Po przygodzie kiedy das auto, nie było mi wstanie pociągnąć przyczepki z łodzią (3,8m wcale nie duża i ciężka ale po deszczu górka w lesie) i musiałem zrobić to z kolegą za das auto, które musiało na szczyt górki wjechać samo bez przyczepy a ja o mało nie wykitowałem na zawał - kupiłem Misiubisiu L-200. Dojeżdżało WSZĘDZIE, blokada mostów pozwalała na wyjechanie z głębokich dziur nawet jak jakieś koło nie miał przyczepności. Na wyjazdy na ryby do Szwecji pozwalało zabrać wszystko co potrzebowaliśmy. Gdyby z paki nie zaczynała się sypać rdza ( Misiubisiu było z Danii) pewnie trzymałbym je do dzisiaj. Wymieniłem na większą Toyotę Hilux 2,5 - super zabezpieczenia antykorozyjne, bardzo wygodne. Na kołach do Norwegii 1700 km jednym ciągiem (minus prom oczywiście) bez specjalnego bólu.
Używam go tylko na ryby więc eksploatacja bardzo nie boli, Dokupiłem drugą dużą łódź i Hilux radzi sobie z nią znakomicie. Kłamałbym gdybym powiedział, że nie czuję jej na haku ale czuję komfort podczas prowadzenia takiego zestawu.
Dla porządku das auto oddałem w dobre ręce i kupiłem sobie jeszcze jedną Toyotę, coby żona miała czym do pracy dojechać jak jestem daleko na rybkach
Wielu natychmiast mi zarzuci, że takie rozwiązanie jest nieekonomiczne i mają rację - ale jakie wygodne
Jak chcecie zabrać dużo gratów i dojechać w trudny/ciężki teren to polecam zarówno L-200 (nie wiem jak sprawują się te nowe) oraz Hiluxa