Skocz do zawartości

  •      Logowanie »   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.

Zdjęcie

Bliskie spotkania trzeciego stopnia - nasze przegrane i inne historie


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
325 odpowiedzi w tym temacie

#61 OFFLINE   havy

havy

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 414 postów
  • LokalizacjaWarszawa
  • Imię:Paweł

Napisano 04 maj 2011 - 22:26

2.Zegrze wieje od rana,siedzimy na brzegu cały dzien licząc że w końcu ucichnie,Wreszcie da się wypłynąc,wskakujemy z młodym na łodkę i jako że została godzina łowienia nie kombinujemy tylko prujemy na znaną miejscówkę na Jahrance.2-3 rzut,oceniam na max 2 kilo bo nie walczy tylko idzie topornie jak worek piachu.Nagle szok-2m od łodki wyłania się łeb życiowego szczupaka.W ułamku sekundy oceniam że ryba pewnie na wylot zacięta,hamulec ustawiony lużniej niż trzeba-nie do zerwania.I kolejny szok szczupak delikatnie! szarpie łbem,luz i majestatycznie odpływa.Mało za nim nie wskoczyłem do wody.Oglądam koniec zestawu i widzę dyndające na końcu wolframu uszko ułamane od nowej!główki gamakatsu.Sni mi się ten PECH do dziś.Pozdrawiam.

#62 OFFLINE   majewmar

majewmar

    Nowy

  • +Forumowicze
  • Pip
  • 7 postów
  • LokalizacjaSochaczew

Napisano 17 maj 2011 - 10:12

W nawiązaniu do kolegi i jego klenia. U mnie sytuacja podobna lecz inny przeciwnik. Bardziej cyrkowy:)
Do tej pory nie mogę pogodzić się z utratą co prawda nie życiówki ale pierwszej dużej ryby (oby nie ostatniej) na nowe wymarzone wędzisko, które co prawda zacznie swoją prace od czerwca HS1021F, ale zaprzyjaźniać już się zaczęliśmy.
Łowisko nasza królowa, miejsce wsteczny prąd przy napływie główki pierwszej z rzędu. Brzeg porośnięty gąszczem, jednak znalazłem 1,5m przerwy miedzy faszyną. Akurat aby oddać rzut wzdłuż brzegu. Pierwszy, drugi, trzeci rzut i bummm. Melodia najpiękniejsza dla uszu wędkarza. Sprzęgło gra swoją pieśni, wszystko pięknie. HS pracuje jak na Batsona przystało. Czuć zapas mocy w dolniku, wiem ze jak będzie potrzeba to nie pozwolę na wejście w patyki przeciwnikowi. Walka trawa w najlepsze, to w górę to w dół brzegu. Po kilku minutach pokazuje sie piękny esox (70-80cm) Zaczyna się wynurzać ( w tym momencie powinienem stać już na skraju faszyny w wodzie, jednak nie sprawdziłem tego wcześniej i byłem 1m od wody) prąd wsteczny wybija go w górę. Oczy jego wpatrzone w moje, coraz bardzie idzie ku powierzchni, napręża sie...( jakby chciały powiedzieć a teraz patrz). Piękny skok w górę z obrotem (brak możliwości pochylenia wędki aby kont zmienić) i pokazuje się w całej okazałości, na do widzenia oddaje pociętą gumę.Wniosek jakbym zszedł do wody to spokojnie jeszcze 1m mogłem w niej stanąć co napewno pozwoliło by na zrobienie fajnego zdjęcia:)




#63 OFFLINE   Wojtek.mirecki

Wojtek.mirecki

    Nowy

  • +Forumowicze
  • Pip
  • 33 postów

Napisano 20 maj 2011 - 16:58

To i ja opiszę moją największą wędkarską porażkę. Otóż kilka lat wstecz chodziłem za kleniem. Wiadomo sprzęt dość delikatny kij do 15g, żyłka 0,16 woblerek siek 3 cm. Łowisko typowa prostka ze wstecznym prądem przy kamienistej opasce. W miejscu połowu głębokość ok. 3m. Po kilkukrotnym przepuszczeniu woblerka czuję potężne branie. Mało mi kija nie wyrwało z ręki!!! Zacięcie i odjazd w dół rzeki. Ryba nic nie robiąc sobie z wyjącego hamulca zatrzymuje się jakieś 40-50 m poniżej. :huh: Szybko staram się zniwelować dystans schodząc w dół po opasce. Odzyskując cenne centymetry żyłki zbliżam się do zdobyczy. Rybka robi powtórkę z rozrywki, lecz tym razem odjazd jest nieco krótszy. Następnie zmienia taktykę, ostro murując do dna. W dalszym ciągu nie mam pewności co uwiesiło się na drugim końcu żyłki. Nie wiadomo skąd pojawiła się mała grupka podpowiadaczy z lichym bazarowym podbieraczkiem. Walka przedłużała się z minuty na minutę, lecz ryba kołowała na przestrzeni kilku metrów kwadratowych w pobliżu dna. Nie wiem dokładnie ile to trwało 10-15 minut? W końcu pod powierzchnią wody zobaczyłem charakterystyczny bok ogromnego sandacza. Ile mógł mieć? Na pewno w okolicach 100cm. W tym momencie uaktywnili się gapie. Sandacz wyłożył się na powierzchni a życzliwy Pan usiłował zmieścić go do podbieraka. Wystarczyło lekkie dotknięcie aby sandacz natychmiast odzyskał wigor. Krótka, osłabiona holem żyłka plus złe ustawienie hamulca doprowadziły do smutnego końca tej historii. Żyłka niestety nie wytrzymała dużego napięcia i najzwyczajniej w świecie pękła. W tym momencie padły słynne słowa ogrodnika plus kilka niewybrednych epitetów. Grupka tek szybko znikła jak szybko się pojawiła, rzucając na pożegnanie SORRY. Kilka dni później pojawiłem się w tym samym miejscu z bardziej odpowiednim sprzętem i dało mi się skusić kilka dorodnych sandałów w granicach 78-92cm, niestety pamiątkowych fotek nie posiadam, gdyż ojciec wkładając nową kliszę do aparatu najzwyczajniej w świecie nie zrobił tego poprawnie i pstrykał foty na pusto Embarassed



#64 OFFLINE   Pszemo

Pszemo

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 523 postów
  • Lokalizacjazahaczeni.net/wpwsblog

Napisano 06 czerwiec 2011 - 00:31

No i przyszedł czas na mnie. Nadal nie wierzę w to co się stalo i nie chce mi się spać więc opiszę na gorąco moją dzisiejszą, właśiwie już wczorajszą przygodę.

Wybraliśmy się z przyjacielem na wieczorne polowanie na bolenie i sandacze.
Miejsce piękna Wiślana główka z równie piękną opaską na napływie.
Do 21 45 pokazywały się tylko pojedyńcze ryby nie porażające wielkością, które na domiar złego nie chciały w ogóle współpracować. Po kolejnych 15 min na napływie i na samym początku warkocza zaczał bić badzo ładny boleń, który jednak przez 45 minut ignorował wszystkie nasze przynęty.
Aż do momentu kiedy na agrawce wylądował mały 5 cm biały boleniowy Siek. W 4 rzucie na szczycie główki, na końcu napływu potężne brane. Zaciąłem i czuję przyjemne pulsowanie na kiju. Ryba przewalałe się pod powierzchnią kilka razy po czym zaczęła silnie murować. Nie chcąc zmagać sie z dużą rybą w silnym napływowym nurcie postanowiłem przeprowadzić ją przez szczyt główki i wylądować na spokojniejszej wodzie za ostrogą.
Jak się okazało był to błąd :(
Ryba w momencie kiedy znalazła się w warkoczu zaczęła powoli jednostajnie wysnówać żyłkę. Mówię do Piotrka - Piękny boleń stary, ta ryba ma moc będzie moja nowa życiówka. Możesz powoli szykować aparat.
W myślach uśmiechałem się do siebie bo po roku leżakowania w pudełku z druciakami, założyłem dzień wcześniej do Sieka mocne kotwice Gamakatsu.

Po wysnuciu 10 metrów żyłki ryba przystanęła na chwilę, ale tylko po to żeby ruszyć ponownie i już się nie zatrzymać. Po wysnuciu 70-80 metrów żyłki nadszedł czas na dokrencenie hamulca do granic wytrzymałości. Po kolejnych 20 metrach w trosce o to żeby ryba nie pływała z woblerem w pysku i ze 150 metrowym odcinkiem żyłi musiałem przytrzymać szpulę ręką i to był już koniec.

Węzeł na agrawce nie wytrzymał :(
Do tej pory wmawiam sobie że był to sum, bo jeśli jednak boleń czy sandacz boję się nawet pomyślaeć jakich musiał być rozmiarów.

40 minut później cała opaska przed glówką gotowała się od ataków sandaczy Piotrek przyciął nawet dwa. Dla mnie jednak nie było to już istotne.

Straciłem rybę życia

Na pewno jeszcze kiedyś sie spotkamy :unsure:

Kij Dragon Millenium Heavy Duty 2,85 5-25gr, kołowrotek Shimano STL 3000 Ship (dostał pierwsze baty na Wiśle) żyłka trabucco 0,22 strzeliła jak włos :D

#65 OFFLINE   Roch

Roch

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 809 postów
  • LokalizacjaTuam, Irlandia

Napisano 07 czerwiec 2011 - 23:55



D-Day, czyli 06-06.
Dwa zestawy.
Pierwszy, to mocarny YAD Cleveland Exellent Jerk 1,8 m, cw. 50-120 g; młynek to Curado 301e, plecionka Stren Sonic Briad 40 lb plus linka tytanowa 35 cm o wytrzymałości 23 kg.
Drugi to siedmiostopowy BPS Bionic Blade BNC70MHT-2, cw. 3/8 - 1 1/2 uncji, moc 10-20 lb; młynek to Abu Revo sx z plecionką 20 lb (również stren)

Miejscówka to płaski do bólu blat 1,5 - 2 m, rzadko porośnięty (kapelony, rdesty). Kilka minut po 15-tej.

Na początek lekki prztyczek w nos. Potężne branie, eksplodująca powierzchnia jeziora, luźna plecionka... Zerwał? Uciął nad przyponem? Nie miałem pojęcia jak to się stało. Wiedziałem natomiast, że ryba była spora (zdecydowanie czułem to w ręku), a także to, że skoro raz dziabła, to może ponowić atak. Chwyciłem więc za lżejszy zestaw i próbowałem.

Silne branie w trzecim rzucie, niemal dokładnie w tym samym miejscu, co poprzednio. Czuję na kiju, że ładna. Pokazuje się -KROKODYL! Ryba skacze przy łodzi, a potem ostro idzie pod łódź... Zobaczcie zresztą sami, jak pięknie utarła mi nosa.

UWAGA!
Film zawiera wulgaryzmy. Jeśli masz wrażliwe uszy, nie klikaj powyższego linka.




#66 OFFLINE   Mariano Mariano

Mariano Mariano

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 1945 postów
  • LokalizacjaNiemcy/Warszawa
  • Imię:Mariusz

Napisano 08 czerwiec 2011 - 15:51

Niezly krokodyl a emocje w pelni uzasadnione :mellow: Jeszcze sie trafi :D

#67 OFFLINE   Wędkarz87

Wędkarz87

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 1347 postów

Napisano 08 czerwiec 2011 - 16:10

Nie dość że prztyczka w nos to jeszcze dwa Slidery zabrał łobuz!

Film jest genialny :mellow: oczywiście współczuję porażki.

#68 OFFLINE   scorpion

scorpion

    Nowy

  • +Forumowicze
  • Pip
  • 1 postów

Napisano 08 czerwiec 2011 - 18:21

Współczuję! Komentarz jak najbardziej uzasadniony - mocarny!!!

#69 OFFLINE   Roch

Roch

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 809 postów
  • LokalizacjaTuam, Irlandia

Napisano 08 czerwiec 2011 - 18:47

Nie dość że prztyczka w nos to jeszcze dwa Slidery zabrał łobuz!

Film jest genialny :mellow: oczywiście współczuję porażki.


Te slidery martwią mnie o tyle, że ryba może stracić przez nie życie. Podejrzewam, że pierwszego odgryzła ponad przyponem i wytrząsnęła. Drugi mógł zostać w paszczy... To jest najgorsze.

A porażka? Nie byłoby zabawy bez porażek.


#70 OFFLINE   pepol

pepol

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 77 postów
  • LokalizacjaPoznań

Napisano 11 czerwiec 2011 - 23:48

Witam.

Historia tegoroczna, majowa.
Jak to w maju po pracy wybrałem się na spacer z wędką w poszukiwaniu bolenia. Na miejscówkę dotarłem przed 18.00. Po zmontowaniu zestawu podchodzę do wybranego miejsca i zaczynam łowienie. Sprzęt jak zwykle, kij 2,3m Dragon, multiplikator Curado 201 plecionka 10lb tym razem z przyponem z FC 0,20. Drugi rzut boleniowym woblerkiem i kiedy przynęta przechodzi przez przelew przy szczycie ostrogi STRZAŁ !!! SIEDZI !!!. Plecionka miarowo ucieka ze szpuli, myślę sobie ładny jest. Ale ryba z sekundy na sekundę ”rośnie” i przyśpiesza. Od razu przypomina mi się historia z połowy kwietnia tego roku gdzie przegrałem walkę z jakimś U-Botem po około 8 minutach walki przyłożył wtedy w 3 cm paproszka. Ryba dalej odjeżdża, patrzę na zegarek jest 18:00.
W końcu udaje mi się zatrzymać przeciwnika. Spoglądam na szpulkę i widzę podkład a nawinięte mam 80m plecionki. Czyli rybka jest około 60-ciu metrów ode mnie. Myślę sobie niezłe jaja, jak to jest bolas to… serducho wali. Rybsko spokojnie wachluje sobie na środku rzeki, nie mogę nic zrobić tylko go trzymać. Jak próbuję odzyskać choćby metr zaraz odchodzi na trzy. Po kilku minutach idzie do góry widzę wir na środku rzeki i już docierają do mnie myśli, że to chyba nie jest boleń. Udaje mi się odzyskać troszkę linki 5, 10, 15 metrów idzie do mnie. Jednak po chwili zawraca. Myślę sobie; silny jesteś skurczybyku. Ryba dopływa dokładnie do tego samego miejsca co po pierwszym odjeździe i się zatrzymuje i znowu sobie wachluje. Po paru minutach idzie znowu do góry. Tyma razem pomachała ogonem a raczej pomachał bo już sprawa jasna z kim się siłuję. Wobka capnął Pan SUM!!! Różne myśli przelatują mi przez głowę. Jak ja go w ogóle wyjmę z wody, jaki jest duży…?
Mija 25-ta minuta holu ( tak sądzę) nadgarstek zaczyna boleć. Widzę po lince że ryba po raz kolejny podchodzi do powierzchni ale tym razem płynie w kierunku brzegu. Postanawiam iść brzegiem ile się da czyli max 15 metrów bo dalej już tylko stroma burta i gęste krzaki. Dochodzę do miejsca „zero” ryba jest po samym brzegiem jakieś 10-12m ode mnie. Podnoszę suma do powierzchni i znowu serce wali jak oszalałe ryba ma miedzy 130 a 150cm. Myślę sobie ładny mi się klamot trafił. Czuje że osłabła. Delikatnie podciągam go do siebie i cały czas powtarzam ; tylko nie odpływaj, nie odpływaj. Niestety potężny wir i sumisko rusza. Zatrzymuje się znowu około 60 m dalej jakby miał zakodowaną tą odległość. Minęło pół godziny i scenariusz do znudzenia się powtarza. Widzę po lince że idzie do góry. Postanawiam przyciągnąć go po raz drugi po burtę. Ale ryba nie ma na to ochoty trzy mocne szarpnięcia i co??? Kij się prostuje ależ to paskudne uczucie. Myślę sobie znowu, znowu nie wytrzymał węzeł. Zwijam zrezygnowany linkę ale czuje woblera. Spadł nie to nie możliwe. Na pewno kotwice rozgięte. Wyciągam wobka z wody, cały i zdrowy, kotwice cale. Po prostu spadł. Spoglądam na zegarek 18:36. Do zobaczenia w lipcu…

Pozdrawiam.


#71 OFFLINE   Nesta

Nesta

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 156 postów
  • LokalizacjaLier (Norwegia) / Wałcz
  • Imię:Michał

Napisano 12 czerwiec 2011 - 13:31

@pepol miałem identyczną sytuacje na Warcie rok temu w lipcu. Sum pływał jak chciał, zatrzymywał sie gdzie chciał stając sie zaczepem nie do ruszenia. Po około godzinie zafundował mi odjazd wyciągając 150m żyłki i tyle go widziałem. Czułem się jak bokser po nokaucie.
Mam nadzieję ze Twój sum tam na Ciebie czeka bo niestety z tego co zaobserwowałem przez kilka ostatnich nocy sezon sumowy na Warcie trwa w najlepsze... A najgorsze jest to ze nie są to jacyś amatorzy tylko panowie przyjeżdżający drogimi samochodami z porządnym sprzętem :angry:

#72 OFFLINE   szu23

szu23

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 94 postów
  • LokalizacjaMińsk Mazowiecki
  • Imię:Sławek

Napisano 13 czerwiec 2011 - 17:26

Kolego to śmiało dzwoń po PSR-owców niech zrobią sobie wypad, ja w portfelu ( bo ten zawsze nosze przy sobie ) mam wszystkie kontakty PSR i SSR wód na które jeżdże z podziałem na odcinki ( jeżeli takie występują ). A gdyby sie okazało że strażnik nie odbiera to widząc kłusownika który wziął rybę, której nie powinien możesz śmiało dzwonić na Policję - tu tylko trzeba wylegitymować człowieka który odbiera, żeby mu sie chciało wysłać patrol, bo różnie to bywa.
Bo w takim stanie rzeczy do lipca nie będziesz miał co połowić na swoim odcinku ... czego nie życzę.
pozdr.

#73 OFFLINE   hlehle

hlehle

    rybołap

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 3495 postów

Napisano 16 czerwiec 2011 - 13:03

Straciłem rybę życia

Na pewno jeszcze kiedyś sie spotkamy :unsure:



No i masz odpowiedzi na obydwa stwierdzenia:
nie i tak :lol:

#74 OFFLINE   Przemek

Przemek

    Przemek

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 1488 postów
  • LokalizacjaWyszków
  • Imię:Przemek

Napisano 16 lipiec 2011 - 11:59



D-Day, czyli 06-06.
Dwa zestawy.
Pierwszy, to mocarny YAD Cleveland Exellent Jerk 1,8 m, cw. 50-120 g; młynek to Curado 301e, plecionka Stren Sonic Briad 40 lb plus linka tytanowa 35 cm o wytrzymałości 23 kg.
Drugi to siedmiostopowy BPS Bionic Blade BNC70MHT-2, cw. 3/8 - 1 1/2 uncji, moc 10-20 lb; młynek to Abu Revo sx z plecionką 20 lb (również stren)

Miejscówka to płaski do bólu blat 1,5 - 2 m, rzadko porośnięty (kapelony, rdesty). Kilka minut po 15-tej.

Na początek lekki prztyczek w nos. Potężne branie, eksplodująca powierzchnia jeziora, luźna plecionka... Zerwał? Uciął nad przyponem? Nie miałem pojęcia jak to się stało. Wiedziałem natomiast, że ryba była spora (zdecydowanie czułem to w ręku), a także to, że skoro raz dziabła, to może ponowić atak. Chwyciłem więc za lżejszy zestaw i próbowałem.

Silne branie w trzecim rzucie, niemal dokładnie w tym samym miejscu, co poprzednio. Czuję na kiju, że ładna. Pokazuje się -KROKODYL! Ryba skacze przy łodzi, a potem ostro idzie pod łódź... Zobaczcie zresztą sami, jak pięknie utarła mi nosa.

UWAGA!
Film zawiera wulgaryzmy. Jeśli masz wrażliwe uszy, nie klikaj powyższego linka.





Filmik super!

#75 OFFLINE   Pitter

Pitter

    Nowy

  • +Forumowicze
  • Pip
  • 25 postów
  • LokalizacjaWarszawa

Napisano 30 sierpień 2011 - 22:46

Cześć, mam dwie historie które głęboko we mnie siedzą do dziś.

1. Mam jakieś 7 lat i jest to mój drugi sezon łowienia. Chodziłem sam nad mazurskie jezioro gdzie byłem na wakacjach. Miejscówka na zwalonym pniu wielkiego dębu wchodziła kawałek w bardzo przejrzyste jezioro. Łowiłem płoteczki gdy nagle koło mojego pnia zaparkowała spora kłoda. Spojrzałem był to szczupak, pewno 50-60cm.Stał nieruchomo jakby mnie nie widział. Powoli nałożyłem na haczyk kilka robaków i zamachałem nimi mu przed nosem. Powoli ruszył do przodu, otworzył paszczę i je połknął. Nieśmiało zaciąłem. Rozpętało się małe pieklo, nie wiem jak nie wpadłem do wody. I nagle luz, przegryzł..Długo dochodziłem do siebie

2. Druga historia miała miejsce z 3 l temu, łowiłem pstrągi na małej nizinnej rzeczce. Trafiały się tam sporadycznie w okolicy 30cm., ale miałem miejsce gdzie kiedyś widziałem bardzo dużego pstrąga.Obławiając powoli zakręt ustawiłem się prawie przy brzegu osłonięty wysokimi pokrzywami, rzuciłem pod drugi brzeg obrotówką i sprowadzałem ją wachlarzem. Gdy była już pod moim brzegiem nagle tuż na przeciwko mnie wypłyną za nią spod kłody mój pstrąg, ponad 50 cm. Płynął za nią powoli muskając prawie ale nie zaatakował a mi skończyła się żyłka. Powoli się cofnąłem i przeszedłem kilka m w górę nurtu na dogodniejszą pozycję. Po kilku pustych próbach zmieniłem obrotówkę na srebrną i rzuciłem tuż przed zwalisko pod którym siedział. Prawie od razu bardzo silny opór myślałem, że przerzuciłem i to zaczep. Zaciąłem ale bez przekonania. To była ryba z która na bardzo małej i płytkiej rzeczce powalczyłem kilkanaście sekund. Kilka młynków i niestety obrotówka wróciła do mnie pusta


#76 OFFLINE   zalcik

zalcik

    Nowy

  • +Forumowicze
  • Pip
  • 21 postów
  • Lokalizacjakil

Napisano 13 wrzesień 2011 - 12:41

Skoro wszyscy dzielą się swoimi spektakularnymi wpadkami to i ja opowiem 2 swoje sprzed tygodnia :D

1. Łowiłem głęboko w przerzedzonym trzcinowisku soft4playem. Długo, długo nic, zaczynałem się już nieco denerwować i zastanawiać, czy wina leży po mojej stronie czy raczej mam niefart pogodowy. Jeszcze z 15minut i nie wierzę własnym oczom pod samą łódkę gumę odprowadziła co najmniej metrowa mamuśka. Dwa następne rzuty i SIEDZI! Kij mało nie wypadł mi z ręki, zacinam, nic! Wyciągam gumę; drugi segment był prawie całkowicie oderwany od pierwszego przez korpus gumy szły trzy głębokie i długie na kilka centymetrów szramy. Hak częściowo wypadł z przynęty.
2. Następnego dnia lecę nad wodę z tą samą gumę tyle tylko że uzdrowioną :D [niestety wziąłem po 1 sztuce w każdym barwieniu; jak na tydzień okazało się że to trochę za mało]. Obławiam płytki blacik i pusto przez jakieś pół godziny. W końcu czuję klepnięcie, zacinam i nic! Stwierdziłem, że w takim razie dozbroję gumę [bo offset to w savage'ach jednak za mało] i za kilka godzin znowu zaatakuję to samo miejsce. Pierwszy rzut po przerwie, czuję że ryba siedzi. Kij wygina się i dotyka szczytówką wody; ryba płynie prosto w trzciny. Dokręcam hamulec na multiku, nic ryba nadal snuje plecionkę tak samo jak wcześniej. Nogi miękki, w głowie pustka. Widzę, że ryba idzie prosto w trzciny i zrobiłem największy błąd w życiu; dokręciłem hamulec! Chwila siłowego holu i ROZPROSTOWANE ZAPIĘCIE w agrafce... Ponadmetrówka poszła z moim soft4playem :D Mam nadzieję, że kiedyś doczekam się rewanżu!

#77 OFFLINE   wujek

wujek

    Ekspert

  • TEAM JERKBAIT
  • PipPipPipPip
  • 5858 postów
  • Imię:Jan
  • Nazwisko:Soroka

Napisano 13 wrzesień 2011 - 17:29

Nie zrobiłeś błędu że dokręciłeś hamulec, tylko że założyłeś za słabą agrafkę.
w

#78 OFFLINE   zalcik

zalcik

    Nowy

  • +Forumowicze
  • Pip
  • 21 postów
  • Lokalizacjakil

Napisano 13 wrzesień 2011 - 18:35

możliwe - dlatego przestałem już używać big game'owych fluocarbonów dragona :o

#79 OFFLINE   remek

remek

    Administrator

  • Administratorzy
  • 26625 postów
  • LokalizacjaWarszawa
  • Imię:Remek

Napisano 13 wrzesień 2011 - 20:33

możliwe - dlatego przestałem już używać big game'owych fluocarbonów dragona :o


Ha, trzeba było do nas szybciej zawitać - od kilku lat FC dragona mówięnie :D choć nie ukrywam ... na początku byłem bardzo zadowolony. Tytan good ale agrafki nie good :D

#80 OFFLINE   zalcik

zalcik

    Nowy

  • +Forumowicze
  • Pip
  • 21 postów
  • Lokalizacjakil

Napisano 13 wrzesień 2011 - 20:56

Nxt time sprzęt nie zawiedzie - przynajmniej mam taką nadzieję :D ale do czasu takiej spektakularnej dogrywki zdążę jeszcze kilka ciekawych jerków i innych wynalazków kupić!





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych