Warto zerknąć na stronę Zamościa. Prezes Jerzy bardzo dokładnie opisał dlaczego wysokość składek rośnie. Ktoś wspomniał o braku kontroli. Dla okręgu (każdego) będzie to zawsze kombinowanie. Jak przeznaczyć na ochronę więcej, zarybienia wynikają z operatów, ceny wszystkiego rosną, a ilość członków związku spada. Niestety jako grupa hobbystów starzejemy się, nie bardzo widzę by młodzi ludzie byli wędkarstwem zainteresowani, a więc z czasem nie będzie innych możliwości utrzymania finansów na przyzwoitym poziomie bez znacznego wzrostu opłat za łowienie. Może zajdzie konieczność rezygnacji z części wód i i tak oczekiwane przez niektórych ich przejęcie przez inne podmioty? Jeśli będzie co przejmować. O tym za chwilę.
Wracając do woblerów. Pewnie na jakiś czas macie pozamiatane i przyjdzie jedynie zbierać wnioski. Ale sytuacja nie jest beznadziejna. Łatwiej coś przeforsować z zarządem, który woblera na oczy nie widział.
Zbierajcie doświadczenia i argumenty. Jeśli będą sensowne, to żaden zarząd nie może tego zlekceważyć. A jednak trochę się dziwię, że poza woblerami świata nie widzicie.
Kiedyś były tylko wahadłówki i obrotówki. W osiemdziesiątych rewelacją zaczęły być woblery. Pamiętam jak koledzy z Lublina odkryli dżigi, a ja na Bystrej zacząłem łowić na gumy, to wielu pukało się w czoło. Przecież to się nie nadaje, tego nawet nie da się wyczuć na kiju spinningowym, no i ryby będą spadać. Dzisiaj spinnigista łowiący pstrągi ma taki wybór przynęt, o których kiedyś mogliśmy sobie tylko pomarzyć. A woblery? Oczywiście są skuteczne, ale widomo też, że w niektórych rzekach lub okresach pstrągi wymiotują na widok woblera.
Na jedno chciałbym zwrócić uwagę. Jeżeli cokolwiek będziecie chcieli osiągnąć w rozmowach z okręgiem zawsze miejcie na uwadze to, że macie do czynienia z bardzo delikatną materią. Mam na myśli Wasze jeszcze ładne rzeczki z pstrągami. Jeszcze, bo to dzisiaj nic pewnego. Nie takie z różnych powodów dzisiaj umierają na naszych oczach.