Adrian, żaden zawodnik nie przyzna Ci że żyłka ma z flyfishingiem niewiele lub nic wspólnego, bo naraz okazałoby się że wszelkie zawody odbyły się niezgodnie ze sztuką.
Pierwsze "zapędy" były juz pewnie kilkanaście lat temu gdy na rynek w naszym kraju weszła plecionka o dumnej nazwie Corastrong.
Nawijana na kołowrotki zamiast linki z jedynie króciutkim przyponem z żyłki.
"strzelanie" nimfami na odległośc na którą nie dało by się rzucić takim zestawem itp. itd.
Udało się to ukrócić, więc poszukiwania poszły dalej i wymyślono "nieograniczoną długośc przyponu".
Gdy i tu zrobiła się siara, to FIPS (czyli stowarzyszenie zawodników przez nich samych zarządzane) wprowadziło to magiczne 0,55mm i pełna długośc linki.
Zapewniam Cię że gdyby nie dym na wielu forach i w swiatku muszkarskim, to dziś z zestawu muchowego pozostałaby jedynie mucha na końcu zestawu, bo gdyby nie ograniczono długości kija do 12 stóp, to dziś na zawodach łowiono by tyczkami niewiele krótszymi od tych z zawodów spławikowych.
Cały rozwój sportu muchowego to jedno wielkie kombinowanie jakby tu jeszcze obejść regulamin tak by nikt się nie przyczepił.
Robia to ludzie którym oprócz dobra ryb powinno na sercu leżeć podtrzymywanie tradycji muszkarstwa.
Znam kilku którzy prywatnie sa naprawdę wspaniałymi ludźmi. Robia wiele dla rzek i ryb, nawet prywatnie pozwalają sobie na słowa krytyki, ale gdy przychodzi czas zawodów, to jakby im się nagle coś poprzestawiało, jakby zaczynali postępować wbrew temu co mówią prywatnie i zaczyna się liczyć wynik za wszelką cenę.
Kiedyś dawno temu pochwalenie się złowieniem niewymiarka było nie do wyobrażenia. Dziś ludzie chwalą sie przerzuceniem kilkunastu, kilkudziesięciu króciaków twierdząc że połowili.
Muchowi neofici zachwycają się wynikami mistrzów, a receptą nie jest znajomość rzeki czy zwyczajów ryb. To nimfa, żyłka i przeczesanie dołków i rynien. O stan wody pytają jedynie w kontekście tego czy da się dojść na środek rzeki czy nie.
Ci sami ludzie będa więc twierdzili że żyłka to muchowa metoda, bo przecież mistrzowie tak łowią, a Ci mistrzowie przeciez nie przyznają że nią nie jest, bo jest kij, jest kołowrotek i mucha na końcu. Jest nawet imitacja linki. Brakuje tylko tego co w muszkarstwie najważniejsze. Świst linki która ciągnie muchę. Całe piekno wszelkich odmian rzutów. umiejętnośc podania nic nie ważącej przynęty na odległość do której z żyłką trzeba wejść czasem po pachy.
Jest tylko mucha na końcu, często dowalona wolframem i ołowiem, na jigowym haku by można bezpiecznie ciągnąć po dnie bez obaw o zaczep.