Dzisiaj powtórka z rozrywki (jak w poprzedni wtorek) kij ten sam, kręcioł ten sam, pletka 50 lb wobler taki sam, nieśmiertelny Shad Rap 7 cm, wyjazd na sandacza, pierwszy rzut i łup, kolega przez ponad 200 metrów oczyszczał mi drogę aby pójść za nim ale znowu lokomotywa nie do zatrzymania :/ przechodząc przez płytki przelwe wypiął sie najzwyczajniej w świecie szczęście w nieszczęściu, w ciągu 8 dni 3 sumy na kiju i 2:1 dla nich
Bliskie spotkania trzeciego stopnia - nasze przegrane i inne historie
#141 OFFLINE
Napisano 17 lipiec 2013 - 23:14
#142 OFFLINE
Napisano 18 lipiec 2013 - 08:14
dzis wyskoczyłem przed pracą rano, na nowo odkryta wczoraj opaske która dała kilka jasków ponad 40cm.
Zacząłem od smużenia przy samych kamieniach,ale nic to nie dało,wiec zmieniłem wobka na głeboko chodzącego i ciagałem wzłuz opaski. Nagle powolne zatrzymanie,niby branie ale nic sie nie dzieje,tylko powolny spływ z nurtem..
Mysle sobie sumek, i próbuje cos pompować ale nic, po 5 min przeciągnia rybka wkońcu daje sie cholować...
Dociągam do brzegu i widze JAZIA, ale jazia przez wielkie J , ryba ma spokojnie ponad 60cm i jest gruba jak karp, dociągam go na płytka wode i juz widze ze jest zachaczony ledwie za skóre, modle sie tylko zeby ryba nie zaczeła sie szarpac i w tym samym momencie jazior trzepnął sie kilka razy i sie wypiął ale nie odpływa tylko ustawił sie głową do nurtu i stoi..
Mysle- chociarz foto z telefonu zrobie, jak zaczołem wyciagać aparat jaź jakby wyczuł i zaczoł powoli spływac z wypłycenia, i niestety nici z fotki
Na pewno był to najwiekszy jazior jakiego w zyciu widziałem, sporo dłuższy od zeszłorocznego PB 58cm
Normalnie myslałem ze sie popłacze. siedziałem jeszcze z pół godziny w tym miejscu i paliłem fajke za fajką...
#143 OFFLINE
Napisano 18 lipiec 2013 - 08:22
eh Miro przykra sprawa, ale masz metę....nie uwierzę że zapiąłeś największego jaśka jaki tam żyje, także wszystko przed Tobą
Na co się połaszczył?????
pozdrawiam
#144 OFFLINE
Napisano 18 lipiec 2013 - 14:42
Wczoraj godzina 20 rzeka Bug ładny przelew główki uzbroiłem wędkę w 10 cm boleniówkę w jasnych odcieniach(hand made).Kilka rzutów na przelew i nic,postanowiłem zmienić taktykę i łowić boleniówką z opadu a wiem że woblerek świetne wtedy lusterkuje,pierwszy rzut po zmianie taktyki podprowadziłem wobler w ten sposób około 10m nagle poczułem przytrzymanie na powierzchni 2 razy walneło tak że ojciec ze 100m słyszał,ryba się nawet chyba nie zapieła ale wobler był pookrecony z przyponem,nie widziałem ryby ale kilka kilo lekko powinna mieć podejrzewam że był to sum który buszuje często w okolicy główki,dziś albo jutro jeszcze raz się z nim spróbuje
#145 OFFLINE
Napisano 19 lipiec 2013 - 08:31
eh Miro przykra sprawa, ale masz metę....nie uwierzę że zapiąłeś największego jaśka jaki tam żyje, także wszystko przed Tobą
Na co się połaszczył?????
pozdrawiam
na swojaka 2,5cm w barwach osy
#146 OFFLINE
Napisano 19 lipiec 2013 - 08:40
dzis wyskoczyłem przed pracą rano, na nowo odkryta wczoraj opaske która dała kilka jasków ponad 40cm.
Zacząłem od smużenia przy samych kamieniach,ale nic to nie dało,wiec zmieniłem wobka na głeboko chodzącego i ciagałem wzłuz opaski. Nagle powolne zatrzymanie,niby branie ale nic sie nie dzieje,tylko powolny spływ z nurtem..
Mysle sobie sumek, i próbuje cos pompować ale nic, po 5 min przeciągnia rybka wkońcu daje sie cholować...
Dociągam do brzegu i widze JAZIA, ale jazia przez wielkie J , ryba ma spokojnie ponad 60cm i jest gruba jak karp, dociągam go na płytka wode i juz widze ze jest zachaczony ledwie za skóre, modle sie tylko zeby ryba nie zaczeła sie szarpac i w tym samym momencie jazior trzepnął sie kilka razy i sie wypiął ale nie odpływa tylko ustawił sie głową do nurtu i stoi..
Mysle- chociarz foto z telefonu zrobie, jak zaczołem wyciagać aparat jaź jakby wyczuł i zaczoł powoli spływac z wypłycenia, i niestety nici z fotki
Na pewno był to najwiekszy jazior jakiego w zyciu widziałem, sporo dłuższy od zeszłorocznego PB 58cm
Normalnie myslałem ze sie popłacze. siedziałem jeszcze z pół godziny w tym miejscu i paliłem fajke za fajką...
i właśnie w takich sytuacjach E-papieros zawodzi.
- Pumba lubi to
#147 OFFLINE
Napisano 08 sierpień 2013 - 22:18
W zeszłym roku prowadząc gume w skokami przyciąłem suma...Kilka metrów od siebie i pomyślałem no fajnie chodzi ( chyba z rozpedu obrał mój kierunek) ale trzeba kończyć ta zabawę i go wyciągnąć (sądziłem ze to sandacz lub szczupak) ryba ani drgnęła, zestaw kij o średnim ugięciu do 45g plecionka 0.18 i nic. Hamulec dokręcony dość mocno a ryba zaczyna wybierać w momentach kiedy nie wybiera próbowałem na siłe ją podciągnąć i dalej nic, w końcu coraz dalej coraz dalej, wystraszyłem się że ucieknie do dużej betonowej główki . Dokręciłem hamulec no i strzeliła linka. Spaliłem się , pierwszy raz miałem taka duzą rybę na kiju. Trząsłem się potem cały dzień z wrażenia
#148 OFFLINE
Napisano 11 sierpień 2013 - 21:26
Ja dzisiaj miałem śmieszną przygodę.
Godzina 10, dzika wiślana burta powyżej Warszawy. Skwar z nieba, bolków nie widać - jestem bez kontaktu. Siedzę sobie na piasku już trochę zniechęcony i szperam w pudełku, doszedłem do nowego wobka. 5 cm boleniowy WOBI, myślę sprawdzę jak zasuwa. Założyłem na agrafkę, odpuściłem ze 2 metry pletki i zamkniętym kabłąkiem jedną ręką przy samym brzegu zacząłem ciągnąć wobka żeby sprawdzić jak chodzi - każdy z Was wie jak....tak jak się testuje w wannie No i już chyba nie muszę mówić co się stało, nie wiadomo skąd pod samymi nogami zmaterializował się bolek +/- 70....oczywiście prz...ał w WOBI-ego i zapiął się za tylną kotwicę. Myślałem, że akcja będzie krótka, to znaczy strzał i od razu spad jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, szczególnie przy plecionce. Jednak nie...pobujał trochę pod nogami, zrobił kocioł i odbił w nurt, zjechał z hamulca i śmiga dziarsko - myślę dobrze jest, pewnie elegancko zapięty jest mój....i w tym momencie pustka a ja z kocią mordą Nie był to gigant, nie był to PB, ale stało się to tak niespodziewanie i bezsensownie, że zostałem rozwalony na łopatki - zapiąłem solidnego bolka bez użycia kołowrotka Oczywiście wina jest moja, nie wymieniłem kotwic w WOBI-m tylko od razu wrzuciłem go do pudełka, a to co zostało z tylnej na której był bolek trudno opisać, totalna masakra - nauczka na przyszłość.
malcz
Użytkownik malcz edytował ten post 11 sierpień 2013 - 21:47
- Marcel, Mariano Mariano i pioo lubią to
#149 OFFLINE
Napisano 15 sierpień 2013 - 16:32
Dzisiaj Z samego rana pojechałem ze znajomym na odre za wrocław.Stojąc na główce łapiąc okonie co prawda krótkie ale nie ważne , co jakiś czas przedemną bił ogromy prosiak (Boleń) A mowie spróbóje cofłem sie pod krzaczek zmieniłem kija załozylem boleniówke i rzucam . Po klikunastu rzutach zauwazylem ze cos odprowadziło kawałek wobka o mowie jest dobrze. Rzucam i w pewnym momencie potworne uderzenienie i czuje na kiju potwornego kloca , zdziwilo mnie branie poniewaz nie było Mega odjazdu jak to przeważnie przy bolkach bywa tylko mega wir i dosc powolny odjazd w strone srodka , zaczynam pompowac powoli idzie gdy jest co raz blizej mnie znow odjazd jakies 7 m od główki i krązy w prawo , lewo i tak ciagle w tych samym odleglosciach po jakiś 4 Minutach Holu ryba wogole nie wykazuje oznak zmeczenia , ale nic pompuje dalej co mam ja blizej siebie znow ucieka na ta sama odleglosc okolo 7 m od głowki i pływa prawo , lewo w tych samych odgleglosciach jak by miała swoją trase, byłem strasznie zdziwiony siła tej ryby Wkońcu ujrzałem poteżna płetwe grzbietową ryby , była bardzo duża i dość długa , w tym momencie dalej pompuje i wlasnie po pokazaniu grzbietu dość mocny zawijas wszystko kończy wobler wystrzeliwuje jak z armaty ;/ A ja stojee cały się trzesąc i jestem wkurzony na siebie ;/.. Wniosek jeden za kupić mocniejszy kij pod bolki łapałem kijem kleniowym 2.7 3-18 G dość miekki i chyba przez to nie zaciełem dobrze.
Nie wiem do końca co to było przyneta byla prowadzona w dość szybkim tempie i była to typowa ukleja boleniowka o dł 7 Cm około Wildrivera Dzięki Marku po raz kolejny twoje przynety udowadniaja ze są zajebiste !!!
Czy to prawdopodobne zeby duży bolek tak wzial bez wiekszego odjazdu ? Napewno to nie był sum czy leszcz tego jestem pewny
Użytkownik loopez edytował ten post 16 sierpień 2013 - 09:19
#150 OFFLINE
Napisano 15 sierpień 2013 - 18:26
możliwe, możliwe
#151 OFFLINE
Napisano 16 sierpień 2013 - 07:45
Dzisiaj Z samego rana pojechałem ze znajomym na odre za wrocław.Stojąc na główce łapiąc okonie co prawda krótkie ale nie ważne , co jakiś czas przedemną bił ogromy prosiak (Boleń) A mowie spróbóje cofłem sie pod krzaczek zmieniłem kija załozylem boleniówke i rzucam . Po klikunastu rzutach zauwazylem ze cos odprowadziło kawałek wobka o mowie jest dobrze. Rzucam i w pewnym momencie potworne uderzenienie i czuje na kiju potwornego kloca , zdziwilo mnie branie poniewaz nie było Mega odjazdu jak to przeważnie przy bolkach bywa tylko mega wir i dosc powolny odjazd w strone srodka , zaczynam pompowac powoli idzie gdy jest co raz blizej mnie znow odjazd jakies 7 m od główki i krązy w prawo , lewo i tak ciagle w tych samym odleglosciach po jakiś 4 Minutach Holu ryba wogole nie wykazuje oznak zmeczenia , ale nic pompuje dalej co mam ja blizej siebie znow ucieka na ta sama odleglosc okolo 7 m od głowki i pływa prawo , lewo w tych samych odgleglosciach jak by miała swoją trase, byłem strasznie dziwiony siła tej ryby Wkońcu ujrzałem poteżna płetwe grzbietową ryby , była bardzo duża i dość długa , w tym momencie dalej pompuje ii wlasnie po pokazaniu grzbietu dość mocny zawijas wszystko kończy wobler wystrzeliwuje jak z armaty ;/ A ja stojee cały się trzesąc i stoje wkurzony na siebie ;/.. Wniosek jeden za kupić mocniejszy kij pod bolki łapałem kijem kleniowym 2.7 3-18 G dość miekki i chyba przez to nie zaciełem dobrze.
Nie wiem do końca co to było przyneta byla prowadzona w dość szybkim tempie i była to typowa ukleja boleniowka o dł 7 Cm około Wildrivera Dzięki Marku po raz kolejny twoje przynety udowadniaja ze są zajebiste !!!
Czy to prawdopodobne zeby duży bolek tak wzial ebz wiekszego odjazdu ? Napewno to nie był sum czy leszcz tego jestem pewny
kiedys miałem podobną akcję co Ty tj. za nic nie mogłem podciągnąc bolka do brzegu robił identyczne odjazdy.. Myslałem że mam nowy rekord Polski okazał sie 70 zaczepiona za ogon.. co w Twoim przypadku wcale nie musiał mieć miejsca, ale nie wykluczaj i takiej możliwośći,,
- kocmyrz lubi to
#152 OFFLINE
Napisano 16 sierpień 2013 - 16:50
Kilka dni temu udałem się na znany mi dość dobrze wiślany przelew. Zapiąłem ukleję RH 10cm i zacząłem szybkim tempem zwijać... Uderzenie było bardzo silne, ryba wybrała trochę plecionki po czym zaczęła uciekać na bok. Kij cały wygięty a ja się trzęsę Minęło jakieś 10 sekund i ryba zeszła... zdjęcie przedstawia kotwiczkę po całej akcji Może dokładnie tego nie widać ale kotwiczka była odgięta na zewnątrz i wygięta w bok. Oczywiście dostałem lekcję i teraz się przezbroję
Po wyprostowaniu uwiesił się bolek niecałe 50 cm tak na otarcie łez...
#153 OFFLINE
Napisano 16 sierpień 2013 - 22:23
Kilka dni temu udałem się na znany mi dość dobrze wiślany przelew. Zapiąłem ukleję RH 10cm i zacząłem szybkim tempem zwijać... Uderzenie było bardzo silne, ryba wybrała trochę plecionki po czym zaczęła uciekać na bok. Kij cały wygięty a ja się trzęsę Minęło jakieś 10 sekund i ryba zeszła... zdjęcie przedstawia kotwiczkę po całej akcji Może dokładnie tego nie widać ale kotwiczka była odgięta na zewnątrz i wygięta w bok. Oczywiście dostałem lekcję i teraz się przezbroję
Po wyprostowaniu uwiesił się bolek niecałe 50 cm tak na otarcie łez...
Akcja z ta samą przynetą. Jestem nad Bugiem. Z pudełka wyciągam gume Rh, Debiut- nigdy jeszcze na nią nie łowiem. Oglądam ją.. jakie malutkie ma kotwiczki, kto je zamontował? . W duchu słysze głos.. wymień je.. jak cos siądzie. będzie pozamiatane.. Wygrywa doświadczenie zdobyte nad Bugiem i tak nic nie złapiesz a tak serio to chyba lenistwo. No to chlup,płyń po bolenia Czuje jak guma od czasu do czasu stuka o dno,a miejscówka do najpłytszych się nie zalicza a przyneta do najlżejszych. Nagle tuż przy brzegu.. łubudu.. coś siekneło coś naprawde dobrego. Węda wygienta - ryba stoii. Pojawia się genialna myśl, to musi być zaczep Szerpie wedka, nic W pewnym momencie zaczep ożywa Czuje duża rybę która bez problemu wysuwa żyłke z kołwrotka a ja jestem taki "malutki". Ryba wyciaga kilkanascie metrów żyłki po czym się wypina... Sądze, że nawet nie poczuła że jest na kiju..
Użytkownik tibhar edytował ten post 17 sierpień 2013 - 14:28
#154 OFFLINE
Napisano 17 sierpień 2013 - 11:44
No to ja się dołączę. Miałem wczoraj niezłego jaziora, wziął na prowadzonego średnim tempem boleniowym RH85 (wobler). Z początku myślałem że mam leszcza za kapotę, więc darłem to żeby jak najszybciej się go pozbyć. XLS do 35g giął się po dolnik, do tego pleciona, wzmacniane kółka i ownery, więc ryba nie miała szans. Dociągam tego "leszcza" a tu patrzę JAZIOR zapięty za pysk. Takiego kloca to w życiu nie widziałem, trudno ocenić ile miał, ale między 55-60cm, był dosłownie okrągły. Dociągam go do pontonu i zastanawiam się jak toto podebrać, w karku taki że wiem że go nie obejmę, a na pewno się szarpnie i jak to jaź jeszcze mi wpakuje kotwice w łapę. No i jak się zastanawiałem jaź sobie zrobił fikołka i po prostu się wypiął. Szkoda bo ciężko będzie takiego drugiego spotkać. I nie była to żadna hybryda, miał małą główkę w porównaniu do reszty ciała, a z nią wielki garb. Trzeba będzie zakupić podbierak, gdyby był na pewno bym go wyjął.
wujek
#155 OFFLINE
Napisano 17 sierpień 2013 - 12:09
hehe z widze kazdy wyciąga wnioski , ja musze zakupic mocniejszego kijaszka , koledzy wymienic na lepsze kotwy a Wujek kupić podbierak
- Wojtek B. lubi to
#156 OFFLINE
Napisano 18 sierpień 2013 - 12:48
Dzień Pokory.
O 05.10 melduję się nad wodą. Cel, spore pstrągi namierzone wczoraj .
Zauważam, że woda "spadła", o jakieś 10-12 cm a jej klarowność wzrosła znacznie.
Pierwsze rzuty nie przynoszą efektów.
Żadnych trąceń, czy podskubywania. Zero aktywnośc ryb,i widocznej na powierzchni wody.
Wczoraj było zupełnie inaczej.
Powoli zbliżam się, do upatrzonej miejscówki. Kilka rzutów, zmiany woblerów i w końcu mam trącenie.
Ponawiam rzuty i za którymś z kolei, mocne przytrzymanie. Ryba się nie zapina.
Przyklejam się plecami, do stromej burty brzegu i rzucam, licząc na powtórkę.
Wreszcie jest .
Pięćdziesiątak strzela, w wyjmowany wobler. Tuż przy mnie. Jest, młynkuje, szaleje na powierzchni . Ostre młyńce trwają jakąś chwilę i .....luz . Kuźwa a już go widziałem w podbieraku
Ryba znika w dołku a ja zostaję z kocią mordą i niedosytem .
Nic to, grunt to się nie poddawać. Sprawdzam kotwice. Są OK.
Kątem oka rejestruję jakiś ruch na wodzie.
Podnoszę głowę. To ogromny Pan Bóbr zasuwa z drugiego brzegu, w moim kierunku. Niezdarnie sięgam po aparat.
W tym momencie On mnie już widzi i z walnięciem potężnego "wiosła" znika pod wodą.
Cholera .
Idę na kolejną miejscówkę. Wzdłuż wody, "razem ze mną" frunie zimorodek. Dochodzę do upatrzonego miejsca.
Kilka rzutów na pusto. W końcu sytuacja się powtarza. Mam mocne trącenie.
Ponawiam rzuty. Wobler, cykada, wahadełko. Znowu wobler i JEEEST .
Uderzył bardzo mocno.
Zacięcie skuteczne. Kolejny pięćdziesiątak młynkuje przy powierzchni. W końcu daje nura, w toń i prze pod prąd. Płynie, wybierając około 0,5 metra żyłki. Widzę jego jasny, "piaskowy" grzbiet i pracę ogona.
Po chwili LUZZZZZZZ .
Nic nie rozumiem. Oklapłem na brzegu. Zrezygnowany. Te bezzadziory mnie wykończą.
Od niechcenia rzucam poraz ostatni i doławiam wymiarowego kropka.
Wypuszczam i...... Mam dość.
Jest godz. 07.30. Emocji dość, na długie, wieczorne analizowanie błędów.
Wrócę tu za tydzień lub....... jutro
461.jpg 85,7 KB 240 Ilość pobrań
Użytkownik popper edytował ten post 18 sierpień 2013 - 13:34
- mifek lubi to
#157 OFFLINE
Napisano 25 sierpień 2013 - 09:57
25.08.2013 godzina 4,00 jestem nad Odra. Powoli zaczyna świtać. Na przelewie pierwsze spławy sporych rybek. Rzut woblerkiem marki Kobi. Przytrzymanie, zacięcie, cudowny dźwięk sprzęgła i luz..... Brak ryby, brak woblerka:/ Co to było nie wiem....
#158 OFFLINE
Napisano 28 sierpień 2013 - 14:48
1.Kilka lat temu kolega wyciągnął mnie na jazie nad Wisłę, miały brać po zmroku. Lekka wędka 2cm woblerek jaziowy i sobie próbuję. Przy kolejnym zwijaniu ok. METRA od brzegu i moich nóg wir, żadnego chlapnięcia, po prostu coś zassało wodę razem z woblerkiem. 150m żyłki wysnuwało się z kołowrotka 20?30 sek? jak żyłka się skończyła to jedno szarpnięcie nawet niespecjalnie mocne i było po rybie.
Zachodzi podejrzenie że sum się przplątał w najmniej oczekiwanym momencie.
2. Czerwiec 2011 ok. Selje (Norwegia), łowimy na otwartym morzu 1,5-2km od brzegu . 2 dzień i hol halibuta przez 1h20min 3 wędkarzy się zmienia i przegrywamy ale to nie ja miałem branie ale kolega.
Tego samego dnia mam "zaczep" w połowie wody 2 szarpnięcia i wyjmuję pilkera bez ......... kotwiczki, kólko łącznikowe nie wytrzymało . Godzinę albo 2 później mam branie czegoś małego (dorszyk albo czarniak 30-35cm pewnie) i powoli żeby nie wypluł pęchęrza holuje małolata do góry. Albo halibut albo dorszysko przywaliło tak że morska pała zgieła się do dolnika. Pała wytrzymała ale plecionka juz nie.
Wymyśliłem że mam nie rozliczone sprawy z halibutami (w sumie miałem 4 brania i żadnego wyjętego) więc w 2014 jadę wyrównać rachunki
- Marcel i Mariano Mariano lubią to
#159 OFFLINE
Napisano 28 sierpień 2013 - 20:57
Siadła mi dziś przy leszczowaniu konkretna ryba, ale od poczatku..
Stoje i wypatruje jazi wśród latawców, nagle troche głebiej pokazuje sie ogromny cień ryby, wybieram szybko wobka którego da sie w tym miejscu ładnie poprowadzić i rzut, i nic, drugi i cień rusza i bach siedzi
Ryba od razu spływa w dół rzeki i ciagnie ostro i nagle luz wypieła sie.. kocia morda z mojej strony i domysły..
Podejrzewam ze to był karp,bo 30min wczesniej jednego złowiłem , szkoda
#160 OFFLINE
Napisano 02 wrzesień 2013 - 22:49
Każdy z nas ma zapewne jakąś historię, która wydarzyła się w czasie spędzonym nad wodą a nie była koniecznie związana z podstawowym celem naszych wypraw tj. maltretowaniem niewymiarowej drobnicy, kopaniem żab i rzucaniem petów i puszek po browarze gdzie dusza zapragnie. Ja chcę podzielić się z Wami jedną ze swoich i zapraszam do snucia własnych. Taka mała odskocznia od standardowych donosów o tym gdzie aktualnie nie bierze . Miłej lektury.
Rzecz działa się w zamierzchłych czasach, kiedy jeszcze nie pod każdą strzechą gościło dobrodziejstwo Internetu, w czasopismach wędkarskich dumnie pozowali z czterdziestakami czołowi polscy guru, a artykuły w tychże opowiadały między innymi o tym, jak grunciarz (autor artykułu) spuścił wpier…..l spinningiście za przerzucanie blachy między wędkami (były takie opowiadania z dreszczykiem).
Wtedy wybrałem się nad jedną z moich miejscówek gdzie jako szczaw tydzień wcześniej straciłem na spina rybę życia- z postanowieniem srogiej zemsty i odzyskania samurajskiego honoru, miałem przecież japoński samurajski kij- Mikado:).
Na wyrównanie rachunków z narwianym lewiatanem porę wybrałem jak najbardziej odpowiednią- samo południe w środku lata . Jak zwykle z nikąd nad wodą pojawili się gówniarze jeszcze młodsi ode mnie. Jako, że dzieciaki są bardziej towarzyskie niż osobniki dorosłe- tolerowałem i nie zabiłem.
Przyszła pora na oranie. Sprzęt skalibrowany w najmniejszych detalach na kolosy- szklane mikado golden cośtam, trzeszczący Qiuck (nie, nie żaden pancerny Qiuck ze ślimakiem- po prostu trzeszczący Qiuck) na końcu kopyto dowiązane bezpośrednio do żyłki. Pierwszy rzut dokładnie w miejsce, w którym miałem wcześniej mojego potwora- nic... Drugi, trzeci, następne- kopyt ubywa. Dobra czas na zmianę wabika na obrota Kongera. Kolejne rzuty aż w końcu SIEDZI!!! Zacięcie i hol, bydle na drugim końcu zestawu raz muruje do dna raz daje się pompować w górę żeby za chwilę znowu pikować w głębiny… ale idzie powoli do brzegu. Co to do cholery jest, nigdy nie miałem do czynienia z rybą, która walczy w ten sposób, nic, dowiem się przy brzegu. Już tylko 5-6 metrów i będzie moja, podciągam okaz pod burtę, patrzę w dół, prawie pod nogi i stwierdzam „O KU….A!!!
BOMBA.
Na końcu zestawu wisi zaczepiony za kołnierz lotek pocisk moździerzowy z czasów II wojny światowej, (a na drugim końcu ja ). Pocisk już nad wodą dynda sobie wesoło na kotwicy mojego kongera, ja zastanawiam się co dalej z moją zdobyczą, bo każdy chyba przyzna rację, że wypięcie jazgarza to przy tym raczej m mniejsza zagwozdka, a gówniarzeria stoi i się gapi.
Plan był następujący- gówniarzy przegoniłem, nie trzeba było dwa razy powtarzać, a pocisk postanowiłem rozbujać, przeżegnać się w myślach i cisnąć w krzaki a samemu popylać świńskim kłusem ile sił w racicach. Raz, dwa, trzy bujnięcia mocniej się nie da, gacie pełne, sruuuu!!! Pocisk śmiga w krzaki a ja sprintem do najbliższego dołu.
Uff nic nie rypło, ręce są nogi są. Pocisk leży na wyściółce z trawy i nie wygląda żeby miał zmienić stan skupienia. Jako odpowiedzialny młodzian postanowiłem pobiec po ojca, który poszedł ze mną nad wodę żeby „zdobycz” obadać. W miejscu gdzie zostawiłem mój połów, wcześniej obłożony badylami dla zabezpieczenia, pusto….
Okazało się, że miejscowy gamoń wziął pocisk w łapy i wrzucił do Narwi.
Dokładnie w miejscu gdzie ja go wyłowiłem… a gdzie teraz jest kąpielisko. Dalsze losy zguby nieznane, na razie nikomu nic nie urwało, ale ja już w tym miejscu nie łowię, jestem łaskawy i postanowiłem życie mojej niedoszłej ofierze.
- mifek, sacha, wujek i 13 innych osób lubią to
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych