Dzisiaj u mnie we wsi bolenie waliły w drobnicę na samym brzegu. Wyglądało to jak rekiny polujące na uchatki. Bolenie małe nie były takie 80+.
Czasem któryś w pędzie w brzeg przywalił. A że ze mnie łowca boleni jak z koziej dudy instrument denty blaczany to z boleniami fotek nie ma....
Z bolenie nic nie wyszło, to pojechałem w dół rzeki. Szanowna małżonka wypożyczyła mi "mój jej" samochód z napędem na obie osie, to sobie pomyślałem, że rekonesans zrobie bo wody ubyło znacznie, czysta jest i widać co pod spodem. Daleko nie ujechałem, bo zarośla takie że strach samochodu wyść(w krótkich gaciach). Dojechałem do innej miejcówki, co to sandacz się czasem trafi, co prawda na jesieni ale zawsze to coś. 11cm guma, gówka 10gr. i wode. Mam jeszcze 20 minut na łowienie bo trzeba być na 14. 20 w domu. 3 rzuty nic się nie dzieje. Zmieniam przynęte na taką samą tylko białą, rzycam prawie na drugi brzeg( jakieś 50m), guma wpada do wody i od razu idzie pod prąd. Myśle boleń, ale coś to za mocno pod prąd płynie. Może brzana?. Cholera mocna ta brzana bo już kolejne 50m znikło. Dokręcam multika, dalej idzie. Avc 9,6" do 21gr zwykle zatrzymuje wszystko co do tej pory nim siadło w ciągu 10m. To chyba jednak ne brzana..... Znikneło kolejne 20m pecinki. Ryszyłem w góre rzeki, ominiłem wystające konary, dokęciłem znowu tatule tr, idzie dobrze. Powoli wybieram metr po metrze. Odzyzkałem ze 30, myśle sumek ale już prawie się zatrzymał. Będzie dobrze. Co prawda mam przypon z FC 0,5mm + drobna agrafka i plecionę 1,2 PE ale idzie dobrze. Avc to kij z serii salmon/steelhead. Z małym sumkiem da rade. Potem sumek stwiedził że w dole rzeki jest jednak ciekawiej, znowy wybrał z 50m. I wtedy zrozumiałem że to chyba nie jest mały sumek. Przez 54minuty przeciągaliśmy się po kilka metrów. Zrobiełem się głodny, ręce mi już prawie odpadły ze zmączenia a jestem nawykły do wielogodzinnej pracy fizycznej jak to budowlaniec. Ryba uparcie uciekała w stronę drzewa ( tego co ostatnio). Miała do niego co prawda jeszcze ze 100m ale nie byłem w stanie podciągnąć jej do siebie bliżej jak 40m. Coś się musiało urawać i urwało. Plecionka poszła na wiązaniu. Najciekawsze z tego, jest to że nie byłem ani trochę wkurzony. Je..ło to je...ło. Robiłem co umiałem. Znowu się czegoś nauczyłem. Podstawowy wniosek to nie zabierać o tej porze roku niczego słaczego niż 100gr beastmaster 2,7m. Poleci może trochę bliżej (ta sama przynęta), ale przynajmniej mocy sporo więcej. pz