Pierwszą muzę to słuchałem na takim sprzęcie . Adapter Bambino i grające pocztówki.
A pierszą taką pocztówkę dostałem z USA od Cioci. Utwór na płycie w swej treści (tekst polski) opisywał śmierć J.F. Kennedy'ego
Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.
Napisano 30 lipiec 2016 - 07:43
Pierwszą muzę to słuchałem na takim sprzęcie . Adapter Bambino i grające pocztówki.
A pierszą taką pocztówkę dostałem z USA od Cioci. Utwór na płycie w swej treści (tekst polski) opisywał śmierć J.F. Kennedy'ego
Napisano 30 lipiec 2016 - 08:54
A pierszą taką pocztówkę dostałem z USA od Cioci. Utwór na płycie w swej treści (tekst polski) opisywał śmierć J.F. Kennedy'ego
To musiała być w Polsce zrobiona bo "grające pocztówki" tłoczono tylko w krajach tzw. bloku wschodniego notabene większość oczywista z pominięciem praw autorskich
Użytkownik seiken edytował ten post 30 lipiec 2016 - 09:29
Napisano 30 lipiec 2016 - 10:46
Być może, jakimś cudem trafiła do środowiska Polonii, w Cleveland a stamtąd wróciła tutaj.
Napisano 30 lipiec 2016 - 11:32
Dołki, ścianki i nakładki. Liderzy sporo zarabiali
A kapslami w piłeczkę u nas też. Bramki robiliśmy takie z siatką wykonaną z bandaży. Był jeszcze kapslowy żużel na owalnych torach.
U mnie w latach 90 na blokowisku kapslami rozgrywaliśmy coś na podobieństwo kolarstwa etapowego jak giro d'Italia czy tour de france.
Trasa była robiona szerokością buta. Noga była ciągnięta wedle fantazji, z różnymi atrakcjami jak hopki, zwężenia, a nawet skocznie ( które najczęściej przecinały część trasy). Granice tej trasy jeśli były np: w "piachu" słabo widoczne to poprawiano je patykiem (by nie było potem nieporozumień i domówień kto wyleciał z "toru").
Na każdy ruch każdy miał po trzy strzały z tzw. "pstryknięcia" i tak aż do mety.
Natomiast same kapsle były min. zalewane parafiną w różny sposób od 1/5,1/3, 1/2 a nawet pełne, coś na podobieństwo tak jak kolarze mieli niegdyś swoje koła. Miało się dopasowany kapsel na każdą trasę
Pod tą zalaną parafiną były flagi państw. Strasznie mnie to kręciło aż na tyle, że pewnego razu takie flagi powycinałem z atlasu geograficznego, którego dostałem od rodziców na prezent. Jak ja pózniej wpi...l dostałem za te powycinane flagi ale kto by się tym przejmował.. ważne, że posiadałem jedne z najładniejszych kapsli
Napisano 30 lipiec 2016 - 11:39
że pewnego razu takie flagi powycinałem z atlasu geograficznego, którego dostałem od rodziców na prezent. Jak ja pózniej wpi...l dostałem za te powycinane flagi ale kto by się tym przejmował.. ważne, że posiadałem jedne z najładniejszych kapsli
Ja powycinałem z Wielkiej Encyklopedii Powszechnej (13 - tomowej) ....też bolało
Napisano 30 lipiec 2016 - 12:21
Napisano 30 lipiec 2016 - 12:22
Napoje były zdecydowanie inne , a guma do żucia to tylko balonówka .
Napisano 30 lipiec 2016 - 12:32
W ogole naszych Rodzicow dzis by pozamykano, a nas umieszczono w domach dziecka, ewentualnie w nowoczesnie myslacych rodzinach zastepczych...nie pilnowano nas, gwizdano na nasze 'prawa', chodzilismy samopas, czesto brudni, jedlismy niemyte owoce sadow i lasow, zabawy z zapalkami, materialami latwopalnymi, ogniska, niebezpieczne rozrywki, ignorowanie bhp na kazdym kroku...no kryminal i prokurator, bo jeszcze pasek na tylku byl nagminny!
Napisano 30 lipiec 2016 - 12:43
Lampa naftowa się wcześniej przewinęła. Taka lampa "wozowa", do dzisiaj wisi u mnie w pakamerze. Zapsa knotów i naftę też jeszcze gdzieś znajdę.
Kiedyś, bez niej, nocny wypad na węgorze, czy leszcze, wydawał się być bezsensowną stratą czasu.
Napisano 30 lipiec 2016 - 12:45
W ogole naszych Rodzicow dzis by pozamykano, a nas umieszczono w domach dziecka, ewentualnie w nowoczesnie myslacych rodzinach zastepczych...nie pilnowano nas, gwizdano na nasze 'prawa', chodzilismy samopas, czesto brudni, jedlismy niemyte owoce sadow i lasow, zabawy z zapalkami, materialami latwopalnymi, ogniska, niebezpieczne rozrywki, ignorowanie bhp na kazdym kroku...no kryminal i prokurator, bo jeszcze pasek na tylku byl nagminny!
I komu to przeszkadzało
Napisano 30 lipiec 2016 - 12:51
Napoje były zdecydowanie inne , a guma do żucia to tylko balonówka .
Kolego, za moich czasów podstawówkowych, balonówka to była tylko w komisach i PEWEX-ach za duuużeee pieniądze...
Żuło się taką w tabletkach w kształcie poduszeczek, po pół godzinie robiła się twarda jak kit okienny...
Użytkownik Alexspin edytował ten post 30 lipiec 2016 - 12:52
Napisano 30 lipiec 2016 - 13:06
Gumy Donald to było marzenie , tylko Pewex .
Napisano 30 lipiec 2016 - 13:13
W Warszawie było jedno magiczne miejsce , gdzie można było kupić i sprzedać dosłownie wszystko , czyli Bazar Różyckiego zwany Różycem.
Napisano 30 lipiec 2016 - 13:20
W Warszawie było jedno magiczne miejsce , gdzie można było kupić i sprzedać dosłownie wszystko , czyli Bazar Różyckiego zwany Różycem.
"Pyzy gorące pyzy"
Użytkownik seiken edytował ten post 30 lipiec 2016 - 13:24
Napisano 30 lipiec 2016 - 13:36
I komu to przeszkadzało
Waldek dobrze wiesz komu, ale dalsze drążenie tematu może skończyć się szybkim zamknięciem wątku. Zatem przemilczmy odpowiedź na postawione pytanie i bawmy się dalej
Napisano 30 lipiec 2016 - 15:30
"Pyzy gorące pyzy"
A do tego "piwo, flaszka, alpażka" i szemrani goście przy wejściu od Targowej z pęczkiem wentyli w garści zagadujący: " co trzeba?"
Napisano 30 lipiec 2016 - 15:31
"Pyzy gorące pyzy"
Pyzy z Bazaru Różyckiego obrosły już legendą. Faktem jest że były przepyszne , wiem dobrze bo w życiorysie mam trzyletni związek z Różycem.
Kiedyś ich skład i sposób przyrządzania , to było tajne/poufne.
Napisano 30 lipiec 2016 - 15:36
I komu to przeszkadzało
Waldek dobrze wiesz komu, ale dalsze drążenie tematu może skończyć się szybkim zamknięciem wątku. Zatem przemilczmy odpowiedź na postawione pytanie i bawmy się dalej
Spokojnie Pany, w razie czego zwalcie na mnie, nie będzie miało niczego wspólnego z polityką...
Napisano 30 lipiec 2016 - 18:36
Oj u mnie też robiło się pyzy tylko z mięsem jedna pyza była wielkości sloiczka z filmiku, ale najlepiej smakowały na drugi pociete w grube plastry i podsmażane na smalczyku
Napisano 30 lipiec 2016 - 20:33
Ciekawy wątek, w istocie...
W Krakowie pyzami nie raczono na placach targowych ( nikt nie używał słowa "bazar", jak w Kongresówce).
Za to przekupki sprzedawały gołąbki, takie zawijane w kapuściane liście, chętnie jadane przez brać studencką.
Do czasu, jak hyr poszedł po ludziach, że mięsko do tych delikatesów pochodzi od piesków, łapanych przez hyclów.
Zresztą, gołąbki te baby przynosiły w wiadrach, w warunkach urągających wszelkiej higienie, sprzedawały z rzeczonego wiadra bezpośrednio do ręki, zdaje się przez papierek, jeśli dobrze pamiętam.
I taki ciekawy dialog:
Pani, na tym gołąbku spoczywa upieczona mucha!!
-widzicie go, dwa złote zapłacił i chciałby skwarki!!
0 użytkowników, 7 gości, 0 anonimowych