Nóż to nóż.
Musi mieć dobre ostrze, w miarę wygodną i trwałą rękojeść, blokadę ostrza i musi dać się naostrzyć (bez stosowania spec-obróbki laserowej ).
Ot tak, na kamieniu. Może być a nawet lepiej jak jest szlifierski.
Golić ręki nie musi. Od tego są brzytwy.
Ale musi chleb i kiełbaskę pokroić, uciąć kijek/gałązkę, wykopać dołek na deszczówkę w darni, wokół namiotu, z wieczora a rankiem pomidora w plasterki posiekać.
To w sumie niewiele a jednak sporo.
Może jeszcze pamiętacie. Niektórzy może nawet z czasu służby w LWP (był na wyposażeniu niektórych jednostek).
Scyzor Gerlacha.
Kupiłem jakieś 15-16 lat temu, w sklepie wędkarskim. Tym przy promach podmiejskich w Świnoujściu.
Jak widać, dzielnie i wiernie służy mi do dzisiaj
Poza tym cenię Frotsa. Tego z dłuższą klingą oraz małego Victorinoxa, dwuostrzowego, z otwieraczem do puszek i kapsli.
PS. Jeśli kiedyś ten sie skończy Pewnie sprawię sobie coś takiego