Ja niestety musiałem zakończyć łowienie zaraz po tym, jak skończyliśmy rozmawiać, zdążyłem tylko... zostawić w obiecującym dołku Twojego szczęśliwego twistera, na którego złowiłeś dzisiejszego kabanika.
[/quote]
Czytając posty pod gratulacjami dla Poppera, za walentynkowego pstrąga (do gratulacji tych również się dokładam) są pytania o sukces Waldka. Talent, technika, cud przynęta.
Każdy z Nas ma takie okresy kiedy po prostu łowi. Łowi wtedy, kiedy inni nie łowią, łowi tam, gdzie inni nie mogą nic złowić chociaż to bankowe miejsce, a przynętą którą łowi w tym czasie, inni nic nie złowią. To ciekawe! Sam doświadczyłem takich okresów, i kilku znajomych to potwierdza. Wpis dzepetto, również to potwierdza.
Nie ma czegoś takiego, jak szczęśliwa przynęta, czas, czy miejsce. Są jedynie wędkarze, którzy w danym momencie potrafią skorzystać z tych dodatkowych okoliczności. Mogę się mylić, ale sądzę, że sam Waldek nie zna dokładnej odpowiedzi. Domyślam się jedynie, że Waldek czuje się najbardziej szczęśliwym człowiekiem idąc na ryby. Oczekuje spotkania z rybą i te się realizują. Techniki, czas, przynęty, miejsce, to wszystko jest ważne, ale nastawienie do łowienia najważniejsze.
To Twój czas Waldku, korzystaj do syta
![:mellow:](/public/style_emoticons/default/mellow.png)
[/quote]
Joker, w tym wypadku można mówić o różnicy w doświadczeniu. Popper ma Kwisę pod domem- zna ją dobrze, ja łowiłem na niej drugi raz w życiu. W sumie nad tą rzeką spędziłem mniej niż 3 godziny, bo są to tylko krótkie wypady przy okazji załatwiania innych spraw, więc nawet nie miałem czasu, żeby skorzystać z prawa frajera
![:D](/public/style_emoticons/default/biggrin.png)