Bartek, to moze mi wyjasnisz roznice wtedy bede mogl sie rzetelnie odniesc to Twojego ostatniego wpisu.
Ogólnie rzecz biorąc, zasada No Kill jest ortodoksyjna, wypuszczamy wszystko, zawsze, bez zastanawiania się, bez zwracania uwagi na stan i kondycję ryby. W myśl No Kill lepiej, by okaleczoną rybą zjadła wydra, kormoran lub by zdechła i zasiliła mokroorganizmy w wodzie, jak upadłe drzewo w rezerwacie.
Złów i wypuść jest nieco bardziej liberalne. Nie mamy wyrzutów sumienia, by usmażyć śledzia, czy przywieźć dwa razy w roku kilka okoni dla żony i dziecka. Jednocześnie dbamy o każdą złowioną rybę, odpinamy kurduple w wodzie, a okazy staramy się błyskawicznie sfotografować i wypuścić w jak najlepszej kondycji. Powstrzymujemy się nawet od foty, jeśli może to zaszkodzić okazowi. Jeśli ryba jest mocno okaleczona, a zdarza się, to nie puszczamy trupa z prądem rzeki.