Prawdą jest, że od pewnego poziomu absurdu prawa ludzie przestają je respektować.
Zniosę zakaz picia piwa nad wodą, ale nie pogodzę się z nakazem zabicia nowonarodzonego dziecka, czy choćby kota ponad ustawową liczbę.
Uważam jednak, że nie możemy uzasadniać skrajnymi przykładami naszych lekkich grzechów. Tak można w nieskończoność.
W moim odczuciu nakaz zabijania to jednak co innego niż ograniczenie metod/miejsc połowu. Te dwie ostatnie są sobie bliższe, aczkolwiek złamanie każdego z trzech przypadków byłoby złamaniem prawa.
Przykładowo, godzę się, że na moim rodzimym zbiorniku jest zakaz połowu z łódki. Przepływam z wędką na wypłycania i górki. Godzę się na zakaz wywózki. Dobra karpiówka plus spodniobuty załatwiają sprawę. Ale nie akceptuje już biesiady (ryby+wódka) po zawodach spinningowych. Dlatego też, startuje tylko dla siebie, poza oficjalną klasyfikacją.
Nie ma co dalej ciągnąć. Myślę, że lepiej wykorzystać swoją twórczość na zaplanowanie i przeprowadzenie rewolucji. Puki coś jeszcze pływa.
Pozdrawiam