na tę burtę czekają do 1 lipca koledzy dla których prawo (nawet niemądre) jest święte, byłoby mi po prostu głupio zrobić coś takiego, i dedykuję te słowa wszystkim kwietniowym kleniarzom, majowym sandaczowcom i czerwcowym sumiarzom. Spełnianiu tych prostych zasad nie służy niestety wirtualny świat wymuszający wręcz ciągłą w nim obecność, co dodatkowo napędzane jest agresywnym marketingiem. Dziś śmiać mi się chce z zarzutów o komercjalizacji gazety, które co i raz pojawiały się - również na tym portalu, gdy widzę rzeczy na które nawet mało szanujący się dziennikarz WŚ by sobie nigdy nie pozwolił. Dochodzi do tego, że ludzie piszą iż złowienie ryby nie byłoby możliwe gdyby nie czapka firmy X i spodnie firmy Y. Coraz powszechniejsze jest publikowanie bez żadnej żenady ryb złowionych w okresie ochronnym bądź zdjęć ryb niewymiarowych, które powinny być (jak mówi prawo) niezwłocznie,- a więc również bez sesji zdjęciowej, wypuszczone do wody. To samo dotyczy ryb złowionych niezgodnie z innymi zapisami prawa lub warunkami zezwolenia, jak choćby ryb najechanych. A zdarzają się niestety pożałowania godne stwierdzenia, że skoro się rybę wypracowało to nieważne za co jest zaczepiona. Ja cieszę się z reakcji Janka Soroki na obecność majowych sumiarzy na mazowieckiej Wiśle. Ale akurat po nim nie spodziewałem się innej reakcji. I mam nadzieję, że chwalenie się rybami złowionymi pod jakimkolwiek względem nieprawidłowo będzie się spotykać z podobnie jednoznaczną reakcją większej liczby kolegów z jerkbait.pl. Bo tej jednomyślności, w tak ważnych kwestiach, nieco mi brakuje. Pozdrawiam Marek Szymański