Mam do Was pytanie, bo może ktoś już spotkał się z podobnym dylematem.
Mam ławeczkę, hantle, fajne poręcze (taki half rack), trochę gum, kilka par ketli. Nie dużo ale wymuszało kombinowanie co w sumie było ciekawe.
Brakujemy mi sztang i jakieś 200 kg obciążenia - do wiosłowania, MC itp i łamanej do ramion w sumie. Pewnie jeszcze jakiś wyciąg by się przydał.
Może ktoś rozłakamiał dylemat podobny? Lepiej wydać na to jakieś 2-3 tys i mieć to w domu, czy też karnet i łazić na siłownie - całkiem fajna jest 250 m ode mnie, druga 500m, więc komfort ogromny.
Oczywiście, weźcie pod uwagę, że mówię o zupełnie rekreacyjnym podejściu, gdzie siłownia i bieganie to sposób na powiększenie deficytu kalorycznego przede wszystkim, a to że mięśnie urosły to super dodatek
Ja poszedłem w zabawę w domu. Szkoda mi czasu na łażenie a tutaj mogę w każdej chwili, bez momentu zwłoki zacząć.
Efekty pewnie słabsze a i samodyscyplina wymagana.