Z uwagi na ograniczenia wagowe często w podręcznym przewożę nadmiar sprzętu. Oczywiście nic ostrego, kołowrotki bez szpulek z plecionką, przynęty bez uzbrojenia. 18-20 centymetrowe poppery czasami wzbudzają uśmiech żeńskiej obsługi stanowiska
(panie biorą poppera w rękę i szukają włącznika ...... ). Dość dziwne, ale zawsze na Okęciu "przechodzą" pilkery. Wiadomo, że żelastwo ważące 150, 200 czy 250 g ma swój wymiar, a ja zazwyczaj mam ich co najmniej 20-30 sztuk w podręcznym, ale poza dociekliwym oglądaniem i wysłuchiwaniem mojego tłumaczenia popartego pokazaniem kilku zdjęć z telefonu ( okazałe GT, graniki, barakudy czy inne tropikalne rybska z dyndającym pilkerem w pysku) kończy się na machnięciu ręką. Jeśli jedziemy w kilka osób, to obowiązkowo ustawiamy się do jednej kolejki. Na początek, na wabia puszczamy tego, który ma najmniej "dziwnych" rzeczy w podręcznym i jeśli jego przepuszczą, to reszta ma dużo łatwiej i mniej się musi gimnastykować. W drodze powrotnej bywa trudniej, np. w Egipcie czy na Madagaskarze mocno zaostrzyli kontrolę bagażu, nawet woblery ze stelażem czy poppery nie przechodzą i muszą lecieć w głównym. Ale na powrocie mniej przykładają uwagę do wagi bagażu głównego i można trochę "przegiąć" pakując do niego cały sprzęt.