Dobry wieczór
Kiedyś ten portal płynął duchem C&R, łowienie na przynęty sztuczne to była podwalina tej strony. Dziś nikomu nie przeszkadza, że użytkownik się otwarcie jara łowieniem na żywca. Czy to nad Wisłą, czy na Seszelach, bez różnicy, ważne że Chińczyk na Ali jest tani a bazarkowa karuzela goni
Pamiętajmy tylko, że jesteśmy tam gośćmi.
To oni mają ryby, a my chcemy tam jechać połowić. Nie na odwrót.
Trzeba respektować miejscowe zasady i przyzwyczajenia. Jak kapitan mówi żywiec, to żywiec, jak przewieszka, trzeba zamontować.
Jeśli jest dogadany z jakąś restauracją i nie może wszystkiego wypuścić, bo biznes się nie zepnie, uszanujmy.
Kim jesteśmy, aby ich pouczać, może lepiej zadbajmy o Wisłę i Zegrze.
Dla mnie łowienie morsko-oceaniczne jest super.
Tak wielka różnorodność, nowe gatunki, zwyczaje, masa czynników, które trzeba wziąć pod uwagę.
Na prawdę żałuję, że nie mogę się w to zagłębić tak, jakbym chciał.
U nas jest przyzwyczajenie, są miejsca gdzie czuję się u siebie.
Wiadomo, po tylu latach człowiek ma w głowie wiele danych i mniej więcej wie co i jak.
Gdzie, kiedy, przy jakiej pogodzie, porze dnia, stanie wody.. Nawet się pamięta, by po ulewie nie podchodzić do Wisły, zwłaszcza lewostronnej.
Z drugiej strony niewiele się zmienia. Pojawia się rutyna. Ryb coraz mniej, rekordy coraz bardziej wyśrubowane. Pozostaje mniej wyzwań.
Czy jest to już sentymentalne dłubanie ostatków? Nie wiem, na pewno nie cieszy aż tak bardzo.
Wyjazdy na nowe wody dają coś dodatkowego. Pewną nowość, nieprzewidywalność. Człowiek zaczyna chłonąć informacje tak jak kiedyś, za gówniarza.
Na ten moment mam już rozpisane w głowie ze 20 kolejnych wyjazdów. Biorę pod uwagę sezonową aktywność ryb, walory turystyczne dla rodziny (plaża, góry, zabytki), szkołę. Z niecierpliwością czekam na każdy kolejny. Już niecałe trzy miesiące...
Użytkownik korol edytował ten post 04 grudzień 2023 - 13:02