Jeżeli chodzi o wojaże zagraniczne to nie mam zbyt wielkiego doświadczenia, ale z roku na rok to się zmienia.
Uważam, że... to nie za granicą jest łatwiej. To u nas jest trudniej
Podam przykład mojego najlepszego kumpla, którego los rzucił do Irlandii Północnej. Nie miał co robić po pracy, więc kupił wędkę. Taką z marketu. Kilka blaszek... I stalki.
W ciągu trzech pierwszych tygodni, na obrotówkę "Wirek" złowił mnóstwo szczupaków, w tym kilka przekraczających metr. Łowił w pobliskim jeziorze oraz w jakiś rzeczko-kanałach.
O leszczach czy węgorzach to już nawet nie mówię. Co ciekawe, zabrał kilka ryb, po czym sam stwierdził, że szkoda zabierać stworzeń, które dają tyle frajdy.
A do jedzenia spoko nadaje się krowa, świnia czy jakiś tam kurak
Wracając do tematu - podczas wizyty w Polsce, zabrał się ze mną na spinning kilka razy. Był zdumiony ilością szpeju, który zabieram na łódkę. Ale zniesmaczenie i rozczarowanie na jego twarzy mówiło wszystko...
Z tego co wiem to nadal wędkuje, ale nie w Polsce bo... po co?
Ja osobiście mam porównanie do kilku rzeczek na terenie UK i kilku łowisk słowackich. Nikt mi nie powie, że tam rybostan jest lepszy bo panują inne warunki atmosferyczne, przecież Słowacja to rzut beretem i to suchym.
Mała rzeczka w South Yorkshire, miejscami idzie z jednego brzegu - za przeproszeniem - naszczać na drugi. Pływają tam i kleniska, brzaniska, a i pstrągi się trafiają. Tyle, że nikt ich nie chce zeżreć - żaden kłusownik z widłami czy siecią, żaden rybak, a wędkarz to już w ogóle. Zalane wyrobisko niedaleko Barnsley (miejscowości nie pamiętam) - karpiszony po 5kg nie są niczym dziwnym, półmetrowe leszcze nikogo nie dziwią, przeciętny szczupak ma powyżej 60cm, a okonie łowi się na kopyta 3'. W byle rowie melioracyjnym czają się szczupaki, a w kanałach sandacze...
Ale nikt tam nie patrzy na ryby jak na żarcie...