Według mnie, w rozbudowanych forach internetowych najfajniejsze jest właśnie to, że łączą wszystkich wędkarzy, zarówno nowych jak i zaawandowwanych.
Im więcej osób się udziela, tym bardziej mozna zgłebiać temat, a wnioski i tak każdy wyciągnie sam, co też uważam za fajne i ciekawe, a nie bezsensowne dywagacje – zwłaszcza w takich momentach gdy można być przed komputerem, a nie nad wodą Myślę, że taka wymiana poglądów jest znacznie lepsza niż serwisanci pokroju „synek, ja to smarowałem towotem odkąd w Polsce pojawiły sie kołowrotki, a ciebie jeszcze na świecie nie było”, choć wiedza takich ludzi też bywa czase nieoceniona.
A co do oczekiwań tzw. "polskiego klienta"... no cóż, to akurat pozostawiam bez komentarza
Pewnie, że obczaiłem schematy (i nie tylko), które dają pewnego rodzaju rozeznanie, ale są tylko częścią całości.
Jakbyśmy się wszyscy kurczowo trzymali schematów, nie odważyliby sie tych młynków nawet otworzyć... zgodnie zresztą z zaleceniami producenta na schemacie.
Co do Stelli i TP – bez wchodzenia w szczegóły – są to jednak dwie odrębne konstrukcje i wygląda na to, że podobieństwa i różnice między nimi są podawane w zależności od tego kto jaki argument chce wytoczyć. Tak jak powiedziałeś @Catrol Stella to inna bajka i znacznie wyższa szkoła jazdy jeśli chodzi o serwis...
Kilka istotnych różnic, które mogę wymienić to:
- obudowa wykonana z kompozytu
- inna konstrukcja mechanizmu anty-rewersu
- brak zapasowego anty rewersu
- brak floating shaft
- różnice w uszczelnieniu
- przekładnia wykonana z innego stopu
- inne łożyska
- kilka łozysk mniej
Wiem – Ameryki nie odkrywam – ale jakby nie patrzeć są to istotne różnice biorąc pod uwagę przeznaczenie kołowrotków tej klasy – seryjne łowienie dużych, silnych, morskich ryb. Podkreśla też trochę politykę firmy - najpierw jest model Stella... a po nim cała reszta. Natomiast, cieszyć może fakt, że coraz więcej firm, w tym Shimano, znacząco ulepsza modele również z niższej półki cenowej, wykorzystując nowocześniejsze rozwiązania techniczne, lepsze materiały i spasowanie również w niższych modelach
Lekki offtopic
Shimano nie stosuje uszczelnienia ferromagnetykami w żadnym ze swoich kołowrotków.
Daiwa natomiast, na tym etapie, w ogóle nie udostępnia swojego magicznego oleju w sprzedaży. Z różnych źródeł bogatej amerykańskiej blogosfery wynika, że zamienniki po prostu nie spełniają zadania. Aby poprawnie serwisować kołowrotek z Magseal trzeba go oddać w ręce serwisu, który ma dostęp do magicznego oleju, albo pogodzić się z możliwością utraty całkowitej wodosczcelności kołowrotka. Z punktu widzenia firmy to sprytne rozwiązanie – utworzyli bodajże najbardziej zaawandowany technologicznie rozwiązanie w branży, a zarazem mechanizm stałego związania przeciętnego klienta z autoryzowanym serwisem. Oczywiste jest, że są ludzie którzy potrafią to zrobić samodzielnie z wykorzystaniem zamiennika, ale to już jest najwyższa szkoła jazdy
Przy okazji dywagacji o magicznym oleju Daiwy przypomniał mi się dobry film o innym oleju – Lorenzo’s Oil – to oparta na faktach historia o ojcu, którego syn niespodziewanie zachorował na nieuleczalną chorobę genetyczną. Lekarze dawali mu dwa lata życia i usilnie twierdzili, że niczego nie da sie zrobić gdy zaczął już tracić wzrok. W całej swojej desperacji związanej z pogarszającym się stanem umierającego dziecka, betonu środowiska lekarskiego, które sceptycznie twierdziło, że niczego nie da się już zrobić, udało mu się zachować wytrwałość, chłonąć wiedzę medyczną w bibliotekach, zorganizować międzynarodowe sympozjum lekarzy na temat choroby, aż w końcu po usilnych próbach kontaktu z ponad setką firm z całego świata znalazł jednego emerytowanego brytyjskiego chemika, który zgodził się podjąć próbę destylowania odpowiedniego oleju w oparciu o wyciąg z oliwy i oleju rzepakowego, który uratował życie jego syna i wielu innych dzieci na calym świecie. Inspirująca historia. Moim zdaniem