Widzisz, Krzyśku, to jest tak: kiedyś łowiłem głównie na jednej takiej zaporówce, a potem pojechałem na pewne szwedzkie jezioro o ponadprzeciętnie licznej populacji szczupaka. Może nie były to ryby z pierwszej ligi, ale metrówki się zdarzały. Po tym wyjeździe bliski byłem stwierdzenia, że w zasadzie żeby godnie połowić, wystarczą dwie przynęty: pewien wobler i pewna obrotówka w typowych kolorach. Minęło kilka lat, odwiedziłem w tym czasie rzeki, jeziora, zaporówki, kanały, rozlewiska: wiosną, jesienią, bardzo późną jesienią... Wiem jedno: jest gama typowych przynęt szczupakowych, ale nie ma przynęt uniwersalnych. I nie mówię tu o niuansach kolorystycznych, ale zasadniczych różnicach w typie przynęty, charakterze pracy i kolorze. Mam kilka przynęt, które darzę miłością (po wynikach widać, że odwzajemnioną), ale - uwierz mi - zdarzają się wyjazdy, kiedy przesmutnie grzeją pudła, a w wodzie hulają przynęty (o których do niedawna myślałem, że są) z dupy.
No , więc właśnie. Piszmy dokładniej o czym mówimy , napewno okonie i szczupaki są bardziej wzrokowe niż sandacze. Temat koloru przynęt i jak widzą ryby był mocno opisywany w innym wątku głównie przez kolegę Ictus . Kolor napewno ma znaczenie ale do czego pozwoliliśmy się doprowadzić producentom to wstyd przed sobą w lusterku .
A mógłbyś trochę rozwinąć jak te szczupaki reagowały na te kolory ,tzn czy bardziej były skuteczne wieczorem te naturalne czy inne ( dla mnie biały to naturalny), czy też od siły światła księżyca może zależało , czy po prostu dziś ten jest lepszy, a co jutro to się zobaczy jutro?
Tomek
Rozwinąć mógłbym na kilka- kilkanaście stron zapewne, ale nie bardzo mam na to czas i ochotę. Skoro poszliśmy w kolory, to krótko i na temat: ten konkretny przypadek dotyczył zbiornika za Kręgiem Polarnym. W dzień przy normalnym żerowaniu najczęściej skuteczne były przynęty raczej w naturalnych barwach, np. okoniopodobnych. W nocy były po prostu za ciemne i wtedy królowały kolory chartreuse, kombinacja pomarańczowego z chartreuse, kombinacja pomarańczowego z białym, GT i całe białe (np. Ghost - dla mnie to nie jest do końca naturalne malowanie; niby kolor jest "rybny" ale nieprawdopodobnie daje po oczach). Ale żeby nie było: zdarzył się też dzień, kiedy ani kolor, ani rodzaj przynęty praktycznie nie miały znaczenia. O ile pamiętam złowiliśmy tego dnia kilkanaście metrówek na 6 osób (w tym jedna z nich - 7 sztuk), zapewne kilkadziesiąt ryb 90+, mniejszych nie zliczę. Brały na wszystko: jerki, gumy, gumki, wahadłówki, obrotówki, marchewkę (to nie żart). Zbliżoną koncentrację dużych ryb i intensywność żerowania widziałem może kilka razy w życiu.
Generalnie jeżeli naprawdę można sformułować jakąś zależność pomiędzy warunkami oświetleniowymi, to według mnie im mniej światła w wodzie i im jest ona bardziej mętna, tym kolory jw. są skuteczniejsze. Za to z wiedzy, którą znalazłem w Internecie nt. jeziorowego łowienia pstrągów wynika, że im bardziej słoneczny dzień, tym jaśniejszych przynęt trzeba używać i odwrotnie - im mniej słońca, tym ciemniejszych. Nie wiem co o tym myśleć. W małym jeziorku w Dalarnie z powodzeniem łowiłem pstrągi od 11 do 2 w nocy na kolory praktycznie nie widoczne w takich warunkach w wodzie, a w Norrboten na wielkiej, otwartej wodzie, w nieco lepszych warunkach natężenia światła - na GT.
Ale są i wyjątki. Mam tak wodę w EU, gdzie praktycznie zawsze łowię na GT, względnie na jakieś konkretne oczojeby: niezależnie od pory dnia, natężenia światła i przejrzystości wody. Ewentualnie używam Hot Perch. Na wyniki nie narzekam. Zdarzają się jednak znaczne odchylenia w typie stosowanych przynęt. Np. przez kilka wyjazdów bardzo skuteczne były duże rippery, swoje dni miały także Trouty Line Thru. W listopadzie 2016 te gumy kompletnie nie robiły. Jak ktoś nie miał Real Eela, względnie S4P - nie łowił, a wierz mi: Harry przewalił całe pudła w poszukiwaniu alternatywy. Tej wiosny jesienne kilery były kompletnie nieskuteczne. Ryby gryzły inny sort przynęt, a była to przedziwna kombinacja: małe gumki i woblerki o oszczędnej pracy i największe, oczojebne wirówki. Na tej wodzie, jak ktoś "sobie nie utrudnia" to często schodzi o kiju, kiedy inni łowią ryby życia. Dosłownie.