Pewnie jak zapytam gdzie szla solanka kopalniana ze Śląska w latach 80-tych i 90-tych gdy przez cały ten okres wydobycie oscylowało w granicach 170 mln ton do około 40 mln ton w roku poprzednim to mi ktoś ładnie wytłumaczy, wytłumaczy też dlaczego w czasach gdy wszystkie ścieki Wrocławia lądowały w rzece i obie te sytuacje się kumulowały to ryb w rzecze przed Wrocławiem i poniżej Wrocławia i obok Rokity i na Głosce było w pip....
Wiecie, co to Matrix?
Ale przecież to nie jest tak, ze sama solanka Odrę wykończyła.
Niskie stany wód, spowodowane m.in. ogromnym wysiłkiem włożonym w przyspieszenie spływu w całym dorzeczu (niemal każdy dopływ to mocno uregulowana rzeka, sama Odra "zyskała" zwężone i pogłębione, wydajne koryto) - co wyeliminowało w dużej mierze samooczyszczanie, bo woda nie zostawia zanieczyszczeń na przybrzeżnym zielsku czy na piaskowych łachach, bo tego po prostu nie ma. Do tego niższe opady znów spowodowane osuszaniem Polski, które to osuszanie pochłania olbrzymie środki. Więc mamy 2 czynniki, powodujące, że w rzece wody jest mało. Do tego bardzo wysokie temperatury latem, no i całe dekady nadmiernej eksploatacji rybostanu. No i prawdopodobnie tą solankę tym razem zrzucono w dużej ilości na raz, skokowo zwiększając i zmniejszając zasolenie, a za PRL zgaduję, że dostawa ścieku dodającego rybom wyjątkowego aromatu, była na stabilnym poziomie - wiadomo, że wysokim.
Niech od tych zanieczyszczeń padało np. 50% ryb - pozostałe 50% jakoś żyło,gromadziło wszelkie toksyczne substancje w organizmie, by następnie wędkarz mógł ze smakiem zjeść "zdrową rybkje z rzeki", a nie "syf ze sklepu".
I tak to się kręciło, wędkarze nie byli w stanie dobrać się do każdej ryby, bo sprzęt mieli o wiele słabszy niż teraz, nie było takiej wymiany informacji i co najistotniejsze - nie mieli tylu samochodów, więc pewne fragmenty rzeki prawdopodobnie miały względny spokój.
A ścieki z Wrocławia mogły stanowić w pewnym stopniu pożywienie dla ryb, co znów czyniło je o wiele lepszym i zdrowszym smakołykiem - ściek to bakterie, ściek to substancje toksyczne, ale ryba "zahartowana" życiem w Polsce, zapewne niejedno była w stanie znieść, kto wie, może korzyści przeważały nad generowanymi w ten sposób problemami?
I to przecież nie jest tak, że da się wybić wszystko, od razu.
Proces trwał długie dekady.
Ale wreszcie udało się dojść do punktu, gdzie:
- młodsze osobniki nijak nie dają już rady nadążać z zastępowaniem zeżartych - prawdopodobnie przez pewien czas na miejsce każdego zatłuczonego szczupaka wchodziły 4 mniejsze, które dzięki temu miały więcej żarcia - ale gdy populacja wystarczająco spadła, a skuteczne tarło stało się rzadko spotykanym zjawiskiem - wszystko szlag trafił
- sum i kormoran też dbają, by mniejsze ryby nie dały rady urosnąć
- o to, by sum miał idealne warunki, zadbali sami wędkarze, eliminując sandacza/szczupaka/okonia
- o kormorany dba państwo polskie.
Itd. itp.
Pewnie lista powodów jest sporo dłuższa.
Ile z nich możemy wyeliminować, jako wędkarze, nawet jeśli zaangażujemy tu w pełni PZW?
Otóż, jedyne, co możemy zrobić, to ograniczyć zabieranie tych ryb, które jeszcze jakimś cudem się w kanale Odra uchowały i może powalczyć o "rewitalizację" paru starorzeczy. Ale to tyle.
Użytkownik Andżej edytował ten post 09 luty 2023 - 15:05