Tak Was czytam i stwierdzam że musicie mieć chłopaki nerwy jak postronki w ogóle rozważając jakies dalsze wyprawy.Piszecie o koniecznej do odbębnienia po powrocie kwarantannie jakby był to jedyny ewentualny problem związany z wyjazdem,np.do Szwecji.Co w przypadku zachorowania(całkiem niestety możliwe i realne)gdzies tam na zadupiu i ostrego przebiegu choroby?Poza tym,choć w TV jakoś nikt o tym oficjalnie nie mówi,bardziej można liczyć na wybuch zachorowań niż na polepszenie sytuacji,a to z prostego powodu.Nie ma szczepionki a dopóki skutecznej i działającej nie będzie to dlaczego i na jakich podstawach ma być lepiej?
Nietrudno sobie wyobrazić sytuację że podczas relaksu w Szwecji czy gdziekolwiek indziej w kraju następuje nagły wybuch zachorowań,zamknięcie granic i brak możliwości powrotu.Myślę że jak się zrobi bardzo żle to władze nie będą się za przeproszeniem pie.....ć-byłeś kozak i ryzykant,pojechałes się bawić i relaksować to teraz sobie radz.
Proszę mnie dobrze zrozumieć-ja nie moralizuję,nikomu nie mówię co ma robić czy czego nie robić itp.Zastanawiam się tylko czy kilka dni na rybach(zajebiste,pewnie),jest warte ryzykowanie zdrowia swojego,rodziny itd. nie mówiąc o innych ewentualnych przyległych kłopotach.