J.Śniardwy
#61 OFFLINE
Napisano 06 październik 2006 - 14:19
... karpii i sumów jest tyle co w Ebro...
- czy możesz jakoś rozwinąć ten temat?
#62 OFFLINE
Napisano 10 październik 2006 - 17:39
#63 OFFLINE
Napisano 11 październik 2006 - 10:18
kupiłem mapę barymetryczną śniardw , tą z allegro , spodziewalłem się czegoś lepszego ale i tak się przyda.kolega przyslał mi też coś mealiem chyba zdecydowanie lepszego
Witam
Bardzo proszę opisać szczegółowo czego Pan się spodziewał.
Jest to pierwsze, można powiedzieć eksperymentalne wydanie.
Wszelkie cenne spostrzeżenia wezmę pod uwagę przy kolejnym wydaniu.
Z mojej strony mogę powiedzieć, iż błędem była skala jaką nam zaproponował wydawca. 1:30000 nie jest w stanie oddać tej szczegółowości jaką posiadam z pomiarów. Myślę że kolejne wydanie będzie 1:25000 lub 1:20000.
Z drugiej strony musieliśmy uważać na koszty wydania (format = skala), które i tak nie zostaną pokryte ze sprzedaży.
Liczę na wszelkie uwagi, którę będą cenną wskazówką na przyszłość (cały szlak WJM).
Darp
#64 OFFLINE
Napisano 11 październik 2006 - 13:39
#65 OFFLINE
Napisano 11 październik 2006 - 17:59
Ale czy 1 mm na mapie 20 m tak dużo uczytelni mapę....?
Tu wyniki mojej kontroli.
Mapa skalibrowana w ArcView
http://img220.images.../1001161vw6.jpg
trasa płynięcia na mapie i echogram z głębokością
http://img213.images...kontrolaci1.jpg
i sprawdzenie takiej 6 metrowej góreczki niedaleko Faryja.
Jeśli chodzi o współrzędne kamieni to nie bardzo jest miejsce edycyjne na podanie kilkuset współrzędnych. Nie podawaliśmy środków raf bo żeglarz przejdzie 50 metrów obok po kamieniach i będzie miał pretensję do mnie....
Rozwiązaniem jest wersja elektroniczna na Palmtopa, ze zmienną szczegółowością w zależności od skali.
Pracujemy nad tym
Pozdrawiam
Darp
#66 OFFLINE
Napisano 26 styczeń 2007 - 15:09
będzie w niedzielę lód?
ja tam się wybieram , może nie na śniardwy ale na bełdany...
#67 ONLINE
Napisano 26 styczeń 2007 - 15:24
Bełdany to moje szczenięce lata (zaliczyłem kilkanaście wypadów wędkarskich z ojcem)
#68 OFFLINE
Napisano 28 styczeń 2007 - 11:05
#69 OFFLINE
Napisano 28 styczeń 2007 - 11:26
#70 OFFLINE
Napisano 27 luty 2008 - 22:26
Czy w tym roku był lód na Śniardwach?
Pozdrawiam
Dariusz Popielarczyk
#71 OFFLINE
Napisano 03 marzec 2008 - 19:48
Chyba w tym sezonie zimowym lodu już nie uświadczymy.
Pozdrawiam
Darp
#72 OFFLINE
Napisano 04 marzec 2008 - 20:07
było to jakoś w połowie stycznia, a może bliżej konca, lód jeszcze miał z 10 cm mimo tygodniowych roztopów także w ekstermalnym momecie musiał być dość solidny, a jak tam był to pewnie i po sniardwach połazili...
#73 OFFLINE
Napisano 30 listopad 2008 - 13:02
ale chyba w pogoni za rybą posunełem się za daleko, popłynełem na otwartą wode z wiatrem,wiało dość mocno ale szło wytrzymać, jak dopłynełem na doły gdzie chciałem łapać zaczeło wiać tak że zrobiły się fale 1.5 metra a nie wiem czy nie większe....
do wracania miałem 6 kilometrów (łódz wodowałem na półwyspie szeroki ostrów, a byłem w zatoce łuknańskiej)po takiej fali, miałem jeszcze jedno wyjście pójść z falą kilometr na drugi końiec śniardw, ale zaczełem się martwić o to co bedzie z samochodem co z łódką gdzie będę spał...nie zrobiłem tego nie wiem czemu, udało mi się wrucić...6 kilometrów 2,5 godziny (w normalnuch warunkach płynę ten odcinek z 15 minut)walki z żywiołem..
za co serdecznie dziękuję, mojemu bogu, producentowi łódki że się nie rozpadła, producentowi silnika że nie odmówił posłuszeństwa
łódz romana open, silnik honda 30koni- chyba to za słabe na śniardwy jesienią
#74 OFFLINE
Napisano 03 grudzień 2008 - 11:12
dobrze że @szwagier Twoja przygoda z mazurskim morzem skończyła się tak
ja w tym roku dostałem nauczkę i przestrogę...
Dlatego jeśli pozwolicie podzielę się z Wami moją historią, która mnie samego wiele nauczyła a w zasadzie dała do myślenia...
Był sierpniowy świt, pogoda pod psem, mój kolega się wyłamuje. pokonała go starogardzka w dużej ilości.
Podejmuje decyzję że wypłynę sam, przecież mam dużą łódź mocny motor, zestaw do pływania na wysokich falach, dam radę.
Pierwsze kotwiczenie i parę okoni, ale biorą chimerycznie. Na środku nie ma łodzi. Widzę 2 kręcą się przy brzegu płynę jeszcze dalej zaczyna powoli huśtać, ale na nowej miejscówce ryby biorą lepiej, no w każdym razie są większe. Pokład zaczyna mi tańczyć pod nogami coraz bardziej, ale przecież to nic.... zajęty łowieniem nie zauważam jak fale zmieniają się w grzywacze kołysze coraz mocniej wiatr się nasila. Podejmuje decyzje o zmianie miejsca i płynięcie na łuknańską. Mam tam z 5 km i pod wiatr, ale co tam dam radę mam zapasu paliwa na ok. 20hspoko dam radę.
Kołysze b mocno...
Żeby dopłynąć to trzeba się odkotwiczyć... uruchamiam motor, zdejmuje kurtkę i idę na dziób rwać kotwicę. Samo odknagowanie jest możliwe tylko jedną ręką bo drugą muszę się trzymać relingu nie mogę ustać na nogach, siadam na pokładzie i mozolnie wybieram metry liny z kotwicą i mnóstwem ziela. Idzie opornie ale idzie. Łódź bez kontaktu z dnem dryfuje ja walczę z kotwicą. No mam ją już przy pokładzie teraz tylko oczyścić i wciągnąć, umocować i można płynąć. Czyszczę kotwicę, łapię ją za ucho i przenosząc ją na pokład tracę równowagę bo łodzią bujnęło.
Wpadłem do wody.
Żeby wyjść na pokład z powrotem muszę dopłynąć do rufy, ale nie kotwiczona łódź wysoka fala i silny wiatr i te cholerne ubranie powodują że ta niby prosta czynność okazuje się sporym wysiłkiem. Wiem że łódź daleko nie odpłynie bo wybierze tylko całą linkę kotwicy, której koniec jest uwiązany i stanie pod fale. Dopływam do rufy jeszcze tylko drabinka w dół a ten cholerny silnik pluje mi spalinami w twarz..... nie mam siły przekręcić silnika. Jestem na pokładzie, kładę się , muszę odsapnąć. Zdejmuje mokre rzeczy, zakładam suchy dres, zawijam się kocem i odpoczywam... czeka mnie drugie podejście do rwania kotwicy, tym razem nie zdejmuje zielonej brody, może później. Wracam do kokpitu płynę na łuknańską, schowam się tam nie dmucha tak bardzo.... dryfując porządkuję łódź i siebie. Wracam do Mikołajek na dziś mam dość....
ot i tak się to skończyło...gdybym nie zdjął kurtki, miał na nogach gumowce.....
Załączone pliki
#75 OFFLINE
Napisano 04 grudzień 2008 - 17:51
Pozdr.
Salmo
#76 Guest__*
Napisano 09 styczeń 2009 - 16:56
W tym roku wybieram się w czerwcu na tydzień nad Śniardwy w moje dawne, dobrze znane okoniowe strony. Jak tam teraz jest z rybami ?(szczególnie jeśli chodzi o południowy brzeg jeziora). Jeśli ktoś tam był w 2008 r. i wędkował to czekam na wpisy.
Ja nad Śniardwy jeździłem jeszcze jako dzieciak od 1982 r.
Wedkować na spinning zacząłem w 1992 r.
Za komuny i jeszcze we wczesnych latach 90-tych było to ogromnie rybne jezioro. Patrząc na pseudo kunszt tamtych wedkarzy i ich prymitywne metody to i tak łowili mnóstwo ryb. Widziałem szczupaki 10, 12 kg i całą masę medalowych okoni największy 1,70 kg. Złowiono ponoć takiego 2,5 kg. Sam miałem 3 po 1 kg. Takie kilówki nikogo nie dziwiły. Czasami trafiały się takie po 2 i 3 w trakcie połowu. Ostatni raz wedkowałem tam w 1998 r. (Jezu to już 10 lat !!!)
Nie wiem na ile użyteczne mogą okazać się w tej chwili moje spostrzeżenia, ale jak ktoś się wybiera to poniżej kilka uwag ze starych czasów.
Początek łowienia to kiedyś był maj i czerwiec. Najpiękniejsze miesiące na Mazurach Wszyscy łowili wówczas na żywca o rządziły WĘGORZE. Przy okazji nieźle łapały się szczupaki (nawet te olbrzymy) i wychudzone, niemrawe po zimie okonie. Ja się nigdy żywcem nie bawiłem. W czerwcu najlepiej było znaleźć miejscówę na mini góreczce gdzieś na 3 metrowych płyciznach. Owa mini górka to kawalątek wypłycenia o głębokości ok. 2 metrów (ot kilka metrów kwadratowych z kilkoma krzakami wczesnej moczarki i rogatka). Na początku czerwca na Śniardwach nie ma jeszcze słynnych wielohektarowych łąk moczarki i rogatka a w pierwszym rzędzie rośliny te porastają takie wybrzuszenia (bo więcej światła i cieplej). Po znalezieniu takiego kawałeczka wody przez 2 tygodnie codziennie mozna było wyciągnąć stamtąd kilkanaście ładnych okoni i szczupaka (zazwyczaj do 2 kg) gdyż drapieżniki szukały kryjówek i ciągnęły do jedynych zarosli w promieniu np pół kilometra. Potem (koniec czerwca i później) każdy skrawek wody o głębokości do 3,5-4 metra porośnięty jest zielskiem a ryba się rozłaziła i trzeba jej było mozolnie szukać.
W tamtych czasach rządziły meppsy. Właściwie przez te wszystkie lata rzucałem Black fury nr 3, małymi aglia'mi fluo nr 1 i 2 (to na 2,5 metrach w gąszczu zarośli skąd wyciągałem przepięknie ubarwione okonie). Na stoku 4-6 metrów gdy brał duży okoń nieźle spisywała się biała aglia fluo nr 4 (!) Twistery królowały chyba tylko rok lub dwa (89-90 rok). Potem okonie nabrały do nich takiego wstrętu że można było im pod nos podciągac i nie chciały.
Lipiec to dla spinningu był okres posuchy. Bryndza totalna.
W sierpniu okonie zbierały się w stada i zaczynały masowe łowy na drobnicę. Przez kilka lat obserwacji byłem w stanie wskazać ( z dokładnością do 12 godzin) kiedy i gdzie pojawią się okonie. I one się tam pojawiały - jak w zegarku. Zaczynało się słynne bicie mewy a chamstwo i bezczelność niektórych wędkarzy, którzy na silniku wpływali człowiekowi na żyłkę po to tylko aby wyrwać kilka ryb i po chwili odpalić silnik i popłynąć podbierac ryby komuś innemu przekraczała wszelkie granicę... Ile ryb nie złowiłem przez takie mendy to szkoda gadać.
Z roku na rok bicie mewy zdarzało się coraz rzadziej a coraz dłuższe były rybackie sieci... Populacja niebieskiego głębinowego okonia praktycznie wymarła. W latach osiemdziesiętych zielone okonie z zielska to była rzadkość. Wszyscy na dołach łowili niebieskie. Lata 90 to już połowy zielonych okoni. Te niebieskie łowiono rzadko i nie przekraczały zazwyczaj 25-30 cm. Niektórzy twierdzili że to efekt opróżniania zimowisk okonia przez rybaków. Inni zaś twierdzili że to biologiczne wypłycanie sie jeziora (w dołkach miał zalegac siarkowodór). Faktycznie było kiedys takie lato, że setki wegorzy i szczupaków wypłynęło do góry brzuchem. Pewnie i jedni i drudzy mieli rację.
Po 1992 roku w Sniardwach pojawił się sandacz (wcześniej zupełnie nie spotykany). Jedni mówili ze to zarybienie a drudzy że uciekł z jakiegos małego jeziora w którym zrobiła się przyducha od upałów i miesięcznej flauty (to chyba był 92 rok ale nie pamiętam dokładnie). Pierwszego ok. 1993 r. zobaczyłem w siatce u jednego z wędkarzy (miał z 25 cm i wg relacji miał głęboko połknąć rosówkę). W 1998 r. sandacze miały już po ok. 55-60 cm ale co ciekawe wogóle nie było mniejszych. wszystkie były z jednego rocznika.
Uff to tyle. Co pamiętałem, napisałem. Może trochę chaotycznie ale wiele rzeczy umknęło pamięci. aha jeszcze jedno. Śniardwy to małe morze o ogromnie zróżnicowanym dnie (górki, dołki, stoki, wybrzuszenia, kamienie) a moje doświadczenia to 7 x po 2 miesiące spiningowania na kawałku o długości 4 km i szerokości 2 (miałem tylko wiosłową łódkę więc daleko się nie zapuszczałem). I też pewnie nie wiem o tym kawałku wszystkiego...
Pozdrawiam serdecznie
#77 OFFLINE
Napisano 09 styczeń 2009 - 18:24
Po 1992 roku w Sniardwach pojawił się sandacz (wcześniej zupełnie nie spotykany). Jedni mówili ze to zarybienie a drudzy że uciekł z jakiegos małego jeziora w którym zrobiła się przyducha od upałów i miesięcznej flauty (to chyba był 92 rok ale nie pamiętam dokładnie). Pierwszego ok. 1993 r. zobaczyłem w siatce u jednego z wędkarzy (miał z 25 cm i wg relacji miał głęboko połknąć rosówkę). W 1998 r. sandacze miały już po ok. 55-60 cm ale co ciekawe wogóle nie było mniejszych. wszystkie były z jednego rocznika.
Właśnie, sandacz zniszczył tamte jeziora, sielawy już tam nie ma i widać jaka jest woda na rynnowych jeziorach Szlaku WJM.
Pozdr.
Salmo
#78 OFFLINE
Napisano 09 styczeń 2009 - 19:03
Po 1992 roku w Sniardwach pojawił się sandacz (wcześniej zupełnie nie spotykany). Jedni mówili ze to zarybienie a drudzy że uciekł z jakiegos małego jeziora w którym zrobiła się przyducha od upałów i miesięcznej flauty (to chyba był 92 rok ale nie pamiętam dokładnie). Pierwszego ok. 1993 r. zobaczyłem w siatce u jednego z wędkarzy (miał z 25 cm i wg relacji miał głęboko połknąć rosówkę). W 1998 r. sandacze miały już po ok. 55-60 cm ale co ciekawe wogóle nie było mniejszych. wszystkie były z jednego rocznika.
[/quote]
Właśnie, sandacz zniszczył tamte jeziora, sielawy już tam nie ma i widać jaka jest woda na rynnowych jeziorach Szlaku WJM.
Pozdr.
Salmo
[/quote]
Mógłbyś rozwinąć temat?
Mi wszyscy mówią, że to dzikie hordy rybaków, ale warto wysłuchać innych opinii.
#79 OFFLINE
Napisano 09 styczeń 2009 - 19:11
Po 1992 roku w Sniardwach pojawił się sandacz (wcześniej zupełnie nie spotykany). Jedni mówili ze to zarybienie a drudzy że uciekł z jakiegos małego jeziora w którym zrobiła się przyducha od upałów i miesięcznej flauty (to chyba był 92 rok ale nie pamiętam dokładnie). Pierwszego ok. 1993 r. zobaczyłem w siatce u jednego z wędkarzy (miał z 25 cm i wg relacji miał głęboko połknąć rosówkę). W 1998 r. sandacze miały już po ok. 55-60 cm ale co ciekawe wogóle nie było mniejszych. wszystkie były z jednego rocznika.
[/quote]
Właśnie, sandacz zniszczył tamte jeziora, sielawy już tam nie ma i widać jaka jest woda na rynnowych jeziorach Szlaku WJM.
Pozdr.
Salmo
[/quote]
Mógłbyś rozwinąć temat?
Mi wszyscy mówią, że to dzikie hordy rybaków, ale warto wysłuchać innych opinii.
[/quote]
Ja też bym chciał czegoś więcej się o tym dowiedzieć.
#80 OFFLINE
Napisano 09 styczeń 2009 - 19:12
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych