Właśnie przeczytałem w dziale sprzedaży sprzętu wędkarskiego takie ogłoszenie, cytuję: " Kołowrotek Penn Spinfisher V SSV 3500.
Szeroko znana i opisywana konstrukcja, u mnie łącznie popracował jakieś 10 dni na pomorskich trociach (Parsęta). Wizualnie i technicznie bez wad. W komplecie pudełko i manual. Świeżo po serwisie u Pana Józefa Leśniaka ( kasowanie luzów, pasowanie przekładni, smarowanie)." O co tu chodzi - ja np. swojego zaubera używanego kilkadziesiąt razy w roku czyszczę i smaruję raz po sezonie i to raczej z nudów, nie mam po trzech latach zbędnych luzów a to przecież podobna (niższa?) pólka cenowa. Nie jestem przesadnym niedbalcem - sprzęt musi być zawsze sprawny. Sprawdzam mu często rolkę - przyznaję wymieniłem łożysko na w rolce na EZO ale nie zauważyłem istotnej poprawy. Podobnie zresztą mam z innymi kołowrotkami. Czy ja jestem nienormalny, czy może mam takie szczęście do sprzętu?