Skippi nie wiem co jest na rzeczy ,ale bardzo wlazla mi w banię ta kamionkowa beczułka po kiszonych ogórkach.
Użytkownik piterek edytował ten post 05 lipiec 2013 - 23:08
Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.
Napisano 05 lipiec 2013 - 23:07
Skippi nie wiem co jest na rzeczy ,ale bardzo wlazla mi w banię ta kamionkowa beczułka po kiszonych ogórkach.
Użytkownik piterek edytował ten post 05 lipiec 2013 - 23:08
Napisano 07 lipiec 2013 - 08:14
Skippi przypomniała mi się jaka historia bardzo awangardowego łowienia sandaczy z łódki notabene razem a autorem tekstu o awangardowym łowieniu
Turawa,- łowisko które znam (a raczej znałem) dość dobrze po prawie 10 latach łowienia...
Pierwsza i druga czerwcowa wyprawa, normalnie czyli tam gdzie były zawsze sandacze tam je łowimy,- ilości - jak zwykle po kilka na głowę w ciągu dnia z rzadka więcej niż 10szt,- rozmiary różne,- myśli woda żyje jest dobrze i tak cały czerwiec...
Lipiec,- pierwsza wyprawa, od bladego świtu młócimy do południa bez dotknięcia ponad 50 przekotwiczeń za nami,- co jest wszystkie elementy sandaczowej układanki pasują.... od 3 dni pogoda stabilna, ciśnienie stałe, porównywane zapiski z GPS podają dokładnie takie dane jaki echosonda w najlepszych do tej pory dniach a tu kupa
Śmiejemy się, że to klątwa Gienka i w akcie despracii płyniemy na płytką metrową wodę, może szczupak, może okoń jak typowe niedzielniaki
Na płytkiej metrowej wodzie i na piachu pierwszy pstryk ale myślę, że to mi słoneczko czachę przydymiło i fatamorgana, wiec trzymam gębę, po chwili kolega mówi, że miał kontakt więc to nie złudzenie są tam gdzie nigdy o tej porze ich nie było. Łowienie na płytkiej wodzie wg standardu to 3-4-5g i koniec ale w ten sposób żadnego brania ani dotyku nawet nie mamy. Może trzeba je obudzić? I strzał w "10' brania zaczynają się od 15g koguta i wraz ze wzrostem obciążenia są coraz lepsze,- tylko prowadzenie takiego zestawu na metrowej wodzie to straszna mordęga i z większej odległości te skoki jakieś za niskie za płaskie a w krótkim dystansie gdzie wszystko jak cię mogę ale korekt,-brak brań. Standardowy powrót do lekkich główek po budziku i znów nic, więc wracamy do ciężkich.
Krótka analiza,- może slyder tonący,- do kogutówki pasuje i przez moment był to znów strzał w "10" ale po dwóch rybach znów nic, a na koguta i ciężką gumę dalej biorą,- co za porąbany dzień myślimy... W takie dni rodzą się w głowie pomysły, które przychodzą normalnie do głowy tylko na kacu gigancie i to tylko poetom
Spływamy do przystani, w aucie mamy długie kije na Odrę w razie jakby co i to jest dopiero rozwiązanie problemu...
I taka sytuacja miała miejsce do grudnia,- sandacze były do zimy na płytkiej wodzie przez cały dzień a w innych bankowych miejscach ledwo zdarzały się...
Długie bo prawie 3m kije do 40g sprawdziły się najlepiej do kogutów i ciężkiej gumy z łódki a kanony???? A kanony pozostały dla masochistów i wielbicieli słabych efektów ale zgodnie ze sztuką
Użytkownik Rheinangler edytował ten post 07 lipiec 2013 - 08:18
Napisano 07 lipiec 2013 - 11:08
Panowie nie chcę zakładać nowego tematu a moje pytanie będzie pasować tutaj.
W tym roku postanowiłem połowić na jednym ze starorzeczy Wisły. Presji wędkarskiej zbytnio nie ma bo trzeba wykupić roczne zezwolenie. Woda nie jest głęboka srednio ok 2m , trafiają się dołki powyżej 3m. Sandacz, boleń jaż mogę powiedzieć że występuje tam masowo, ale niestety mogę potwierdzić to tylko i wyłącznie z moich obserwacji. Od maja regularnie próbuję złowić tam szczupłego a od czerwca sandacza. Niestety z zerowym efektem. Jedyną moją wieczorną zdobyczą są dwa dosyć pokażne jazie.
Pewnego dnia w akcie desperacji postanowiłem nawet, ze spróbuję z gruntu na ukleję. Niestety , poza zaplątaną w żyłkę sową, nic się nie wydarzyło.(Sowa żyje i chyba ma się dobrze). Próbowałem wszystkich technik, przewaliłem mase przynęt. pozmieniałem pletki na żyłki.
Kompletna kapa.
No i cóż ja mam bidny począć, chyba tylko siąść i popatrzeć na wyskakujące w popłochu stada uklei, nękane atakami drapieżcy
Dlaczego akurat na tym łowisku ponoszę porażkę.
Idę kilka metrów dalej na Wisłę i problemy znikają.
Mimo wszystko nie poddam się tak łatwo i dalej będę próbował.
Smak zwycięstwa będzie nie do opisania
Napisano 07 lipiec 2013 - 20:09
Panowie nie chcę zakładać nowego tematu a moje pytanie będzie pasować tutaj.
W tym roku postanowiłem połowić na jednym ze starorzeczy Wisły. Presji wędkarskiej zbytnio nie ma bo trzeba wykupić roczne zezwolenie. Woda nie jest głęboka srednio ok 2m , trafiają się dołki powyżej 3m. Sandacz, boleń jaż mogę powiedzieć że występuje tam masowo, ale niestety mogę potwierdzić to tylko i wyłącznie z moich obserwacji. Od maja regularnie próbuję złowić tam szczupłego a od czerwca sandacza. Niestety z zerowym efektem. Jedyną moją wieczorną zdobyczą są dwa dosyć pokażne jazie.
Pewnego dnia w akcie desperacji postanowiłem nawet, ze spróbuję z gruntu na ukleję. Niestety , poza zaplątaną w żyłkę sową, nic się nie wydarzyło.(Sowa żyje i chyba ma się dobrze). Próbowałem wszystkich technik, przewaliłem mase przynęt. pozmieniałem pletki na żyłki.
Kompletna kapa.
No i cóż ja mam bidny począć, chyba tylko siąść i popatrzeć na wyskakujące w popłochu stada uklei, nękane atakami drapieżcy
Dlaczego akurat na tym łowisku ponoszę porażkę.
Idę kilka metrów dalej na Wisłę i problemy znikają.
Mimo wszystko nie poddam się tak łatwo i dalej będę próbował.
Smak zwycięstwa będzie nie do opisania
Ale na co zazwyczaj łowisz??? Jak na gumy albo koguty, to załóż obrotówę. Dużą. Puść ja jak się da najwolniej po dnie. Kiedyś z braku laku czyli z powodu wykorzystania większości przynęt z zerowymi efektami, założyłem starego ruskiego, w kolory tęczy pomalowanego dewona. Czyli takie ustrojstwo co się wokół własnej osi obraca. Sandacze zaczęły gryźć jak złoto. Niestety następnego dnia dewon przestał być skuteczny, podobnie jak cała reszta.
Napisano 07 lipiec 2013 - 20:18
Skippi nie wiem co jest na rzeczy ,ale bardzo wlazla mi w banię ta kamionkowa beczułka po kiszonych ogórkach.
Bo widzisz bracie, taka beczułka pełna świeżo zakiszonych ogórasów ( koniecznie z dwiema tabletkami aspiryny, coby były twarde a nie takie rozlazłe sklepowe pizdryki ) nieźle wali w dekiel.
Napisano 07 lipiec 2013 - 20:32
Napisano 09 lipiec 2013 - 19:42
Robercie zgodzę się z Tobą całkowicie. Też myślę że, to zasługa temperatury wody i masowa,wręcz ilość drobnicy. Poczekam aż troszeczkę się ochłodzi. Myślę że już w połowie sierpnia powinny już pomalutku skubać.
Według mnie jesienna pora w całym roku jest najbardziej obfitująca w okazy, te mniejsze jak i te większe
Napisano 09 lipiec 2013 - 21:36
Obyśmy się nie mylili. Też najbardziej lubię jesień - chyba problem leży faktycznie w wakacyjnej aktywności drobnicy "białorybu". Z ostatniej wyprawy wróciłem strasznie sfrustrowany. Mój ulubiony lekki zestaw kijek Daiwa Infinity Q c/w 3-18 g. wraz z nowym młynkiem Quantum Exo i żyłką Traabucco 0,16 mm zawiódł całkowicie. Spośród dziesiątek zaczepów zdołałem "odstrzelić" zaledwie jeden ...... koszmar..... Na domiar złego jeszcze poradziłem synowi by dał sobie spokój z przyponami wolframowymi gdy łowi na linkę Berkleya Fireline.....no i dałem plamę - piękny szczupak metr od brzegu przeciął linkę i młody zapytał...."tato...., ale mówiłeś, że to niemożliwe,... jak to ? Ale gdyby było za lekko to też nuda. W najbliższy piątek planuje zadebiutować w polowaniu na pstrągi na Bystrzycy - póki co tradycyjnie spinningowo - może będzie lepiej. Jednak już mi "mucha" chodzi głowie i jak siebie znam nie odpuszczę. Serdeczności. Robert.Robercie zgodzę się z Tobą całkowicie. Też myślę że, to zasługa temperatury wody i masowa,wręcz ilość drobnicy. Poczekam aż troszeczkę się ochłodzi. Myślę że już w połowie sierpnia powinny już pomalutku skubać.
Według mnie jesienna pora w całym roku jest najbardziej obfitująca w okazy, te mniejsze jak i te większe
Napisano 09 lipiec 2013 - 21:54
Z żyłkami tak już jest, zwłaszcza z tymi cienkimi zaczep to prawie pewna strata. A plecionkę każdą szczupak przetnie, chyba że sie liczy na farta:)
Napisano 09 lipiec 2013 - 22:25
Irek (Stoner) pomóc nie pomogę, jednak solidaryzując się w wędkarskiej frustracji powiem, że sam jeżdżę w takie miejsce, które jest dotknięte jakąś "wakacyjną klątwą", która też dotyczy głównie sandacza. Znam na tej wodzie wszystkie miejscówki, wiem, że sandacza tam cale tabuny (wiosna, a zwłaszcza jesień tego dowodzą) i kolejny sezon wakacyjny zaczyna się identycznie - czy wieczorem, czy od bladego świtu, na gumy z główkami od 3 do 10g , małe 4-5 cm i większe 10 cm, na woblero-gumy, woblery tonące i pływające, a wreszcie obrotówki......kompletne zero, no w zasadzie ostatnio jeden maluszek ok. 40 cm. Technika nie ma znaczenia - opad, szybkie lub wolniejsze prowadzenie. Z dotychczasowych obserwacji wynika, że aktywność sandacza spada tam radykalnie dokładnie w wakacje - lipiec - sierpień. W ub. roku w tym okresie nie złapałem ani jednego. We wrześniu było lepiej ale bez fajerwerków, a jesienią wszystko wróciło do normy. Zbiornik jest dodatkowo bardzo trudny bo na dnie masa twardych zaczepów, więc z cięższą główką trzeba bardzo uważać. Na ostatniej wyprawie - piątkowo/sobotniej wróciłem uboższy o 10 różnych przynęt.Nie mam pojęcia z czego to wynika, może umiejętności mi nie wystarcza, a może w wakacje, gdy woda ciepła, zbyt duża jest aktywność drobnicy, której jest tam mnóstwo i sandacz ma nadmiar pożywienia.Też się nie poddaję i jak go w końcu upoluję satysfakcja będzie ogromna.Robert.
Napisano 09 lipiec 2013 - 22:53
Wiem Jacek. Do "Nocnych sandaczy" zaglądam. Ostatnio całą noc nie spałem z piątku na sobotę by je wreszcie dopaść. Tyle, że nocny spinning na trudnym zbiorniku to temat cholernie skomplikowany. Na żywca łowić nie lubię, choć to pewnie błąd. W nocy na "spina" próbowałem różnych, hałasujących wabików i.....tylko powiększyłem straty. Przed świtem jeden się zapiął - maluszek - 40 cm - pomyślałem ok. - ruszyło się. Jednak nic z tego. Może gdyby woda się na wietrze "marszczyła" ale była kompletna cisza. Co zrobić - bywa.Są, są, ale żrą nocą. Poczytaj sąsiedni temat o nocnych sandaczach. Te stracone lata gdy sandacze znikały w wakacje .
Napisano 10 lipiec 2013 - 09:46
Wiem Jacek. Do "Nocnych sandaczy" zaglądam. Ostatnio całą noc nie spałem z piątku na sobotę by je wreszcie dopaść. Tyle, że nocny spinning na trudnym zbiorniku to temat cholernie skomplikowany. Na żywca łowić nie lubię, choć to pewnie błąd. W nocy na "spina" próbowałem różnych, hałasujących wabików i.....tylko powiększyłem straty. Przed świtem jeden się zapiął - maluszek - 40 cm - pomyślałem ok. - ruszyło się. Jednak nic z tego. Może gdyby woda się na wietrze "marszczyła" ale była kompletna cisza. Co zrobić - bywa.Robert.
Napisano 10 lipiec 2013 - 10:32
A widzisz - cenna rada. To i ja następnym razem "wobków - pływaków" spróbuję. Dzięki.
Robert.
Napisano 10 lipiec 2013 - 17:56
Poza ostatnim weekendem, cztery poprzednie spędziłem na tym łowisku. łowiłem praktycznie od wieczora do godziny 00, od godziny 3 już na nogach i w zależności od pogody, góra do 9 godziny. Łowiłem na płyciznach do metra wody i w głębszych partiach.
Bez rezultatu. Kolega Pływał pontonem, na echo pokazywało mu że woda ma 27 stopni. Miał tylko jeden kontakt z rybą; pod moimi nogami wręcz, zapiął prawie metrówkę szczupłego. Niestety po niecałej minucie rybka zeszła. Dodam jeszcze że nie wypróbowałem tylko kogutów na tym łowisku. Bolenia jest masa ale też nie do złapania. W ten weekend znowu spróbuję
Napisano 10 lipiec 2013 - 22:29
Irek - wychodzi na to, że za sumem trzeba pochodzić, ewentualnie szczupaka też nie odpuszczać, a z tego co widzę sandaczom chyba rady nie damy. Ta wakacyjna prawidłowość jest wyraźnie powtarzalna. Sandacz grasuje generalnie na małym narybku, a tego są u mnie takie ilości, że chyba sam włazi mu między zęby , to po diabła ma się ruszać za silikonem. Oczywiście ja nie odpuszczę ale wiem jak było poprzednio i wielkich nadziei sobie nie robię. Teraz jestem zaszczepiony tymi "lubelskimi pstrągami" z "górskich" odcinków Bystrzycy. Kolega twierdzi, że nie są tak wybredne jak sandacze, choć "elektryczne" jak ważki, więc to zupełnie inne łowienie bo najpierw trzeba dyskretnie dotrzeć do brzegu.
Serdeczności. Robert.
Napisano 15 lipiec 2013 - 10:21
Użytkownik robert.bednarczyk edytował ten post 15 lipiec 2013 - 10:24
Napisano 15 lipiec 2013 - 11:02
Robercie, kłania się obrotówka Aglia nr 5, sreberko lub kolor miedzi.
Mówię o okoniach oczywiście, to nie jest żart okonek 27 cm zassie ją całą.
Spróbuj, pozdrawiam!
Napisano 15 lipiec 2013 - 11:27
Hej. Toż to musi być ogromne żelastwo nr 5. Ale co tam - jestem tak zdesperowany, że wszyskiego spróbuję.Robercie, kłania się obrotówka Aglia nr 5, sreberko lub kolor miedzi.
Mówię o okoniach oczywiście, to nie jest żart okonek 27 cm zassie ją całą.
Spróbuj, pozdrawiam!
Użytkownik robert.bednarczyk edytował ten post 15 lipiec 2013 - 11:28
Napisano 15 lipiec 2013 - 11:49
Hej. Toż to musi być ogromne żelastwo nr 5. Ale co tam - jestem tak zdesperowany, że wszyskiego spróbuję.
Mam jakiegoś Vibraxa Blue Foxa miedzianego nr 4 - faktycznie wczoraj go nie użyłem bo uznałem, że za wielki. Jednak nawet duży Mepps Aglia może być skuteczniejszy od Vibraxa bo zdaje się, że on ma niewielki kąt odchylenia skrzedełka w stosunku do korpusu, podczas gdy Vibrax preacuje prawie jak wielki wiatrak. Oczywiście Aglię uwzględniam w najblizszych zakupach. Dzięki bardzo. RB.
No, trochę taka 5 warzy i stawia galanty opór w wodzie i jak będziesz widział takie żerowanie okoni, to możesz zacząć zwijać w momencie zetknięcia się przynęty z wodą. Ja kiedyś polując na dużego zębatego, złapałem okonia 34 cm na Meppsa Aglie nr 7 Cała kotwica w pysku!
Napisano 15 lipiec 2013 - 13:07
Albo spróbuj wahadła. Byle było lekkie. Srebro albo miedź, obojętnie.Ja cały poprzedni sezon łowiłem tylko na srebro a w tym roku zakładam miedź i zawsze coś wygrzebię. Grunt to uwierzyć w przynętę . Podnieś wysoko szczytówkę i prowadź jak się da najwolniej pod powierzchnią. Bywa że jakiś bolek się połakomi.