Oprzeć z obu stron oś jak najbliżej tego trzpienia i wybić , złapać w kleszcze i wykręcić, to dwie chu...we metody , lepsza jest ustawić to w najwyższe położenie i odkręcić rotor, rozebrać kołowrotek i wyjąć oś do góry bez zdejmowania tego tylko pamiętać o o kolejności składania. Ja sobie zrobiłem mechaniczny wypyhacz ze śruby ale to do hurtowych ilości. Te trzpienie są często frezowane na środku dlatego twardo siedzą, wyglądają jak wieloklin na półosi
Trzeba dorobić sobie takie małe ustrojstwo do wybijania i po problemie i bez uszczerbku dla osi i kołowrotka, Ale nad tym tylko należy trochę pomyśleć,aby serwis był przyjazny dla całej maszynki. Takie małe udogodnienie jak najbardziej przydają się przy hurtowej ilości serwisowanych kołowrotków.Inaczej nie wyobrażam sobie dobrego serwisu. Zdaje sobie sprawę,że nowicjusz może mieć problemy z pierwszym demontażem choć to jest banalnie proste.
Osobiście nie demontuję tego elementu od tzw."dupy strony" .Przyrząd to nic innego jak zwykła tuleja o średnicy ok.10 mm z otworem ok.6 mm i wypiłowanym u góry na półokrągło prowadzeniem dla osi. Dla dobrej stabilizacji dobrze jest jak ta tuleja ma podstawę o większej średnicy jak 10 mm,np 16-20 mm. Reszty chyba nie ma co pisać,ale żeby wszystko było jasne - na kowadełku imadła kładziemy tulejkę i opieramy oś kołowrotka o wypiłowane na półokrągło korytko.... i ... bierzemy odpowiedni młoteczek i wybijamy trzpień. Nie zawsze do końca wyjdzie,więc należy się w końcowej fazie posłużyć kleszczami.
Jeśli to będzie pierwszy raz to obowiązkowo po tej czynności należy sprawdzić prostoliniowość osi, jak i też sam trzpień który niefachowo mógł być potraktowany przez "kleszcze".
jak widzicie niby prosty zabieg,a jednak wymaga uwagi.
Pozdrawiam