Tak nieśmiało, bo może dla wielu to oczywiste, poprosiłbym o wytłumaczenie przewagi 'szkła' nad wysokomodułowym blankiem w pogoni za sandaczem.
Mowimy tu o klasycznym łowieniu 'z opadu'? Sytuacja dotyczy słabszych brań i czasu kiedy sandacze 'przyciskają/gniotą' nasze gumy?
Wolniejszym, bardziej spolegliwym w pracy kijkiem nadamy przynęcie bardziej prowokującą akcję..? I rozumiem że łowiąc taką extremką, K2 czy innym kragiem nie będziemy w stanie tego powtórzyć nawet podbiciem z tzw 'korby'?
Żeby nie wprowadzać mętliku, krótka analiza dwóch podstawowych różnic pomiędzy szkłem a węglem wynikających z materiału i zbieżności o trzeciej milczę bo nie na nią naukowego dowodu więc pozostanie moją tajemnicą.
Duża średnica w dole działa w szklaku jak pudło akustyczne i przenosi i zwielokrotnia nawet bardzo delikatne sygnały spod wody do ręki co potwierdzi każdy łowiący szklakiem o dziwo nie dzieje się tak w drugą stronę (jak przy węglu) bo miękka szczytówka pochłania tę resztkę odbitej fali, (która się nie rozprężyła w dolniku) praktycznie w całości a przynajmniej wprost proporcjonalnie do swojej miękkości.
Pomaga to znakomicie w łowieniu w dryfie bocznym gdyż można idealnie dopasować ciężar główki tak by nie grzęzła pomiędzy kamieniami i czując kolejny kamulec podnieść wabia. Każdy kto potrafi dobrze łowić z prądem i w dryfie wie co oznacza różnica 2g za dużo,- co dla "opadowca" nie ma praktycznie żadnej różnicy....Mówiąc obrazowo guma ślizga się pomiędzy kamieniami i miękko opada na nie.
Kolejna wado-zaleta z miękkiej szczytówki jest taka, że nie możemy podbić agresywnie gumy i uderzyć nią o dno co z kolei jest łatwe przy węglowym kiju.
Co z tego wynika i kiedy jest zaletą a kiedy wadą?
Gdy sandacze żerują agresywnie, szklakiem prowadzimy przynętę nieoptymalnie do ich wigoru co czasem odbija się niekorzystnie na wynikach - ale nie zawsze!
Na pewno szybciej złowimy więcej sandaczy w takich realiach węglem.
Zaleta miękkiej szczytówki w dniach słabego żeru, wynika z trajektorii podbicia wykonanego szklakiem, co w skrócie wygląda tak:
- pociągnięcie kijem lub kołowrotkiem, szczytówka absorbuje dużą część energii tego ruchu co skutkuje tym iż ruch gumy zaczyna się od szurnięcia po dnie, potem niewielkiego wzniesienia i łagodnego i dość długiego opadu z szuraniem, choć dzięki stopniowemu oddawaniu energii faza opadu jest krótsza od wznoszenia.
W dniach gdy sandacze przyduszają tylko przynętę do dna takie prowadzenie jest arcyskuteczne a z kolei węglem poprowadzić tak gumę to już wielka sztuka i osobiście znam tylko jedna osobę, która to potrafi i to tylko w stojącej wodzie bowiem wymaga to koncentracji, której nie można wytrzymać przez dłużej niż godzinę...
Zacięcie i jego pewność nawet gdy prześpimy impuls ze szczytówki jest ciągle możliwe bo właśnie dzięki tej miękkiej szczytówce ryba jakby mniej lub wcale nie czuje, że właśnie łyknęła nie to co chciała, co daje nam czas do zacięcia.
Miękka szczytówka pomaga także bardzo przy wietrznych dniach bo po części kasuje balon plecionki, co daje lepszy kontakt z przynętą...
Reasumują ostre podbicia czyli tzw opading kogutowy nie jest możliwy za pomocą szklaka albo jedynie w granicach jego dolnego cw, co w łowiskach sandaczowych nic nam nie daje...
Sugestia Artura o zabieraniu dwóch kijów nad wodę jest jak najbardziej słuszna choć osobiście jak mam zabrać jeden to idzie ze mną szklak
Jakoś łatwiej mi na duchu zostać "pokonanym" ze szkłem w dłoni bo gdy żrą zawsze coś wydłubię a gdy nie żrą to węgiel i tak mogę sobie wsadzić w ... no tam obok stelli
Użytkownik Rheinangler edytował ten post 28 październik 2016 - 18:30