Powinien zamknięty worek włożyć do rzeki na min.15 minut, wyrównać temperaturę.
Drapieżniki trzeba wypuszczać małymi porcjami, do szybkiego nurtu. Nie można im pozwolić na grupowanie się w spokojnych miejscach. Kilka okoni potrafi zmasakrować całe zarybienie. Na Liwcu bawimy się siteczkiem na długim kiju, wpuszczamy po kilkaset rybek w środek nurtu, co kilkaset metrów. Upierdliwe, męczące, ale przynosi efekty. Do każdego worka narybku (ok. 50 tys.) trzeba dwóch ludzi z autem. Staramy się, żeby 15 worków wypuszczało minimum 5 ekip, dzięki temu ryby mają szansę. Jedna ekipa z trzema workami zarybia około 3-4 godziny na odcinku ok. 5 kilometrów rzeki.
Fajnie to Bartek opisał ale ta "zabawa" to tak naprawdę ciężka robota,szczególnie jeśli się wpuszcza rybki brodząc w rzece.Jednak fakt,że robi się coś co w jakimś stopniu pomoże wodzie ,sprawie,że uśmiech nie znika z gęby.