Powiem Wam jak ja czyszczę oporówki w swoich Daiwach. Łożysko, bez rozbierania gdyż nie chce mi się wtykać na powrót tych wszystkich drobnych pierdółek, myję w detergencie. Mam taki koncentrat do produkcji chemii gospodarczej, z rodzaju " trzy krople na wiadro " czyli anionowy albo niejonowy środek powierzchniowo czynny. Ja wlewam nakrętkę od butelki do pół litra ciepłej wody ( nie gorącej ) i robię kąpiel w pianie. Tak kąpię łożysko kilka - kilkanaście minut, trochę zamieszam paluchem, potrząsnę, wyszejkuję i kiedy uznam że już, wyciągam i płuczę obficie ciepłą wodą. Potem suszę. Na bibułce na kaloryferze albo suszarką do włosów. Zdarzyło mi się nawet opalarką, ale wtedy zalecana jest ostrożność, żeby nie sfajczyć ustrojstwa. Tak więc pozostańmy przy suszarce. Następnie namaszczam oporówkę niewielką ilością oliwki ( tu ukłon w stroną pana Leśniaka ). Oliwka może być dowolna, byle przyzwoita. Kiedyś stosowałem Cormorana, teraz mam oliwkę maszynową za 5 zyli ze sklepu rowerowego. Smaruję nią łańcuch i właśnie łożyska oporowe. Wielce znakomita oliwka.
Różne duby smalone ludziska plotą. A to żeby nie smarować w ogóle, a to żeby smarem paćkać a to to, a to tamto. Prawda jest taka że moje, daiwowskie łożyska, na sucho okropnie szumią. Ale uwaga, nie w każdym modelu. W Caldii szumią jak cholera ale w Ceracie już nie a w takiej Team Daiwie - cichutko. Zupełnie nie kumam o co kaman, więc na wszelki wypadek smaruję. Nie mam żadnych problemów w niskich temperaturach z takim łożyskiem.
Na koniec: jeśli nie macie takich chemikaliów jak moje, w zupełności wystarczy płyn do mycia naczyń albo benzyna ekstrakcyjna. Kiedyś umyłem w nafcie i było suuuper. Już sama nafta jest odrobinę tłusta i smaruje jak złoto. Choć oliwki i tak kapnąłem na wszelki wypadek.
Tym chciałem się z Wami podzielić.
Użytkownik Fugazi edytował ten post 18 marzec 2015 - 18:20