Wsadzę kij w mrowisko.
Błąd jest w założeniu: małe przynęty - małe ryby, duże przynęty - duże ryby.
Jeśli celowo łowimy małe ryby to ok. Celowo czyli - bo łowisko znamy i wiemy co bierze na dużą przynętę itd, cała ta zabawa w celowanie w konkretną rybę itd.
Jeśli stosujemy małe przynęty w celu złowienia jakiegokolwiek białka i nie wiemy na co dokładnie polujemy, nie znamy łowiska nie interesuje nas doskonalenie kunsztu, jedynie chcemy coś poczuc na kiju a małe przynety statystycznie ( w naszym mniemaniu ) dają więcej brań czegokolwiek to to jest partactwo i prymitywizm. Tak samo uważam o permanentnym łowieniu na małe czy duże bez związku z gatunkiem, miejscem, okolicznościami itd.
Nawet łowiąc kiełbie można być wysokiej klasy specjalistą a łowiąc metrowe szczupaki można być ignorantem i partaczem.
Mnie kiedyś za komuny dokopał miejscowy pokazując jakie kiełbie można wyjąć z rzeki, jak można łowić specjalistycznie jeden gatunek i tylko największe rybki jak w zegarku. Wzbudzał wśród ludzi tymi kiełbiami wesołość i drwiny, ale okazało się że ma całkowicie opanowaną rzekę i te kiełbie to było podsumowanie lat łowienia okazów innych gatunków. Człowiek ten miał 30 lat doświadczenia na tej rzece i łowił to co chciał, gatunki które chciał i wtedy kiedy chciał i łowił doskonale selektywnie. Co ciekawe w tamtych czasach wszystko wracało do wody, a niektóre ryby miały swoje imiona bo były poza zasięgiem innych wędkarzy i kłusowników.
Przynęta i jej wielkość nie ma znaczenia - znaczenie ma czy wiemy co robimy z tą przynętą, i po co to robimy i jakimi jesteśmy specami.
Użytkownik Stary Baca edytował ten post 18 luty 2015 - 23:31