To było tuż przed ostatnim orkanem i przed tym , jak cholerne grypsko rozłożyło mnie na łopatki . Ryba bardzo wyczekiwana , bo pierwsza od trzech miesięcy na moich płytkich sadzawkach . Ktoś coś gdzieś kiedyś podobno łowił , ale mi nie udawało się przeciąć sandaczowych ścieżek do tego stopnia , że nawet braniami i kontaktami z czasem nie mogłem się pochwalić . No chyba , że domniemaniami brania , ale to się nie liczy . Rybka wzięła w sposób absolutnie nie godzien wspomnienia nawet - ślamazarny wjazd w reklamówkę z piaskiem byłby chyba bardziej dynamiczny . Ale walka była już zacna - czuć było jesienną moc . Oczywiście wypiął się zaraz w podbieraku . I to właściwie cała historia . Złowiłem rybę , na którą poluję bezskutecznie od dłuższego czasu w miejscu , którego nie lubię i nie czuję . Po braniu , którego prawie nie było . Bez dalszych konsekwencji w postaci jakichkolwiek powtórek w tym rejonie . Jestem tak samo "mądry" jak przed jej złowieniem . Oczywiście nie poddaję się ale brak punktów zaczepienia działa deprymująco . Jednak sandałki uczą pokory . Dlatego tak je uwielbiam łowić .
Sprzętowo na lekko : MXS72L made by Dąbek , Vaniek 12' C3000 , Sunline Super PE 8 Braid 10 lb , mały Shakerek lajtowo .
NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"
Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 02 listopad 2017 - 21:28