A mnie ciekawi,ile ten kręcioł był w tej wodzie,czy woda była jakoś zanieczyszczona,czy poszedł na dno i leżał w mule/piachu,bo nie umiem sobie wyobrazić,aby po kilkuminutowej kąpieli przekładnia nagle uległa uszkodzeniu/erozji podczas łowienia,przecież na przekładni są luzy,w których jest smar,a smar wypiera wodę,nawet,jeśli dostaną się tam jakieś drobinki,to materiał,z którego wykonana jest przekładnia nie ulegnie takim uszkodzeniom,żeby nagle zaczęło coś zgrzytać lub szumieć,chyba,żeby tam nasypać żwiru. Ja kiedyś złowiłem kołowrotek,który leżał kilka godzin w wodzie (ryba ściągnęła wędkę z pomostu),był "przeciągnięty" po mulistym dnie ładne kilkadziesiąt metrów,po wyjęciu nim kręciłem i jedyne,co się stało to to,że po 2-3 dniach zaczął kręcić gorzej,z oporem,zardzewiały łożyska,ale kołowrotek firmy no name (jakaś firma Marado),więc nie ma co liczyć na dobre materiały,rozkręciłem,wyczyściłem,nasmarowałem i kręci całkiem normalnie,jak na tą klasę kołowrotka. Więc co by musiało się stać,żeby dobrej klasy przekładnia w TP po krótkim zamoczeniu (według stwierdzenia osoby,która go utopiła) i chwilowemu łowieniu,zapewne bez wielkich obciążeń,uległa tak drastycznemu zużyciu,na filmie słychać wyraźne terkotanie,ja topiłem kilka razy swojego Stradica,po wyjęciu nie czyściłem od razu,łowiłem i nie zauważyłem takich dolegliwości,teraz kołowrotek ma już swoje lata,luzy też się pojawiły,ale był eksploatowany ponad miarę w stosunku do tego,do czego był przeznaczony.
Zaawansowane technicznie po prostu są wrażliwsze na krystaliczny krzem w odróżnieniu od 'kałacha-marado' to jedno,a drugie stawia się większe wymagania kosztownemu twinkowi niż nonejmom.