Kolejny raz nie wykorzystam szansy, żeby siedzieć cicho...
Markowość produktu, a kultura techniczna (a reczej totalny jej brak kultury technicznej usera).
Kilka postów wcześniej ktoś pisał, że wystarczy lać MARKOWY olej do dwusów do silnika zaburtowego, a wszystko będzie OK....
Nic bardziej mylnego....
Nie o markę chodzi. Markowy olej do skuterów chłodzonych wiatrem zupełnie nie nadaje się do silników zaburtowych chłodzonych wodą zaburtową.
Olej do silnika zaburtowego musi (absolutnie, bezdyskusyjnie) spełniać normę TC-W3, która mówi do jakiego zakresu temperatur olej się nadaje i przy okazji jest biodegradowalny....
Markowość oleju od skutera nic tu nam nie pomoże........
Więc minimum kultury technicznej to TC-W3 a nie "markowość"
Chińskie sprzęty.
Chiny mają największą na świecie ilość maszyn. Chińczycy potrafią wyprodukować wszystko. W czasach kiedy świat poddaje się deindustrializacji Chiny stały się fabryką świata. Tutaj chyba nikt nie ma wątpliwości.
Dlaczego jedne sprzęty chińskie są dobre, a inne rozpadają się od patrzenia??
Prowadziłem z Chińczykiem rozmowy na temat zakupu zmarynizowanego silnika diesla. Chińczyk był mocno zdziwiony i chyba zniesmaczony jak zapytałem tylko o cenę. Odpowiedź była: - a to zależy czego potrzebujesz...
Silnik z markowymi japońskimi logotypami, z serwiem na całym świecie - 5 tys $
ten sam silnik z serwisem ograniczonym do twojego kraju 4.5 tys $
ten sam silnik bez logotypów - 3 tys $
ten sam silnik z budżetowym chińskim osprzętem 2 tys $
Pozornie ten sam silnik, a jak różne ceny...
Chińczycy jasno w rozmowach mówią co sprzedają, to od europejskiego handlowca zależy co kupi....
Na ile wybierze wersję budżetową, a na ile dobrą..
Dlatego nie mam oporów w kupowaniu czegoś bezpośrednio od Chińczyka, natomiast bardzo trzeba uważać z brandami tworzonymi dla lokalnych europejskich importerów.
To nie wina Chińczyka, że importer wybrał najtańszą a nie najlepszą opcję......
I jeszcze jedna kwestia.....
Chińczycy produkują np kopie dwusuwowej yamahy enduro uważanej przez wielu jako najlepszy silnik wszechczasów.
Dzięki eko lobby, w Europie zabroniony.
I jak Chińczycy podeszli do sprawy??
Powłoka lakiernicza jest wg technologii nieistniejącego już Johnsona, bo jest dużo lepsza od tej od yamahy.
wały korbowe importujemy z Tajwanu, bo robią najlepsze i to dla wielu marek.
Tłoki bierzemy z fabryki produkującej tłoki dla suzuki, bo to najlepsze tłoki.......
itd... itd...
I śmiem przypuszczać, że tak wykonana kopia jest lepsza od oryginału.....
I kolejny przykład z dzisiejszego dnia.
Na warsztacie mam projekt jack plate'a
Żeby skończyć projekt potrzebuję wymiarów pod rozmieszczenie otworów montażowych.
Zadanie dla polskich "markowych" serwisów, które obdzwoniłem ponad ich siły......
A być może nie ponad ich siły, ale nic na tym nie zarabiamy, więc niech sierściuch sam kombinuje....
I na koniec jeszcze jedno pytanie...
Pływamy po wodach, które delikatnie mówiąc idealnie czyste nie są. W wodzie, szczególnie o tej porze roku znajduje się nieprawdopodobna ilość sinic...
Nasze markowe silniki są chłodzone wodą zaburtową....... czyli sinicami.....
I całość dyskusji o "markowości" silników sprowadza się do pytania:
Czy warto kupić markowy garnitur, żeby iść w nim do gnoju???
Ok, na morzu bezawaryjność silnika jest nieoceniona... dlatego za silnik chłodzony cieczą, odporny na przegrzanie płacimy 50 tysia za 100 wypasionych kucy......... tyle co za nowy samochód (z tych tańszych).
Ale czy na śródlądzie nie wystarczyłby silnik chłodzony wiatrem??
Przecież my nie mamy wielogodzinnych przelotów, gdzie musimy mieć pewność chłodzenia.
Najczęściej mamy kilkuminutowe przeloty, gdzie silnik nie ma czasu dobrze się rozgrzać.........
Silniki morskie nie rozgrzewaja sie ponad 53 stopnie, bo powyzej tej temp odkłada się sól. Musimy za to płacić, żeby pływać na zimnym niedogrzanym silniku?
Ale jak kto musi w markowym garniturze do gnoju, to kto bogatemu zabroni???
Użytkownik Gar4field edytował ten post 16 wrzesień 2020 - 10:33