Tak staram się zrozumieć bo wiele z tego co przyświeca Wam jako już propagującym C&R z mojego doświadczenia mija się z prawdą. Choć by ta delikatność ryb, są owszem takie że krótkotrwały pobyt poza wodą sprawia iż zdychają zbyt późno wypuszczone ale są i takie gatunki jakim nie groźne jest dłuższe bytowanie poza wodą np. do zdjęć, czy to że leżą na trawie ani to że kotwica czy hak z grotem wbije się w paszczękę albo wargę ryby. Zastanawia mnie też fakt samego holu, jeśli ma być maksymalnie skrócony to wiele ryb musiałbym wyciągać na chama z wody, na sztywno, przy odjazdach dużych ryb to gorsze niż lekkie zmęczenie ryby, jeśli ją zmęczę i wyholuję to spokojnie przed wypuszczeniem utrzymuję w wodzie by doszła do siebie i sama później odpływa, jak bym holował na chama niejednokrotnie bym porozrywał pyski ryb bo na każdym kiju czy to do spławika, gruntu czy spiningu mam plecionki. Podobnie wędka jak weźmie większy szczupak czy sandacz na wędkę do łowienia okonków to ile go trzeba męczyć by nie połamać kijka? jak holujesz przez 2h suma co ma 160 cm i 30 kg wagi to tylko ty się męczysz? to też jest wtedy C&R oparte na zasadach jakie głosicie? Jest wiele takich zastrzeżeń i kontr do zasad C&R. Ja przytoczyłem tylko kilka bo nadal staram się jak napisałem zrozumieć ideę temu przyświecającą. Sam wypuszczam jak pisałem 99,9% ryb i staram się by odpłynęły w nie gorszej kondycji niż przed wyjęciem z wody a nawet w lepszej bo muszą dojść do siebie, dotlenić się po meczącym dla nich holu. Wciąż czytam. Bez urazy dla każdego.
No to spróbuję Ci odpowiedzieć, aby rozwiać Twe wątpliwości tak, jak ja to widzę. Przerysowana bajecza, ale mam nadzieję wyciągniesz z niej morał.
Faktycznie, ryba nie umiera zaraz po tym jak się ją położy na ziemii i chwilę tam leży. Ale żeby zrozumieć że dla ryby to nic przyjemnego, to wyobraż sobie hipotetyczną sytuacje:
Biegniesz maksymalnym sprintem nago. Jeśteś przerażony bo goni Cię... a niech będzie - kosmita . No i ten kosmita w pewnym momencie ściska Cie ręką (często za serce), wali na glebę, wkłada głowę pod wodę i tańczy taniec zwycięstwa. Po czym niespiesznie wyciąga aparat, miarkę (cały czas leżysz z głową pod wodą i na ostrych kamieniach gołymi plecami), dzwoni do kumpli. Robi selfie, ale wiesz - jesteś ciężki, więc ze dwa razy upuszcza Cię na ziemię, bo sie na dodatek wijesz i próbujesz uwolnić. Po czasie, kiedy juz stajesz sie potulny z uwagi na totalne niedotlenienie, obolały tak, że przestajesz reagować na ból, kosmita łaskawie pozwala Ci odejść wolnym. Zajebiście! Nie?
Wracając na ziemię - wystarczy odrobina empatii żeby coś takiego sobie wyobrazić. Więc jeśli nie potrafisz nie być takim kosmitą dla ryb (ja nie potrafię), jako istota rozumna, dokładasz wszelkich starań, żeby złowiona ryba jak namniej ucierpiała i nie wyniosła tyle obrażeń ze spotkania ile by mogła. Po to wymyślono zasady C&R.
Metrowy szczupak wychodzi w półtorej - 3 minuty do podbieraka. Zależy z jakiej głębokości i w jakiej jest kondycji. Mowa naturalnie że stosowany jest odpowiedni sprzęt. Potokowiec pięćdzesiona wychodzi w minutę - półtorej przy założeniu że jest wk..wiony. Taki kleń czy jaż - jeszcze krócej.
Jeżeli masz przyłów w postaci ryby absolutnie nieadekwatnej do sprzętu - na przykład wielki sum na UL - nie jeżdżę za taką rybą pół dnia łódką - napinam zestaw do granic wytrzymałości. Zawsze coś strzeli - najczęściej kotwiczka lub żyłka. I finito.
Jak praktycznie każdy, zabierałem kiedyś ryby. Nigdy wszystkie które mogłem. Może dlatego o tyle łatwiej mi było się przestawić....