Branie na około 11m 0,5-1m nad dnem.
Opłacało się stać w śniegu i deszczu i próbować 😉
Użytkownik wobler129 edytował ten post 01 grudzień 2017 - 18:26
Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.
Napisano 01 grudzień 2017 - 18:19
Użytkownik wobler129 edytował ten post 01 grudzień 2017 - 18:26
Napisano 01 grudzień 2017 - 19:19
Musze zrobić sobie taki obciążnik z 400g że szczypcami/klamerką. Widziałem Spigot wrzucił kiedyś film z takim ustrojstwem i działało. Gdybym tego wcześniej nie widział to musiał bym ubić tego okonia i wziąć go do domu
Dodam jeszcze że zaliczyłem obcinke szczupaka pod metr Miałem go juz praktycznie w podbieraku, jednak 7lb to za mało żeby rządzić taką rybą
Edit 1 W porównaniu do łodzi 4m alu - 3m ponton kolibri pozwala dużo dokładniej łowić wertykalnie, świetnie się napływa na ryby.
Edit 2 no i zapomniałem dodać że łowienie we dwóch z 3m pontonu nie będzie komfortowe, łowiłem dziś samemu i było idealnie! We dwóch pewnie się da, ale to nie to...
Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 08 grudzień 2017 - 20:29
Napisano 01 grudzień 2017 - 20:07
Napisano 01 grudzień 2017 - 20:19
Użytkownik wobler129 edytował ten post 01 grudzień 2017 - 20:20
Napisano 01 grudzień 2017 - 23:01
Napisano 02 grudzień 2017 - 12:38
Dzisiaj ładnie zasysały kajtki, szczególnie midnight blue.
Napisano 02 grudzień 2017 - 13:00
Napisano 02 grudzień 2017 - 17:47
Napisano 02 grudzień 2017 - 18:47
To i ja coś wkleję, za oknem zima więc można trochę powspominać jesienne wyprawy...
Zacznę od tego, że wszystkim łowcom pogratuluje okoni, tych mniejszych oraz tych odpasionych garbusów. Piękne ryby. Im bardziej zagłębiam się tematykę okoniowych podchodów tym bardziej żałuję, że ostatnie moje sezony ograniczyłem do obsesyjnego wręcz polowania na sandacza, które notabene nie przyniosło mi super spektakularnych wyników. Na moich wodach mętnookich okazów jest tak jakby coraz mniej ale jednak od czasu do czasu dochodzą mnie słuchy, że „ktoś coś” złowił. Wniosek jest taki, że albo jestem do bani albo po prostu brak mi tego przysłowiowego łutu szczęścia. Przyjmijmy, że wybieram tą drugą opcję i tego będę się trzymał Wrócimy jednak do okoni. Nigdy nie łowiłem ich świadomie. Zawsze były to w pewnym sensie przyłowy. Mam na rozkładzie sporo garbusów w okolicach 40 cm, moja życiówka sprzed 3 lat to rybka 45 cm jednak tak jak wspomniałem wyżej, ich połowom towarzyszyło swego rodzaju rozczarowanie: „ooo, coś siedzi, uderzył jak sandał, z opadu… eee to okoń. Ładny… ale to tylko okoń”. Mniej więcej coś w ten deseń. Skutek był taki, że nigdy do końca nie byłem zadowolony. W tym sezonie postanowiłem to zmienić. Już na starcie odrzuciłem metodę bocznego troka. Nie chce w tym miejscu nikogo urazić i pakować wszystkich do jednego worka ale do troka mam negatywne nastawienie. W mojej okolicy każdy mięsiarz jak dowie się, że okoń podszedł wpada nad wodę z bocznym i robi z siebie specjalistę od połowu tej ryby, zapychając siatę lub napełniając wiaderko po farbie dozwolonym limitem. Dlatego stwierdziłem, że pójdę inną drogą.
Trafiły mi się w październiku popołudniówki w pracy. Od kilku dni poprzedzających ten okres pogoda była bardzo stabilna – piękna, słoneczna polska jesień. Nie miałem żadnych dobrze nastrajających wieści znad wody. Ale nie ma co wybrzydzać, termin jest dobry, okoliczności sprzyjające, a może w końcu i mnie trafi się taki dzień, kiedy zaczyna się dobre jesienne żarcie, a wieści o tym jeszcze się nie rozeszły. Z takim pozytywnym nastawieniem melduję się nad wodą pół godziny przed świtem. Jestem pierwszy, a to sygnał, że w ostatnim czasie nic godnego uwagi się nie wydarzyło. Zajmuję swoje ulubione miejsce, rozpłaszczam się ze sprzętem, przygotowuję co trzeba, gdyż lubię mieć wszystko pod ręką aby móc dostosować się do sytuacji nad wodą bez „sznupania” po torbie i pudełkach. Na rozgrzewkę popijam kawę z termosu i w końcu… zaczynamy (jak ja lubię to bojowe nastawienie przed prawdopodobnie kolejnym bezrybnym dniem ) Na pierwszy ogień (nie mogło być inaczej ) do wody lecą wabiki z założenia sandaczowe. Koguty różnej maści, gumy na lekko, na ciężko, rzuty w dal oraz wzdłuż brzegów, kotrolnie wobler… Efektem tych wszystkich magicznych wręcz zabiegów jest jedno wielkie ZERO. Nie zdziwiło mnie to ale cóż, nadzieja umiera ostatnia. W tym dniu umarła około godziny 7:00, kiedy to stwierdziłem, że jeśli do tej pory nie przeciąłem szlaku żadnego sandacza to raczej już się to nie zmieni. W międzyczasie pojawiło się dwóch wiaderkowców, a z prowadzonej kątem oka bacznej obserwacji wywnioskowałem, że oprócz okonków wielkości palca nie trafia im się nic większego. Myślę sobie - parafrazując pointę pewnego dowcipu, który do tej pory rozkłada mnie na łopatki - „dobra panowie, a teraz wchodzę ja – cały na biało”. Śmiać mi się chce z tego ponieważ jak już na żywą rybkę nie reagują to co ja mogę zdziałać z tymi swoimi sztucznymi wabikami. Ale mimo to uparcie zbroję zakupione wcześniej jaskółki, próbuje je pod nogami żeby zobaczyć jak to „coś” pracuje. Konkluzja jest taka, że NIE PRACUJE. Ale ok, podobno o to w tym wszystkim chodzi. „Nie pracuje bo nie rusza ogonkiem? Nieee, za to fajnie odchodzi na boki, szybuje w opadzie itd.” Myśli o takiej mniej więcej treści tłuką się po pustostanie Grunt to wiara w przynętę. W tym miejscu składam serdeczne podziękowania koledze @wobler129, który swoimi opisami oraz odpowiedziami na PW tchnął we mnie nadzieje, że warto spróbować łowić na tego rodzaju przynęty. Wiem, że żadne to odkrycie ale w moim przypadku wprowadzanie zmian do wypracowanych schematów to jak start wahadłowca. Przez pierwszą godzinę nie mam nawet brania. Są to moje pierwsze rzuty, pierwsze podszarpywania, próbuję wczuć się w nową dla mnie przynętę i mam wrażenie, że coraz bardziej jestem w stanie wyobrazić sobie co się tam na końcu zestawu, w wodzie, z nią dzieje. Z tego zamyślenia wyrywa mnie atomowy strzał, praktycznie z maksymalnego wyrzutu. Odruchowo zacinam i czuje charakterystyczne dla okonia mocne „murowanie” w kierunku dna. Nie pomyliłem się – po zdecydowanym holu podbieram przyzwoitego pasiaka. Najpierw szybka fotka telefonem, a następnie pomiar, który wskazuje 34 cm. Telefon i miarkę mam pod ręką, zdjęcie jest bez żadnej napinki, ot tak aby była pamiątka i po 30 sekundach okoń wraca tam skąd z moją pomocą przypłynął. Nie tracę czasu, jeśli nie był to przypadek to jest szansa na powtórkę. Kolejny rzut, 2 krótkie podbicia z nadgarstka PYK, PYK, mini opad i….. BACH! – siedzi! Dla osób regularnie łowiących okonie pewnie to żadna rewelacja ale ja z bananem na twarzy holuję sobie kolejną rybkę. Już jej nie mierzę bo na oko widać, że jest podobna po poprzedniej. Kolejne zdjęcie i szybka analiza – biorą daleko, brania są pewne i zdecydowane więc może trzeba zrobić coś aby zwiększyć odległość na jaką jestem w stanie posłać przynętę. Zakładam trochę większą główkę ale nie chce też przedobrzyć ponieważ z jaskółkami podobno im lżej tym lepiej. Ruch ten okazał się strzałem w 10 - tkę. Brania są bardzo daleko od brzegu, pewne i agresywne. Dochodzi też do takich sytuacje, że po braniu i kilkusekundowym holu ryby się spina, a zanim wypluta przynęta dotrze do dna mam kolejne branie zakończone skutecznym zacięciem i przyjemnym holem. Przez około dwie godziny zabawa jest przednia. Praktycznie mam pustych przebiegów, ryba w każdym rzucie. Nie liczę ich wszystkich ponieważ po 10 sztuce straciłem rachubę. Nie każdej rybie robię zdjęcie - szkoda mi czasu. Między okoniami trafia się też szczupaczek 55 cm, szczęśliwie zapięty w tempo i wylądowany na brzegu bez szkody dla jego urody oraz dla stanu ilościowego moich przynęt. Rybą dnia okazał się okoń 39 cm. Po zacięciu nie zrobił żadnego wrażenia, jednak z każdym metrem holu stawał się coraz bardziej wściekły. Do życiówki trochę mu zabrakło ale i tak byłem bardzo zadowolony z tego wyniku. Oprócz samych ryb kolorytu całej sytuacji nadałaby coraz bardziej nerwowe ruchu wiaderkowców. Wyczuli, że trzeba rzucać daleko i kilka ładnych ryb wyłuskali, nie muszę pisać jak skończyły …. Na szczęście eldorado nie trwa wiecznie. W pewnym momencie brania wyraźnie osłabły. Dobrze się złożyło ponieważ obowiązki wzywały czas było szykować się do powrotu.
W tygodniu tym byłem jeszcze kilka razy nad wodą. Ludzi oczywiście coraz więcej i coraz większy problem z zajęciem miejsca. Ale ryby dopisywały. Nie przebiłem co prawda wyniku w postaci okonia 39 cm ale ilościowo było dobrze. Korzystając z tego, że brania były dobre popróbowałem sobie jeszcze drop shota i kiedy oksy nie reagowały na jaskółkę z główką skuteczne było bardzie leniwe, drop shotowe prowadzenie. Po kilku dniach pogoda się zmieniła i okonie odpłynęły. Wszystkie moje ryby wróciły do wody. Na fotkach tylko niektóre z nich. Sprzętowo: St.Croix LTW76MLSF, Certate 2506H, Duel Hardcore 0.6 PE, a na końcu zestawu wspomniana jaskółka
IMG_E0713.JPG 54,2 KB 40 Ilość pobrań
IMG_E0729.JPG 44,13 KB 39 Ilość pobrań
IMG_E0748.JPG 49,45 KB 40 Ilość pobrań
IMG_E0741.JPG 49,37 KB 39 Ilość pobrań
IMG_E0750.jpg 59,37 KB 39 Ilość pobrań
IMG_E0730.jpg 47,79 KB 42 Ilość pobrań
IMG_0724.jpg 76,94 KB 41 Ilość pobrań
IMG_0726.jpg 62,71 KB 40 Ilość pobrań
Pozdrawiam !
NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"
Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 04 grudzień 2017 - 10:35
Napisano 02 grudzień 2017 - 21:33
Mi dzisiaj udało się dwa lepsze skusić.
Zagryzały keitechy ES" 4 calowe. Wszycho w mniejszych rozmiarach olewały ciepłym...
Sprzętowo:
MHX S871-2 ---> TD-Z 2506C Type-R (już "rozdziewiczona" pierwszy raz nad wodą ) ---> Sunline Super PE 0.6
Napisano 03 grudzień 2017 - 11:21
Napisano 03 grudzień 2017 - 13:48
Napisano 03 grudzień 2017 - 18:59
Popularny
Już grudzień, a więc koniec sezonu spinningowego na okonie może nadejść niepostrzeżenie, dlatego w ostatni piątek stwierdziłem, że jeden dzień urlopu spędzony na polowaniu na pasiaki na pewno mi nie zaszkodzi a może nawet pomoże
Ruszyłem na moje sprawdzone miejscówki ale ze względu na porę roku ryby baaaaardzo trudno zainteresować taką przynętą aby je skusić do brania. Generalnie króluje u mnie Keitech ES i SI 2" i 3" ale teraz okonki nie chciały go nawet powąchać dlatego sięgnałem po larwę i to był przysłowiowy strzał w dziesiątkę! Nieeee... nie myślcie, że ryby zaczęły się za nią uganiać jak wściekłe ale mimo wszystko 5 ryb po 7 godzinach dłubania uważam za mega sukces tym bardziej, że zwieńczeniem tej zabawy była nowa życiówka 42,5 cm pięknego, grubego jesiennego pasiaka to radość, adrenalina i nadzieja bo powoli zbliżam się do 45cm poprzedni PB z tamtego roku poprawiłem o 1cm czyli w tym tempie jeszcze parę lat czekania, a że duży okoń ma przyrost ok. 1cm na rok to liczę że jeszcze się spotkamy Co złowiłem pokazuję na fotach.
Na pierwszy ogień a właściwie w pierwszym rzucie larwą zameldował się pasiaczek na 41cm
Kolejne były dwa maluszki po 33cm
Następny to godne uwagi 38cm
I tak jak pisałem na koniec nowe PB
Cierpliwość, wytrwałość i jeszcze raz cierpliwość to cechy które nieodparcie kojarzą mi się z takim zimnym łowieniem... jak dobrze, że je mam
NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"
Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 04 grudzień 2017 - 10:35
Napisano 06 grudzień 2017 - 00:11
To było stosunkowo niedawno , choć biorąc pod uwagę końcówkę sezonu i to , co dzieje się pod wodą , to jakieś trzy stopnie Celsjusza robi różnicę . Miejsce ogólnie znane zaczęło przez krótki czas darzyć . Pojawiły się nieprzebrane stada drobnicy , które tu generalnie zimują , ale o dziwo były pilnowane przez pasiaki , co wcale a wcale nie jest takie oczywiste na tej wodzie niestety ... Woda ma jakieś 5,5 - 5,8 st.C i ryby obżerają się w najlepsze . Trzeba było trochę pokombinować z przynętami i sposobem ich prezentacji , ale generalnie było tak jak lubię - dosyć grubo i dosyć agresywnie , choć do letnich szaleństw w toni i skoków metrowych już daleko oczywiście . Ale z drugiej strony to jeszcze nie cedzenie w ołowianej wodzie calową gumką na dwóch gramach , co w moim przypadku jest synonimem zimy paskudnej . Przez dwa wyjazdy meldują się przepięknej urody i koloru jesienne pasiaczki ciut poniżej minimum fotograficznego , ale też i lekko powyżej . Rybki biorą na przynęty całkiem spore w postaci trzy calowych smukłych gumek japońskich albo bezpośrednio w korytku , albo na jego obrzeżach . W momentach największej aktywności biorą w toni , choć bliżej dna . Najfajniejsze było w tym wszystkim to , że nareszcie mogłem sobie przetestować zestawienie czeburaszki z pływającą gumką , które sobie "wymyśliłem" na początku sezonu , a którego tak naprawdę nie miałem okazji sprawdzić w akcji w tym roku bo albo nie miałem tak po prostu na czym ( i to była sytuacja najczęstsza ) , albo kiedy grupa reprezentatywna była dostatecznie liczna i chętna do współpracy , to grały zupełnie inne sposoby prezentacji przynęty i się łowiło jak w transie .
W ferworze walki miała miejsce cudowna sytuacja . Holuję sobie kolejną około trzydziestkę , obserwując piękne kolory ryby w krystalicznej już wodzie , kiedy nagle zaczynają jej towarzyszyć dwa smoki . Duże . Bardzo duże . W stosunku do ryby na końcu zestawu wyglądają absurdalnie . Wiem , że te w wodzie wydają się większe , ale jeśli miałbym brać poprawkę i odjąć nieco z rozmiaru , to i tak było 40 z duuużym plusem . Te ryby pojawiły się dwukrotnie . W czasie holu drugiego okonia zatrzymałem go pod łódką myśląc , że chcą mu odebrać przynętę . Kiedy puściłem go swobodnie i zaczął schodzić w dół miałem wrażenie , że dopadły swego pobratymca i szturchały go dosyć mocno . Ale było to już na pograniczu widoczności i głowy nie dam , czy tak było . Później ryby schowały się pod łódką i jeszcze przez moment pokazały się na echu pięknym zapisem . Oczywiście zaraz poszły w ruch przynęty selektywne i mocno okoniokszałtne na grubszym zestawie , ale oczywiście bez odzewu . Miewałem już sytuacje , w których holowanym okoniom towarzyszyli ich więksi bracia konkurując o właśnie łykniętą przynętę chociażby , ale ta akcja rozgrywająca się w krystalicznie czystej wodzie przez dłuższy w sumie czas była wyjątkowo piękna dla mnie .
NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"
Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 08 grudzień 2017 - 20:32
Napisano 07 grudzień 2017 - 09:30
Z roku na rok jakby mniej czasu, jakby rok krótszy, wyjść nad wodę coraz mniej i krótszych!
A Żona dalej marudzi!
Coś trzeba z tym zrobić!
Ale puki co znalazłem chwile na zebranie zdjęć kilku pasków z 2017.
Większość kanałowych ale rodzynek z 4 z przodu już z innej wody.
Napisano 07 grudzień 2017 - 09:34
Bardzo daleko nam do średniej europejskiej ...
Napisano 07 grudzień 2017 - 10:08
Ale ładne tygryski
Napisano 07 grudzień 2017 - 12:54
A ta średnia to jaka jest że tak spytam?Bardzo daleko nam do średniej europejskiej ...
Napisano 07 grudzień 2017 - 13:45
Bardzo daleko nam do średniej europejskiej ...
Jak tak juz lowie w tej ojropie i przegladam fejsa z jukeja, to jakos duzo lepszej sredniej nie widze
Napisano 07 grudzień 2017 - 13:50
potwierdzam to co mówi Del Toro , natomiast jest więcej ryby
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych