Oczywiście, że są ryby. Trochę ich nawrzucałem w tym wątku, a znacznie więcej złowiłem. Więc moje posty nie wynikają z braku sukcesów. Ale co z tego. Jest dużo mniej, niż być powinno.
Wyjadę na weekend i obskoczę 4 niedostępne bankówki (gdzie jest potrzebny pełen fantazji dojazd samochodem terenowym) lub długie brodzenie środkiem rzeki to nie ma bata, zawsze coś się trafi.
Jednak przynajmniej dwie z nich są puste/bez aktywności - najlepsze miejsca bytowania danego gatunku w danej porze roku na danym odcinku.
Łowione ryby są raczej duże, ale też samotne. Nie mam takich serii jak w Warszawie, ze złowię 3 bolki, suma, kilka kleni, sandaczyków i jazia.
Podobnie z rybami spokojnego żeru. Na Bugu można połowić leszczy, ale pomijając okres przed i po tarle trzeba się nagimnastykować. Trochę litrów zanęty, gliny, 2 litry robaków, kastery + tyczka w 1,5m rynnie. Ewentualnie jak jesteś miejscowym i łowisz codziennie rano i wieczorem w 1 miejscu to przystawka z kukurydzą i lekka gruntówka z ciężarkiem i pijawkami.
Na Dewajtis, czy tam za Północnym, wystarczy wrzucić koszyk z byle czym, białymi na końcu i poczekać. Przeciętny wynik to masa krąpi, sap, jaź i ze 2 leszcze.
Na prawdę, nie ma porównania. Dlatego też, robię się lekko wzburzony, czytając "jest dobrze, bo połowiłem".
Ja sam jestem emocjonalnie związany i zawsze będę wracał. Chociażby dla tych widoków. Więcej mi nie trzeba. Ale tak po prawdzie, jakbym miał się nastawić tylko na wynik to zdecydowanie pełna szmat i innego rodzaju śmieci Warszawska Wisła.
PS. Muszę kiedyś przetestować Odrę
Piotrek jak będziesz szukał ekipy nad tą Odrę to jestem mocno zainteresowany :-D Już od dłuższego czasu nad tym myślę. Ale żeby samemu się wybrać to jakoś nie teges ;-)
Wysłane z mojego Sony Xperia za pomocą Taptalka